Dlaczego zaczęłam studiować w Niemczech angielski?
Zacznę od tego, że w 2010 roku ukończyłam studia magisterskie w Polsce, na kierunku filologia germańska, specjalność nauczycielska. Takie studia umożliwiły mi potem nauczanie niemieckiego jako języka obcego tak naprawdę gdziekolwiek (moje doświadczenia obejmują nauczanie stacjonarne w Niemczech, w Meksyku oraz nauczanie online). O moich doświadczeniach zawodowych napisałam sporo postów, znajdziesz je tutaj.
Obecnie uczę niemieckiego jako języka obcego w Realschule w Niemczech. Bardzo lubię tę pracę, ale niemiecki jako drugi język (Deutsch als Zweitsprache – DaZ) nie jest przedmiotem szkolnym. Są to zajęcia dla obcokrajowców, które uczniowie mają w ramach normalnych lekcji i które są dla nich obowiązkowe. Uczniowie są oceniani, ale na koniec semestru nie otrzymują oceny z DaZ na świadectwie, lecz ocenę opisową (Verbalbeurteilung).
Co jednak oznacza dla mnie fakt, że DaZ oficjalnie nie jest przedmiotem szkolnym?
Oznacza to, że nie mogę stawiać ocen, które będą potem na świadectwie. Poza tym nie mogę dostać umowy o pracę na czas nieokreślony. Zawsze dostaję umowę na jeden semestr, potem następną i następną, co oznacza, że na wakacjach jestem bezrobotna.
Z tego właśnie powodu musiałam podjąć studia. Żeby pracować w Niemczech jako nauczycielka, muszę mieć kwalifikacje do nauczania dwóch przedmiotów. Potem muszę uczyć się w tzw. Studienseminar, żeby wyrównać różnice – w moim wypadku oznacza to np. nauczenie się, jak wygląda ocenianie na niemieckim (chodzi tu o rzeczy, których nie miałam na polskiej germanistyce, odnoszące się bezpośrednio do niemieckiego systemu, a dokładniej do systemu w Rheinland-Pfalz, czyli w landzie, w którym będę się starać o uznanie dyplomu). Dodam tutaj, że moje studia germanistyczne w Polsce zostały uznane. Miałam tam takie przedmioty jakie miałabym w Niemczech, czyli językoznawstwo, literaturoznawstwo, historię języka itd. Kiedy pracowałam w niemieckim gimnazjum czy w innych szkołach, to zrozumiałam, że germanistyka była na moim uniwersytecie na dobrym poziomie, gdyż nie miałam luk w wiedzy.
Wniosek o uznanie dyplomu
Wniosek o uznanie dyplomu złożyłam w lutym 2022 w ministerstwie edukacji Rheinland-Pfalz. Musiałam przedłożyć wszelkie dokumenty związane z kwalifikacjami nauczycielskimi (dyplom ukończenia studiów, suplement do dyplomu, spis moich doświadczeń zawodowych, certyfikaty itd.). Dwa miesiące później dostałam odpowiedź. W liście z ministerstwa było szczegółowo napisane, co muszę zrobić, aby uczyć w szkole podstawowej, w gimnazjum lub w Realschule. Było napisane, że moje studia germanistyczne zostają uznane pod pewnymi warunkami, które muszę spełnić (czyli wspomniane wyrównanie różnic i studiowanie drugiego kierunku).
Dla mnie było oczywiste, że będę studiować angielski. Zawsze chciałam skończyć ten kierunek, ale nigdy nie było odpowiedniego momentu. Cóż, teraz też nie ma, bo gdybym nie musiała, to bym na tym etapie życia nie studiowała, ale jak to się mówi – coś za coś. Było też dla mnie oczywiste, że chcę kiedyś pracować w Realschule. Obecnie uczę tam DaZ i odpowiada mi ten typ szkoły.
W maju 2022 dostałam od urzędnika z ministerstwa kontakt do osoby z anglistyki na uniwersytecie Trier. Ta osoba bardzo szybko znalazła dla mnie czas i wyjaśniła mi, jak wygląda studiowanie anglistyki w Trier. Wybrałam ten uniwersytet, gdyż jest to najbliższy uniwersytet od mojego miasta.
Jak być może wiesz, w Niemczech trzeba studiować dwa kierunki (Hauptfach i Nebenfach). Wiem, że są od tego wyjątki (nie jestem pewna jakie, ale zakładam, że zapewne medycyna). Ja jednak otrzymałam specjalny list od ministerstwa, w którym było napisane, że muszę studiować angielski, aby wyrównać różnice. Dlatego zostałam zapisana na jeden kierunek studiów.
Na jakim poziomie musiałam znać niemiecki i angielski, aby dostać miejsce na uniwersytecie?
To zależy, czy ktoś stara się o miejsce jako niemiecki kandydat czy jako zagraniczny. Ja starałam się jako Niemka, gdyż od 2016 mam również niemieckie obywatelstwo.
Dokumenty:
Świadectwo maturalne – zasadniczo to by mi wystarczyło, gdybym była tylko i wyłącznie Niemką, ale musiałam przedłożyć również dyplom ukończenia studiów germanistycznych, gdyż wystarczyło to jako potwierdzenie znajomości niemieckiego na odpowiednim poziomie.
Jeśli ktoś aplikuje jako kandydat zagraniczny, to potrzebna jest matura oraz potwierdzenie znajomości niemieckiego na poziomie minimum C1. Uznawane są różne certyfikaty, np. Goethe-Institut, telc DeutschC1 Hochschule czy Test DaF.
Dodam, że są kierunki, na których wystarczy znać niemiecki na B2, ale takie rzeczy trzeba oczywiście sprawdzić wcześniej.
Jeśli chodzi o angielski, to miałam:
Maturę z angielskiego zdaną w 2010, czyli 5 lat po mojej maturze. Na maturze w 2005 zdawałam polski, niemiecki i historię. 5 lat później, na ostatnim roku studiów, zdałam maturę z angielskiego na poziomie rozszerzonym.
