Metody nauczania: Direkte Methode (direct approach)

Metody nauczania: Direkte Methode (direct approach)

W kolejnym poście z serii o metodach nauczania czas na metodę bezpośrednią rozwiniętą około 1910 roku.

Kładziono w niej nacisk na wymowę, a gramatyka nauczana była w sposób induktywny. Co oznacza induktywne nauczanie gramatyki? Polega ono na przejściu od szczegółów do ogółu, na zastosowaniu obserwacji, odnalezieniu wzorów, formułowaniu hipotez i wyciąganiu wniosków. W wielu podręcznikach przykłady prowadzą uczniów do formułowania ogólnych reguł.

Jaki był cel tej metody?

  1. Uczyć uczniów chętnych do odwiedzenia obcych krajów i chętnych do uczenia się.
  2. Porozumiewanie się w czasie podróży.
  3. Doświadczenie kultury: geografii, ludzi i historii.

Czego uczono?

  1. Dialogów, konwersacji.
  2. Czytano teksty o życiu ludzi w innych kulturach: o geografii, o zwyczajach, o polityce.
  3. Stosowano mapy i wizualne pomoce (przedmioty, zdjęcia).

Jakie metody stosowano? 

  1. Tak jak wcześniej wspomniałam, gramatyka była nauczana w sposób induktywny.
  2. Czytanie na głos.
  3. Konwersacje w praktyce.
  4. Rysowanie map, obrazków.
  5. Stosowanie techniki tzw. „information gap” – czyli jeden uczeń posiada mapę np. Anglii, na której nie ma rzek, drugi tę samą mapę, na której nie ma dużych miast. Oboje muszą uzupełnić swoje mapy, rozmawiając.
  6. Pytanie i odpowiadanie.
  7. Stosowanie techniki poprawiania samego siebie (self-correction). Miało to na celu przeniesienie części odpowiedzialności na ucznia. Mogło polegać to np. na powtarzaniu przez nauczyciela niepoprawnego zdania i zmotywowaniu ucznia do znalezienia błędu.

Źródła:

  1. Wiedza własna
  2. Kurs „Teach English Now! Theories of Second Language Acquisition by Arizona State University” (Coursera)

Metody nauczania: Direkte Methode (direct approach)

Metody nauczania: Grammatik-Übersetzungsmethode (Grammar Translation approach)

W nowej serii postów opowiem Wam o metodach uczenia się języków obcych. Uważam ten temat za bardzo interesujący, ponieważ wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, skąd tak wlaściwie wzięły się metody używane na lekcjach czy kursach.

Pierwsza metoda, której głównymi elementami były gramatyka i tłumaczenie (po niemiecku zwana GÜM), rozwinęła się około 1880 roku i przetrwała do XX wieku. W tamtych czasach nauczanie języków obcych koncentrowało się na metodach związanych z pisaniem. Dlaczego? Ponieważ języków obcych nie uczono po to, aby uczniowie w nich mówili. Wtedy mało kto miał okazję odwiedzać inne kraje, mało kto miał okazję mówić w języku obcym. Przede wszystkim w językach obcych czytano.

Wystarczy powiedzieć, że w XIX wieku nadal używano podręcznika do gramatyki łacińskiej napisanego w IV wieku (to nie pomyłka – w czwartym wieku). Był to podręcznik Ars Grammatica. W XIX wieku zaczęto coraz częściej nauczać języków nowożytnych.

Na czym polegało nauczanie?

Na analizie tekstów pisanych – tekstów specjalistycznych (o kulturze, historii), literackich (prozy i liryki, np. sonetów Shakespeare`a). Podstawą była Biblia i dzieła Homera. Następnie teksty były tłumaczone na język ojczysty. Kolejnym krokiem była analiza pojedynczych zdań w celu ćwiczenia struktur gramatycznych. Rzadko tłumaczono z języka ojczystego na obcy.

Porównywanie gramatyki polegało na porównywaniu części zdania – należało odmieniać je według osoby, rodzaju, liczby, przypadku, czasu i trybu.