Dodatkowo miałam certyfikat Cambridge CAE, który jest na poziomie C1. Zdałam go w czerwcu 2021 (wtedy zrobiłam to dla siebie, bez konkretnego celu).
Ile kosztują mnie studia?
Tylko Semesterbeitrag – za semestr zimowy zapłaciłam 293,94 euro, za letni 280,44 euro. W cenę wlicza się bilet semestralny, na którym mogę podróżować publicznymi środkami transportu po całym landzie, więc można stwierdzić, że studia są prawie za darmo. Oczywiście na obecnym etapie życia mieszkam z moim mężem. Nie muszę więc kombinować, z czego się utrzymam ani składać wniosku o stypendium. Nie muszę również dlatego, że nadal pracuję. To mój drugi koszt – ze względu na studia ograniczyłam pracę. W tym roku szkolnym pracuję dwa dni w tygodniu, w poniedziałki i piątki. W pozostałe dni jestem na uczelni. Nadal jednak zarabiam całkiem nieźle, więc jestem zadowolona. Tak jak wspomniałam – wolałabym pracować od poniedziałku do piątku, ale nie mogę się skarżyć. Bez wątpienia mogę stwierdzić, że jestem zadowolona z obecnego stanu rzeczy.
W kolejnym poście przeczytasz, jakie zalety i wady mają dla mnie studia w Niemczech.
W związku z tym, że za kilka dni zamykam moją działalność gospodarczą w Polsce, zdecydowałam się na krótkie podsumowanie. Trzy lata temu napisałam post o tym, dlaczego uczyłam wtedy tylko online. Znajdziesz go tutaj. Dzisiaj więc kolejny post z serii „biznes w Polsce”.
Dlaczego założyłam firmę?
Moją działalność gospodarczą w Polsce założyłam 2 marca 2019 roku. Dokładnie tego dnia moja córka skończyła rok, a ja chciałam wrócić do pracy. W Polsce nie widziałam innej możliwości. Gdybym poszła do pracy do biura w jakiejś firmie, zarobiłabym w moim regionie pewnie 3000 zł netto, a jeszcze musiałabym „użerać się” z szefem i ze współpracownikami oraz dojeżdżać. Dodam, że nie lubię pracy w zespole i nie mam prawa jazdy. Uwielbiam uczyć i koniecznie chciałam to robić. Online uczyłam przez wiele lat wcześniej i miałam w tym już spore doświadczenie. Nigdy nie robiłam tego na własną rękę i wtedy nadszedł odpowiedni czas. Firma była moim drugim dzieckiem 🙂
Co robiłam?
Uczyłam online przede wszystkim niemieckiego, ale też angielskiego. Działałam intensywnie na Instagramie (tutaj), na Facebooku tutaj. Pisałam e-booki i opracowywałam kursy online. Mój sklep znajdziesz tutaj. Każdą z tych czynności bardzo lubię. Dodatkowo wydałam książkę z wydawnictwem Preston Publishing (tutaj). Okresowo zajmowałam się również coachingiem językowym, dokształcając się w tej dziedzinie. Dokształcałam się także przede wszystkim jako nauczycielka.
Czy zarabiałam wystarczająco dużo na miesiąc?
Tak. Już przed założeniem firmy zadbałam o to, żeby od razu mieć wystarczająco dużo uczniów. Nigdy nie było tak, żebym miała za mało pieniędzy, chociaż oczywiście kokosów nie zarabiałam. Większe zastrzyki gotówki miałam przy premierach dużych e-booków. Mogłam jednak pozwolić sobie na urlop 3-4 razy w roku. Każdy z tych urlopów trwał 2-3 tygodnie.
Dla mnie ZUS nie był za wysoki, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że moja działalność była w 100% online. Nie musiałam kupować towaru i potem go sprzedawać. Nie musiałam płacić za wynajem lokalu. W żaden sposób nie musiałam mrozić pieniędzy.
Dodam, że niektórzy nazywają „ZUS” podatkiem od wolności. To moim zdaniem dobre określenie.
Do moich kosztów zaliczały się: laptop (raz go kupiłam), notesy, pisaki, podręczniki, szkolenia. Mogłam jednak sama zdecydować, kiedy co kupuję.
Dlaczego zamknęłam firmę?
We wrześniu 2021 wyjechałam z córką do Niemiec. W Niemczech zarabiane pieniądze mi nie wystarczały, więc od stycznia 2022 wróciłam do pracy w niemieckiej szkole i od tego czasu uczę języka niemieckiego jako obcego w Realschule. Jeszcze przez jakiś czas godziłam oba te zajęcia – pracę w szkole i online, ale od października 2022 studiuję angielski na uniwersytecie w Trier. Przygotowanie na zajęcia pochłania mi dużo czasu, wobec tego postanowiłam w ogóle zrezygnować z nauczania online, tym bardziej, że nadal pracuję tutaj w szkole. Godzę więc pracę ze studiami, ale tak chcę, ponieważ w ogóle nie mogę sobie wyobrazić finansowej zależności od męża. Chcę zarabiać i mieć własne pieniądze.
Czy założyłabym firmę w Polsce jeszcze raz?
Tak, oczywiście, ale znowu tylko online. Nie stacjonarną. Nastawiam się na to, że kiedyś wrócę do Polski. A wtedy znowu tylko praca online. W Polsce nie chciałabym ani uczyć w szkole publicznej, ani pracować w firmie. Ewentualnie mogę sobie wyobrazić pracę w szkole językowej. Ale oczywiście „nigdy nie mów nigdy”.
P.S. Nadal będę prowadzić tego bloga. Będę także aktywna na Instagramie i na Facebooku, chociaż w ograniczonym zakresie.
We wrześniu 2021 po raz pierwszy bylam w Austrii. Spędziłam 4 dni w Wiedniu i około tydzień w górach, w mieście Radstadt. Dzisiaj pierwsza część serii. Wiedziałam, że Austria to piękny kraj i nareszcie spełniło się moje marzenie o pobycie tam.
Na pierwszy urlop z córką, obecnie 4-letnią, wybrałam się w czerwcu 2021. Poleciałyśmy odwiedzić przyjaciół w Niemczech. Moja córka miała wtedy 3 lata i 3 miesiące. Wiele osób odradzało mi podróż z dzieckiem, ale cieszę się, że nie dałam się im przekonać, bo okazało się, że moja córka jest już w idealnym wieku na wspólne podróżowanie bez większych problemów.
W Wiedniu byliśmy 2 września. Nocowaliśmy w hotelu Bajazzo. Wszystko było tam w porządku, śniadania bardzo dobre. Bardzo blisko był ogromny plac zabaw, więc raj dla mojej córki. Trafiliśmy na idealną pogodę. Było ciepło, ale nie gorąco.
W ogóle nie miałam problemu ze zrozumieniem Austriaków. Wiadomo, że austriacki niemiecki jest trochę inny od tego w Niemczech. O wiele łatwiej jest jednak zrozumieć, kiedy dobrze zna się standardową odmianę języka, a ja dodatkowo znałam już wcześniej dużo austriackich słów.
Śniadanie w hotelu:
Kilka zdjęć z centrum miasta. Pamiętam doskonale, że wywarło ono na mnie bardzo duże wrażenie. Chyba nigdy wcześniej nie byłam w mieście, w którym były tak wysokie i w zdecydowanej większości piękne budynki. Zastanawiałam się, ile sklepy typu Chanel czy Gucci płacą tam za wynajem lokalu.
Kolacja na mieście:
Już pierwszego wieczoru widziałam po raz pierwszy zamek Hofburg. Chyba następnego dnia byłam tam na wystawie, o której napiszę następnym razem.
Hofburg to rezydencja władców Austrii. Jej budowa została rozpoczęta już w XIII wieku. Była to rezydencja Habsburgów aż do 1918 roku (z przerwami).
Następnym razem napiszę o tym, co jeszcze widziałam w Wiedniu.
Karnawał to bardzo ważne dni na obszarze niemieckojęzycznym. Jest świętowany o wiele huczniej niż w Polsce. W tym roku oczywiście wszystko odwołane. A więc omówmy temat „karnawał po niemiecku”!
W Rosenmontag (przypada w tym roku właśnie dziś) dzieci wcześniej kończą lekcje w szkole, dorośli pracę i sklepy są zamykane wcześniej tak, aby każdy mógł wziąć udział w karnawałowym pochodzie. Nasłynniejsze odbywają się w Kolonii, Düsseldorf i Mainz (Moguncja).
Tutaj znalazłam dla Ciebie filmiki:
„die fünfte Jahreszeit” – piąta pora roku – tak często określany jest karnawał
der Karneval / der Fasching – karnawał
Słowa „der Fasching” używa się głównie w południowej części obszaru niemieckojęzycznego.
der Straßenkarneval – karnawał uliczny
das närrische Treiben – szalone wybryki – to określenie jest trudne do przetłumaczenia na polski, tak często określa się po niemiecku zachowanie ludzi w czasie karnawału
der Rosenmontag – ostatni poniedziałek karnawału – w 2021 przypada 15.02.
die Fastnacht – ostatki – w 2021 przypada 15.02.
der Umzug, die Umzüge – pochód, pochody
der Rosenmontagszug – pochód w ostatni pon. karnawału
die Prunksitzung / die Karnevalssitzung – spotkanie karnawałowe, podczas którego uczestnicy tańczą, śpiewają, muzykują, oglądają występy. Czasami są również wstawki kabaretowe
fröhlich und ausgelassen feiern – świętować wesoło i swobodnie
das fröhliche Miteinander – wesołe przebywanie razem
der Ball, die Bälle – bal, bale
sich verkleiden als – przebrać się za
die Verkleidung – przebranie
coronabedingt zu Hause feiern – ze względu na koronę świętować w domu
der Aschermittwoch – środa popielcowa – w 2021 przy
die Asche – popiół
Am Aschermittwoch ist der Beginn der großen 40-tägigen Fastenzeit im Christentum, die bis Ostern andauert. – W środę popielcową jest początek 40-dniowego postu, który trwa do świąt wielkanocnych.
Die Asche ist ein Symbol für die Vergänglichkeit, für die Buße und die Reue. – Popiół jest symbolem przemijania, pokuty i skruchy.
»Bedenke, Mensch, dass du Staub bist und wieder zum Staub zurückkehren wirst« – „Pamiętaj, człowiecze, że prochem jesteś i w proch się obrócisz”.
Nowa wersja mojego wpisu z 2013 roku 🙂 Zdjęcia są mojego autorstwa. Lubicie dzień św. Marcina (Martinstag)? W Polsce kojarzy się z rogalami świętomarcińskimi, w Niemczech z różnymi wypiekami i z lampionami.
W mieście wyraźnie czuć przygotowania do St. Martin (11.11). Dwa razy byłam na procesji, w tym roku się nie wybieram, bo pewnie będzie zimno, a poza tym nie mam czasu.
Wstawiam notkę na temat tego dnia, którą przygotowałam po niemiecku. Pod każdym akapitem znajduje się streszczenie po polsku.
Martin von Tours wurde 316 oder 317 in Pannonien (Ungarn) als Martinus geboren und wuchs als Sohn eines römischen Offiziers in Oberitalien auf. Mit 15 Jahren wurde er Soldat, später ebenfalls Offizier der römischen Kaiser. 354 ließ sich Martin in Amiens in Frankreich taufen. Zwei Jahre später quittierte er den Militärdienst, lebte als Einsiedler und Mönch, gründete Kloster. 371 wurde er zum dritten Bischof von Tours geweiht. Als solcher besuchte er mehrmals die Kaiserstadt Trier. Der Überlieferung nach gründete er am Moselufer eine Kirche zu Ehren des Heiligen Kreuzes, die später zur Abtei St. Martin (heute: Studentenwohnheim Martinskloster) wurde. Am 8. November 397 starb Bischof Martin; er wurde am 11. November in Tours begraben. Ab dem 5. Jahrhundert wurde er als Heiliger verehrt.