Do poszczególnych tekstów podawano listy słownictwa. Nauczyciel najczęściej zadawał pytania w języku ojczystym, a uczniowie musieli odpowiadać w języku obcym. Sami nauczyciele nie mówili dobrze w nowożytnych językach, ponieważ byli filologami klasycznymi. Zadawano pytania do czytania ze zrozumieniem.

Uczniowie musieli tłumaczyć długie fragmenty dzieł literackich. Czytanie i tłumaczenie to podstawa tej metody.

Kogo uczono?

Młodych mężczyzn z bogatych rodzin.

Po co uczono?

Cele to: umiejętność czytania, tłumaczenia, pisania w języku obcym, dopiero potem mówienia (polegało ono na powtarzaniu wyizolowanych zdań). Docenienie klasycznej literatury, nauczanie kultury i moralności.

Co myślicie o tej metodzie? Czy można by sobie wyobrazić jej zastosowanie dzisiaj? 

Gościnny wywiad z Izą – autorką dwóch bardzo ciekawych blogów

Gościnny wywiad z Izą – autorką dwóch bardzo ciekawych blogów

Wstęp: jeśli zaglądniecie na blog o holenderskiej rodzinie królewskiej, na pewno nie pomyślicie, że prowadzi go tak młoda osoba jak Iza. Jej teksty są bardzo rzetelne, dokładne, starannie opracowane. Widać, że każdy tekst jest porządnie przygotowany i że Iza poświęciła mu sporo czasu. Od dawna podziwiam ją za jej pracę.
Dlaczego wywiad z Izą pojawia się na moim blogu? Jak wiecie, piszę tutaj nieraz także o rzeczach związanych z kulturą czy o ciekawostkach, a holenderska rodzina królewska jest powiązana z Niemcami (nieżyjący już mąż byłej królowej Beatrix był Niemcem).

Już od 2003 roku interesuję się monarchiami, więc odkąd zaczęły powstawać blogi na ich temat, jestem ich stałą czytelniczką. Kto też, ten znajdzie moje komentarze pod prawie wszystkimi wpisami koleżanek-blogerek 🙂
1. Izo, czy możesz nam powiedzieć na początek kilka słów o sobie?

Mam 16 lat i jestem uczennicą 1 klasy liceum. Rodzinami królewskimi interesuję się od prawie trzech lat. Od samego początku bardzo podobała mi się Holenderska Rodzina Królewska, co spowodowało, że w kwietniu 2015 założyłam bloga. Całkiem niedawno, w grudniu 2016, założyłam swojego drugiego bloga o Rumuńskiej Rodzinie Królewskiej. Oprócz rodzin królewskich i blogowania, moją pasją są podróże, czytanie książek (szczególnie historycznych, podróżniczych i kryminałów), skoki narciarskie, nauka języków i ostatnio, kino.

2. Dlaczego wybrałaś klasę z rozszerzonym niemieckim?

Przyznam szczerze, że głównym argumentem mojego wyboru był fakt, iż język angielski mi się znudził i chcę postawić na coś nowego. Poza tym, bardzo lubię język niemiecki, ale to też zasługa mojego nauczyciela, który uczył mnie go w ostatniej klasie gimnazjum. Rozważam studiowanie w którymś z krajów niemieckojęzycznych, ale to na razie tylko rozważanie, bo do studiów jeszcze trochę czasu mi zostało.

3. Czy sądzisz, że nauka niemieckiego ułatwia/ułatwi Ci naukę niderlandzkiego?

Języka niderlandzkiego uczyłam się prawie rok, po rozpoczęciu nauki w liceum zaprzestałam jej, ponieważ zaczął mi się mylić z niemieckim. Oba języki są do siebie bardzo podobne, niektóre słówka są takie same lub bardzo podobne, więc łatwo o pomyłkę. Na przykład, miałam okres kiedy myliłam słowo środa – zamiast Mittwoch mówiłam Woensdag. Denerwowało mnie to, dlatego postanowiłam poświęcić się językowi niemieckiemu. Jednak, kiedy tłumaczę jakieś teksty na bloga z języka niderlandzkiego, to dużo rozumiem, z biegiem czasu coraz więcej.