(mehi, Trierischer Volksfreund. Di., 8. November 2011, Nr. 259)
Święty Marcin z Tours urodził się w 316 lub 317 roku w Pannonii (dzisiejsze Węgry). Był synem rzymskiego oficera. W wieku 15 lat został żołnierzem, potem oficerem. W roku 354 został ochrzczony. Dwa lata później zrezygnował ze służby wojskowej, żył jako pustelnik i mnich, założył klasztor. W 371 roku został wyświęcony na biskupa Tours. Odwiedził wtedy miasto Trier. Według przekazów założył nad brzegiem Mozeli kościół na cześć Świętego Krzyża, które przekształciło się później w opactwo. Biskup Marcin zmarł 8 listopada 397 roku, 11 listopada został pochowany w Tours. Od V wieku czczono go jako świętego.
St. Martin wird als ein Mann auf dem Pferd dargestellt, der süßes Gebäck an die Kinder verteilt.
Święty Marcin jest przedstawiany jako żołnierz na koniu, który daje dzieciom słodkie wypieki. Należy dodać, że jeszcze częściej jest przedstawiany jako żołnierz, który dzieli się swoim płaszczem z ubogim człowiekiem.
Das Teilen ist sein Zeichen. Diese Symbolik wird folgendermaßen erklärt:
Der Soldat Martinus traf im Winter einen armen Mann. Er hatte nur Waffen und einen Soldatenmantel dabei. Er nahm also sein Schwert und teilte den Mantel mitten entzwei, um den einen Teil dem Armen zu geben. Im Traum erschien ihm Jesus, der ihm für diese wohltätige Tat dankte. Es war für Martinus ein Ansporn, sich taufen zu lassen. Darüber erzählen die Martinslieder, die die Kinder bei den Umzügen singen.
In Deutschland sind die Umzüge populär. Vor allem Kinder nehmen an ihnen teil, sie halten Laternen in der Hand und singen Lieder vom heiligen Martin. Oft werden knusprige Zuckerbrezeln verteilt.
Dzielenie się jest znakiem:
Żołnierz Marcin spotkał zimą biednego człowieka. Miał przy sobie tylko broń i żołnierski płaszcz. Swoim mieczem przeciął więc płaszcz na pół i dał jedną część biednemu człowiekowi. W jego śnie pojawił się Jezus, który podziękował mu za ten dobroczynny czyn. Był to dla niego impuls do chrztu. O tym opowiadają piosenki, które dzieci śpiewają na procesjach. W Niemczech procesje są bardzo popularne.
Früher fing die Fastenzeit am 11. November an und die Mönche verteilten an diesem Tag in Klöstern das Essen an arme Menschen (das sog. Armenbrot). Am 11. November begann auch das neue Wirtschaftsjahr der Bauern.
Wcześniej post zaczynał się 11 listopada i mnisi rozdzielali wtedy w klasztorach jedzenie dla biednych ludzi.
Gebäcke, die zu religiösen Anlässen in Form von Menschen, Heiligen, Tieren oder Symbolen gebacken wurden, werden Gebildebrote genannt.
Z okazji dnia św. Marcina sprzedawane są tradycyjne wypieki w kształcie ludzi, świętych, zwierząt czy symboli (tzw. Gebildebrote). Najczęściej są to jednak wypieki w kształcie ludzi (tzw. Weckmann). U mnie w piekarniach pojawiał się głównie Weckmann 🙂
Sie werden zu Tagen geschenkt und gegessen, die zu den Motiven in Beziehung stehen wie etwa die Martinsbrezel. Aber es gibt noch mehr Gebäcke zum Martinstag. In Süddeutschland wurden am 11. November Martinsgeigen, große Weißbrote, in der Kirche geweiht und an die Armen verschenkt. Martinsküchlein (Schmalzgebäck) und Martinslaible (Hefezopf) gab der Bauer den Arbeitern, gaben Erwachsene den Kindern. Außerdem gibt es Martinshörnchen aus Hefe- oder Mürbeteig in Hufeisenform.
(mehi, Trierischer Volksfreund. Di., 8. November 2011, Nr. 259)
W Polsce popularne są rogale marcińskie (osobiście nigdy ich nie próbowałam). W dniu św. Marcina można spotkać w Niemczech różne wypieki, zależnie od regionu. Są wypieki w formie chleba, chałki, rożków, kruchego ciasta czy ciasta drożdżowego.
Quellen (Źródła):
– eigenes Wissen
– Trierischer Volksfreund. Di., 8. November 2011, Nr. 259
Jak wygląda procesja w dniu świętego Marcina? Wcześniej w przedszkolach i szkołach dzieci przygotowują lampiony, które potem niosą ze sobą na procesji. Ludzie gromadzą się w określonym punkcie miasta (u mnie pod wieżą). Procesja zaczyna się od przedstawienia mężczyzny na koniu przebranego za św. Marcina. Za nim kroczą dzieci niosące lampiony, śpiewające piosenki o św. Marcinie. Procesja idzie przez określoną część miasta. Na końcu wszyscy docierają do dużego placu, na którym pali się ogień. Tam odgrywane są scenki.
Ponieważ w dzień procesji zwykle jest zimno, to dorośli mają okazję zakupu grzanego wina (Glühwein). Dla dzieci najczęściej jest ciepła lemoniada.
I jeszcze trochę słownictwa:
Martin von Tours (316-398) war ein Offizier des römischen Kaisers. – Marcin z Tours był oficerem cesarza rzymskiego.
Es war eine kalte Winternacht. Ein vor Kälte zitternder Bettler begegnete Martin. – Była to zimna zimowa noc. Drżący z zimna żebrak spotkał Marcina.
Er hatte nur Lumpen an. – Miał on na sobie tylko szmaty.
Mit seinem Schwert schnitt Martin seinen Mantel entzwei. – Swoim mieczem Marcin rozciął swój płaszcz.
Eine Hälfte gab er dem armen Mann.– Połowę dał biednemu mężczyźnie.
372 wurde Martin Bischof von Tours. – W 372 roku Marcin został biskupem Tours.
Er ist ein Symbol für Selbstlosigkeit. – Jest on symbolem bezinteresowności.
Mit ihm assoziiert man auch Hilfsbereitschaft. – Z nim kojarzymy także gotowość niesienia pomocy.
Zwyczajem związanym z tym dniem są procesje, podczas których dzieci niosą latarnie, często własnoręcznie wykonane. Podczas takiego pochodu na koniu jedzie człowiek przebrany za świętego Marcina.
Wortschatz – słownictwo:
der Kaiser – cesarz
vor Kälte zittern – drżeć z zimna
der Bettler – żebrak
begegnen – spotykać
die Lumpen – szmaty
das Schwert – miecz
die Hälfte – połowa
die Selbstlosigkeit – bezinteresowność
die Hilfsbereitschaft – gotowość niesienia pomocy
der Umzug – pochód
der Reiter – jeździec
Również w Polsce obchodzi się dzień św. Marcina, jednak nie w całym kraju, w moim regionie jest to zwyczaj prawie nieznany. Jednak każdy zna rogale marcińskie.
W Niemczech z tym dniem kojarzył mi się wypiek taki jak Weckmann – co roku bardzo chętnie go kupowałam w piekarni i oczywiście jadłam 🙂
Już w podstawówce na lekcjach niemieckiego nauczyłam się jednej z najbardziej znanych niemieckich piosenek związanych z Martinstag:
Ten post jest nową wersją postu, który opublikowałam w 2013 roku. Napisałam wtedy o tym, jak w Niemczech wyglądają pogrzeby. Jest również trochę słownictwa związanego z umieraniem.
Napiszę o tym, co usłyszałam od Niemców i co sama przeżyłam, bo jeśli chodzi o pogrzeby w Niemczech, to na kilku byłam. Jest pod tym względem kilka różnic w stosunku do Polski, dlatego uważam że ten temat jest godny poruszenia go na blogu.
Niemców, którzy byli w Polsce na Wszystkich Świętych, zawsze fascynuje oprawa tego święta. Słyszałam wielokrotnie zachwyty nad tym, że cmentarze są wtedy u nas pełne, że groby są ładnie przybrane. Słyszałam też wyrazy zdziwienia tym, że tak trudno jest znaleźć wtedy miejsce parkingowe w pobliżu cmentarza. Niesamowite wrażenie pozostawiają oczywiście cmentarze wieczorem, kiedy są rozświetlone przez palące się znicze. Ogólnie w Niemczech ludzie nie chodzą na cmentarz tak często jak w Polsce.
Mam wrażenie, że Niemcy, którzy wiedzą coś o Polsce, zazdroszczą Polakom tego, że u nas więzy rodzinne nadal są dosyć silne. Przejawia się to również na pogrzebach, kiedy jedzie się nawet na drugi koniec Polski, kiedy umiera ktoś blisko spokrewniony. W Niemczech też tak bywa, ale mam wrażenie, że pogrzeby są bardziej kameralne niż w Polsce. Nie ma gromady wieńców i coraz częściej zwłoki są palone. Kremacja jest tutaj czymś normalnym – nie tylko wśród protestantów, ale i wśród katolików. Niedawno (lato 2013) po raz pierwszy byłam na pogrzebie z urną. Było to dla mnie trochę dziwne doświadczenie, ale równocześnie ciekawe. Na pogrzebach praktycznie zawsze stoi w kościele zdjęcie zmarłego.
Oczywiście nie każdy chce, żeby jego zwłoki zostały spalone. W takiej sytuacji idzie się do notariusza i sporządza odpowiednie dokumenty. Tak zrobiła np. moja dawna sąsiadka, która chce mieć gwarancję, że zostanie pochowana w trumnie, a nie w urnie.
Jeszcze jedna uwaga co do nagrobków. Po pierwsze to w Niemczech nie są one tak strojne jak często bywa w Polsce. Coraz częściej słyszy się o sytuacjach, kiedy ludzie życzą sobie, żeby po śmierci na ich nagrobkach nie wyryto ani imienia, ani nazwiska, gdyż wiedzą, że nikt nie będzie potem dbał o te nagrobki. Znam również osoby, które wcześniej określają, w czym chcą zostać pochowane, np. moja znajoma zażyczyła sobie, żeby pochowano ją w dżinsach i swetrze. Stypa odbywa się prawie zawsze. Niedawno byłam na stypie, która odbyła się w hotelu. Było coś do jedzenia (przystawki) i picia (kawa, woda, wino). Wspominaliśmy zmarłą, oglądaliśmy jej zdjęcia. Wspominane były przede wszystkim wesołe wydarzenia z jej udziałem. Myślę, że teraz pogrzeby w Polsce wyglądają podobnie jak pogrzeby w Niemczech.
Wspomnę jeszcze o nekrologach, które nieco różnią się od polskich. U nas składa się w lokalnych gazetach przede wszystkim kondolencje dla rodziny, czasami nekrologi. W mojej lokalnej niemieckiej gazecie można zauważyć, że zawsze jest informacja o śmierci danej osoby, a następnie informacja, kiedy i gdzie odbywa się pogrzeb. Wynika z tego, że pogrzeb nie jest już kilka dni po śmierci tak jak w Polsce, lecz czeka się ok. 2 tygodnie. Czasami nawet miesiąc. Pod tą informacją najczęściej znajduje się adres, na który można przesłać kondolencje dla rodziny. U góry często można znaleźć cytat np. z Biblii lub ogólnie z literatury. Ostatnio (2013) znalazłam np. takie:
Nun ruhe sanft in Gottes Frieden.
Gott lohne dich für deine Müh‘,
ob du auch von uns geschieden,
in unseren Herzen stirbst du nie.
Ich habe den Berg erstiegen, der euch
noch Mühe macht, drum weinet nicht
ihr Lieben, ich habe mein Werk vollbracht.
Erinnerungen sind kleine Sterne, die tröstend in das Dunkel unserer Trauer leuchten.
Das Ende der Suche wird erst dann erreicht sein, wenn wir die Augen für immer schließen
Menschenleben sind wie Blätter, die lautlos fallen. Man kann sie nicht aufhalten auf ihrem Weg.