Król Willem-Alexander i królowa Maxima z córkami: księżniczką Alexią, księżniczką Ariane i księżniczką Amalią (następczyni tronu)

4. Co sprawiło, że prowadzisz dwa blogi o rodzinach królewskich: o holenderskiej i o rumuńskiej rodzinie królewskiej?

Holenderską Rodziną Królewską interesuję się od października 2014. Polubiłam tę rodzinę monarszą, a w szczególności parę królewską i ich córki. Poza tym w tamtym czasie nie było jeszcze bloga o HRK, dlatego kiedy myśl założenia bloga we mnie dojrzała, postanowiłam to zrobić. 2 kwietnia 2015 pamiętam jak dziś. Nie mogę uwierzyć, że już niedługo miną dwa lata. Wiadomo, początki mojej blogowej egzystencji były trudne, ale wydaje mi się, że najtrudniejszy okres minął, a teraz jest tylko lepiej.

Jeśli chodzi o mój drugi blog, to to akurat był impuls. Rumuńską Rodziną Królewską zainteresowałam się bliżej w sierpniu (wtedy kiedy było o niej głośno z powodu śmierci królowej Any). Zainteresowanie rosło, a gdy w grudniu przez moją głowę przemknęła myśl „Może założysz bloga?”, nie zastanawiałam się długo. Jakoś sobie z nimi radzę, choć te rodziny diametralnie się od siebie różnią (HRK to rodzina panująca, a RRK zdetronizowana. W Rumuńskiej Rodzinie Królewskiej nie ma ani dzieci ani hucznych ślubów (wręcz przeciwnie: afery i skandale), a to z reguły przyciąga czytelników). Staram się jednak zarażać swoją sympatią do tych rodzin, mam nadzieję, że to jeszcze mi się opłaci 🙂

5. Gdzie wyszukujesz ciekawe informacje do tekstów na blogu? Czy masz sprawdzone źródła?

Prawdziwą kopalnią wiedzy jest portal The Royal Forums. Podczas pisania notek bardzo często z niego korzystam. Mam też kilka ulubionych stron jeśli chodzi o wiadomości na temat obu rodzin. Dużo wiedzy czerpię też z filmów – Blauw Bloed (holenderski program telewizyjny poświęcony rodzin królewskim, jest z napisami holenderskimi co bardzo ułatwia oglądanie) oraz Ora Regelui (można powiedzieć, że to rumuński odpowiednik Blauw Bloed, ale poświęcony tylko Rumuńskiej Rodzinie Królewskiej). Mam też kilka książek poświęconych HRK, napisanych po angielsku, niemiecku i niderlandzku.

6. Czy regularne pisanie na blogu, wyszukiwanie ciekawych informacji, redagowanie tekstów zajmuje Ci dużo czasu?

To zależy o czym piszę. Jeśli chodzi o wyjścia, to taka notka zajmuje mi koło 30-40 minut. Jeśli mam więcej czasu, to przygotowuję szkielet takiej notki dzień wcześniej, aby wszystko poszło sprawniej. Z notkami tematycznymi jest inaczej. Najczęściej rozkładam je sobie na kilka dni, dzięki temu mam czas, aby wszystkie jej elementy dokładnie przemyśleć. Są tematy, na które lubię pisać, chociażby historyczne. Pisanie jednej z serii na moim blogu („Potomkowie Willema I”), stricte historycznej, sprawiło mi ogromną przyjemność. Nie lubię pisać o patronatach czy fundacjach. Nudzi mnie to i kiedy mam napisać notkę o patronatach odkładam ten plan na jak najpóźniej 😉 Lubię też tłumaczyć różne teksty. Czasowo, staram się poświęcać notce tematycznej godzinę dziennie, choć nie zawsze, czasem nie mam nastroju i robię wszystko, tylko nie to. Ci, którzy regularnie zaglądają na moje blogi mogą zauważyć, że obecnie jest mnie „mało”. To z powodu cyklu notek, które przygotowuję na kwiecień – w tym miesiącu król Holandii, Willem-Alexander, będzie świętował 50-te urodziny, dlatego cykl poświęcony jest osobie króla.

7. Co najbardziej lubisz w