Mniej więcej 2 tygodnie po pogrzebie w gazecie znajduje się podziękowanie (dieDanksagung) dla uczestników pogrzebu i dla wszystkich, którzy złożyli wyrazy współczucia, np.:
Herzlich bedanken wir uns für die große Anteilnahme und die lieben Worte von Pfarrer… zum Tod von…
Herzlichen Dank sagen wir allen, die gemeinsam mit uns von … Abschied nahmen, ihre Anteilnahme in vielfältiger Weise zum Ausdruck brachten und ihn auf seinem letzten Weg begleiteten.
Herzlichen Dank sagen wir allen, die mit uns Abschied nahmen von unserem geliebten Verstorbenen … Für die tröstenden Wort, gesprochen oder geschrieben, für einen Händedruck, wenn Worte fehlten, für die Blumen, Kränze und Geldspenden und die Begleitung auf seinem letzten Weg.
Na koniec trochę słownictwa pogrzebowego:
Allerheiligen – Wszystkich Świętych
Allerseelen – Zaduszki
jemandes (Gen.) gedenken – składać komuś hołd pamięci
die Anteilnahme – kondolencje
seine Anteilnahme zum Ausdruck bringen – wyrazić kondolencje
Czas na podcasty dla uczących się niemieckiego. Znalazłam dla Was ich trochę, ale to oczywiście nie wszystkie, które są w Internecie, dlatego za jakiś czas na pewno powstanie druga część.
Poziom podstawowy i średniozaawansowany:
Podcast „Slow German mit Annik Rubens” nadaje się dla uczących się od silnego poziomu A2. Słownictwo tu wcale nie jest proste, ale jest to słownictwo na aktualne tematy, więc dzięki temu łatwiej będzie zrozumieć to, o czym mówi się w mediach. Dodatkowo jest opracowana transkrypcja
Seria „Deutsch – warum nicht?” przygotowana przez Deutsche Welle. Wyjaśnienia są po angielsku, ale w każdym odcinku mamy oczywiście dużą porcję niemieckiego. Seria jest ukierunkowana na początkujących i średnio zaawansowanych uczniów:
Learn to speak German – podcast dla początkujących, szczególnie dla początkujących uczniów, jednak najlepiej dla tych, którzy znają angielski, gdyż wiele rzeczy jest wyjaśnionych po angielsku:
Jan Boehmermann i Olli Schulz, czyli podcast „Fest und flauschig”. Świat z pełnej humoru perspektywy. Polecam szczególnie osobom, które lubią gry słowne:
Na pewno znacie serię „Easy German” na YouTube, w której przechodnie na ulicy są pytani na różne tematy, od jakiegoś czasu istnieje również podcast „Easy German”:
Podcast czasopisma „Emotion”, które bardzo lubię. W Niemczech je prenumerowałam. W „Emotion” znajdziecie tematy związane z rozwojem osobistym, psychologią, najróżniejszymi emocjami:
„Szwajcaria. Bilet w jedną stronę … czyli jak przeżyć między krowami a bankami” to najnowsza książka Joanny Lampki, autorki (nie tylko moim zdaniem) jednego z najlepszych blogów w polskiej blogosferze, czyli bloga Szwajcarskie Blabliblu, który znajdziesz tutaj.
Tutaj Joasia napisała o kulisach powstania książki:
Tutaj możesz posłuchać i obejrzeć rozmowę z Joasią:
Oto opis wydawnictwa:
Szwajcaria. Kraj niezawodnych zegarków, słynnych serów, wysokich gór i niskich podatków. Jego mieszkańcy wydają się nam chłodni, zapracowani, niechętni do integracji z obcymi i resztą Europy. Czy tak jest naprawdę?
Niekoniecznie! Szwajcarzy, gdy tylko pogoda pozwala, wskakują do rzek, czasem nawet w przerwie od pracy. A skoro już o tych przerwach mowa, spróbujcie dodzwonić się do szwajcarskiej firmy w godzinach lunchu! Punktualnie o 12:00 szwajcarskie kiszki zaczynają grać marsza niczym kukułki w zegarach, no i trzeba wyjść coś zjeść. Szwajcarzy puszczają swoje dzieci bez opieki do szkoły, głosują w referendach przeciwko zniesieniu abonamentu radiowo-telewizyjnego i chętnie żenią się z cudzoziemkami. Jednym słowem, robią wszystko to, o co byśmy ich nie posądzali!
Same dobre rzeczy 🙂 Bardzo lubię pióro Joasi, chętnie czytam jej bloga, tym bardziej że Szwajcaria jako kraj bardzo mnie interesuje. Szkoda, że nigdy tam nie byłam. Mam nadzieję, że nadrobię zaległości. Sama/sam musisz przyznać, że ciekawe jest, dlaczego „Szwajcarzy importują żony”, dlaczego „jedzą kolektywnie”, dlaczego nie można odprowadzać dzieci do szkoły, jak negocjować po szwajcarsku lub jak wygląda metoda na babcię po szwajcarsku.
Nie jest to „zwykła” książka krajoznawcza, a skarbnica ciekawostek z pięknymi zdjęciami. Skusisz się?
W serii „Niemiecki w 5 minut” (wszystkie posty tutaj) czas na temat Ostern, czyli Wielkanoc. Przygotowałam dla Was najważniejsze słówka związane z tym tematem. Jest to nowa wersja postu z zeszłego roku.
Słowo „Ostern” pochodzi od średniowysokoniemieckiego „ōsteren”, starowysokoniemieckiego „ōstarūn” – nazwa wywodzi się być może od indogermańskiej bogini wiosny. Starowysokoniemieckie słowo „ōstar” oznaczało „östlich”, czyli „wschodni” lub też „im Osten”, czyli „na wschodzie”. Miało ono związek z kierunkiem wschodzącego słońca, porannego światła.
Istnieje ciekawe powiedzenie:
„wenn Ostern und Pfingsten zusammenfallen” lub „wenn Ostern und Weihnachten zusammenfallen„, co oznacza tyle co „niemals” – nigdy.
Słowo „Ostern” ma rodzajnik „das”, jednak w wielu regionach niemieckojęzycznych używa się go w liczbie mnogiej.
Jak złożyć życzenia wielkanocne?
Frohe Ostern! – Wesołych świąt wielkanocnych!
Frohe, besinnliche und erholsame Feiertage! – Wesołych, pełnych refleksji i spokojnych świąt wielkanocnych!
Friedvolle Ostern! – Pełnych pokoju świąt wielkanocnych!
Ein schönes Osterfest! – Miłych / pięknych świąt wielkanocnych!
I jeszcze kilka słówek:
zu / an Ostern – na Wielkanoc
kurz vor Ostern – krótko przed Wielkanocą
kurz nach Ostern – krótko po Wielkanocy
weiße Ostern – Ostern mit Schnee
Źródło:
DUDEN Universalwörterbuch
Ostern – Wielkanoc
an Ostern – w Wielkanoc
die Karwoche / die Osterwoche – Wielki Tydzień
der Gründonnerstag – Wielki Czwartek
der Karfreitag – Wielki Piątek
der Ostersamstag (Karsamstag) – Wielka Sobota
der Ostersonntag – Wielka Niedziela, Niedziela Wielkanocna
der Ostermontag – Poniedziałek Wielkanocny
das Kreuz – krzyż
die Kreuzigung – ukrzyżowanie
das Grab Christi – Grób Jezusa
das Weihwasser – święcona woda
das Osterfeuer – ogień wielkanocny
die Auferstehung – zmartwychwstanie
die Freude der Auferstehung – radość zmartwychwstania
das Osterfrühstück – śniadanie wielkanocne
das Osterei – pisanka
die Sauermehlsuppe – żurek
die Weidenkätzchen – bazie
Am Ostersamstag werden Osterkörbe in der Kirche geweiht. –
W Wielką Sobotę wielkanocne koszyki są święcone w kościele.
Was befindet sich im Osterkorb? – Co znajduje się w koszyku wielkanocnym?
Pamiętacie akcję „Zusammen można więcej”? Co jakiś czas – staramy się co miesiąc lub co dwa – organizujemy (ja i kilka innych germanistek) mini projekt skupiony wokół wybranego przez nas zagadnienia. Tym razem temat przewodni to oczywiście święta 🙂
Tutaj znajdziecie moje dotychczasowe posty z cyklu Zusammen można więcej: wejdź tu
Dzisiaj przygotowałam dla Was post o typowych szwajcarskich potrawach – raclette i fondue, które bardzo popularne są również więcej i bez których coraz więcej Niemców nie może sobie wyobrazić Bożego Narodzenia.
Co ciekawe, oba słowa mogą mieć dwa rodzajniki:
die / das Fondue
die / das Raclette
Pod hasłem fondue najczęściej rozumie się Käsefondue (istnieje też Schokoladenfondue albo Fleischfondue).
DUDEN tak definiuje fondue:
(schweizerisches) Gericht, bei dem kleine Stücke Brot bei Tisch in eine durch Erhitzen flüssig gehaltene Mischung von Hartkäse, Weißwein, Kirschwasser und Gewürzen getaucht und dann gegessen werden; Käsefondue
das Gericht – danie, potrawa
kleine Stücke Brot – małe kawałki chleba
das Erhitzen – podgrzewanie
der Hartkäse – ser twardy
das Kirschwasser – wiśniówka
die Gewürze – przyprawy
tauchen – zanurzać
die Fonduegabel – widelec do fondue
A co to jest raclette?
Raclette – schweizerisches Gericht, bei dem die Essenden Hartkäse schmelzen lassen und die weich gewordene Masse nach und nach auf einen Teller abstreifen
Hartkäse schmelzen lassen – topić ser twardy
nach und nach – stopniowo
die weich gewordene Masse auf einen Teller abstreifen – zdejmować / nabierać miękką masę na talerz
der Racletteofen – piecyk do raclette
der Raclette-Grill – grill do raclette
Co podaje się do raclette?
saure Gurken – kiszone ogórki
Essigzwiebel – cebula w occie
Senffrüchte
– owoce w syropie musztardowym
Tomaten – pomidory
Pfeffer aus der Mühle – pieprz z młynka
Warto zauważyć, że słowo Raclette oznacza nie tylko potrawę, ale i specjalny grill do jej przygotowania. Poza tym jest to również rodzaj sera.
Jak przygotować perfekcyjne fondue?
A co przygotowały dla Was inne germanistki?
Aleksandra z bloga Niemiecka sofa napisała o Christkind – tradycji z Norymbergi:
Nadszedł czas na ostatni już post z serii „Ja w Meksyku” (wszystkie znajdziecie tutaj).
Dzisiaj skupię się na mojej pracy dla VW w Puebli.
Na czym polegała moja praca?
Uczenie niemieckiego na poziomach A1-C2 – mogłam wybrać, czy chcę podpisać umowę na 30, na 35 czy na 40 godzin tygodniowo. Wybrałam umowę na 35 godzin. Prowadziłam kursy dla „normalnych” grup (8-15 osób), dla małych grup (zwykle 3 osoby) oraz kursy indywidualne (dla osób na wysokich stanowiskach). Poza tym oczywiście przejmowałam zastępstwa, przeprowadzałam i oceniałam egzaminy, a w soboty pracowałam w szkołach VW na mieście (Zavaleta, San Manuel, Diagonal). Nie musiałam pracować w soboty, ale chciałam. Od poniedziałku do piątku pracowałam w głównej siedzibie VW, czyli tam, gdzie odbywała się produkcja samochodów.
Muszę przyznać, że była to najlepsza praca, jaką miałam w życiu. Pełna wyzwań, wszystkie nadgodziny uczciwie płacone, szkolenia (zarówno wewnętrzne, jak i poza VW), możliwość podglądnięcia od środka produkcji samochodów. Było więc bardzo ciekawie. Na początku było ciężko, bo musiałam przyzwyczaić się do pracy na pełen etat (wcześniej nigdy nie pracowałam nigdzie na pełen etat), ale okazało się, że to tylko kwestia przyzwyczajenia.
Miałam bardzo fajnych kolegów (niemieckiego uczyli przede wszystkim Niemcy, więc nadal miałam kontakt z niemieckim na co dzień). Poza tym super współpracowało mi się z Meksykanami i z Amerykanami. Kontakt ze wszystkimi był naprawdę wspaniały. Kiedy miałam pytanie czy potrzebowałam pomocy, to nikt mnie nie zbywał. Rzadko udaje się tak dobra współpraca w zespole.
Podobało mi się to, że każdy nauczyciel miał opracowany plan rozwoju, czyli plan szkoleń, w których powinien wziąć udział.
Miałam bardzo pomocnych, wyrozumiałych szefów (a to raczej rzadkość).
Pracując dla VW, przeprowadziłam na żywo kurs na Facebooku. Było to dla mnie mega stresujące, ale byłam dumna z siebie, że dałam radę. Zebrał on bardzo pozytywne opinie, ale ja sama nigdy nie odważyłam się go obejrzeć. Podobno dalej jest dostępny na FB. Ten kurs był pierwszym tego rodzaju zorganizowanym i nagranym przez VW, a ponieważ osiągnął duży sukces, to zdecydowano się na kolejne (na pewno do chińskiego był następny).
Bardzo miło wspominam szkolenie w Goethe-Institut w mieście Meksyk, na którym byłam w czerwcu 2017. Było to kilkudniowe szkolenie. Miasto Meksyk zawsze mnie przerażało, dlatego super było dla mnie to, że na szkoleniu byłam z kilkoma innymi nauczycielami niemieckiego. Dotyczyło ono mediów w nauczaniu i było dla mnie bardzo ciekawe, dużo się na nim nauczyłam.
W Meksyku oczywiście bardzo podciągnęłam swój hiszpański.
I teraz czas na podsumowanie:
Czy wyjechałabym jeszcze raz? Czy podjęłabym tę samą decyzję?
Odpowiedź będzie krótka – nie. Opuszczenie Niemiec uważam za swój ogromny życiowy błąd i życzę sobie teraz, żebym posłuchała osób, które prosiły mnie, żebym została, ale…
…moja motywacja wyjazdu do Meksyku była dobra – chciałam poznać świat, zdobyć nowe doświadczenia. Zawsze byłam bardzo ambitną osobą, więc nie mogłam nie wyjechać. Jednak…
…spoglądam na to wszystko mądrzejsza o nowe doświadczenia. Ponieważ później moje życie potoczyło się bardzo źle i „skończyłam” tam, gdzie nigdy nie chciałam, to żałuję. Gdyby potoczyło się inaczej, to na pewno bym nie żałowała.
No i w sumie to mogłam sobie pojechać na wycieczkę do Meksyku. No cóż – było mnie stać.
Nie żałuję tylko jednego – mojej wspaniałej córki.
Wspomnienia z Niemiec:
Wszystkie zdjęcia są moją własnością i nie zgadzam się na ich wykorzystywanie.
Nadszedł czas na jeszcze jeden post z serii „Ja w Meksyku” (tutaj). Dzisiaj jeszcze kilka refleksji 🙂
Meksyk jest oczywiście niebezpiecznym krajem. Nie czułam się tam bezpiecznie, także dlatego, że w pracy każdy ostrzegał mnie i mówił, żebym uważała. W czasie mojej pracy dla VW kilku nauczycieli zostało napadniętych. Jednemu ukradziono „tylko” dokumenty, innemu samochód. W czasie mojego pobytu w Puebli dokonano morderstwa córki jakiegoś polityka. Było to morderstwo w biały dzień, w centrum miasta. Więc oczywiście nigdzie nie wychodziłam po zmroku, bardzo uważałam, kiedy dzwonił dzwonek do drzwi, chodziłam czy jeździłam tylko w bezpieczne miejsca (jeśli takie w ogóle były).
Codziennym niebezpieczeństwem były psy. Należę do osób, które boją się psów, a w Meksyku jest ich pełno. W Puebli ciągle widziałam jakieś psy na ulicach. Myślę, że sporo było wśród nich bezpańskich psów.
Bardzo miło wspominam pobyt na hacjendzie La Chautla – piękne miejsce.
Jeszcze kilka zdjęć zrobionych przy innych okazjach:
Meksykanie to bardzo fajny naród: bardzo otwarci, pomocni ludzie. Z większością byłam na „ty”, bardzo dobrze rozmawiało mi się z ludźmi i jedyne, co mnie denerwowało, to bliskość fizyczna, czyli że np. na powitanie wszyscy całowali mnie w policzek. Ale może denerwowało mnie to, bo po latach życia w Niemczech byłam nauczona dystansu między ludźmi i zwracania się do większości osób na „pan/pani”.
Drażniło mnie nieco komentowanie moich spraw osobistych przez niektórych ludzi, ale wynikało to zapewne z serdeczności i dobrej woli. No cóż, potem żałowałam, że nie posłuchałam Meksykanów w kilku sprawach, bo okazało się, że lepiej wiedzieli i dobrze mi radzili.
Zdziwiło mnie to, jak dobrze Niemcy odnajdują się w Meksyku. W VW w Puebli pracuje bardzo dużo Niemców. Większość z nich pozakładała rodziny i zostali w Meksyku już na stałe. Niemcy i Meksykanie – trudno chyba o bardziej odmienne narody, a jednak miałam wrażenie, że „porządni” Niemcy świetnie odnajdują się w Meksyku – kraju, w którym ciągle słyszy się, że coś będzie zrobione „ahorita”, czyli zaraz, dosłownie za chwilę, a nie wiadomo, kiedy „ahorita” nastąpi. Niemcy, których poznałam w pracy, od lat byli zachwyceni Meksykiem i zdecydowali się zostać tam na stałe. Były to nie tylko osoby, które założyły rodzinę, ale również single.
Chciałam napisać jeszcze o mojej pracy dla VW w Meksyku, ale zostawię to na następny raz 🙂
Wszystkie zdjęcia są moją własnością i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie.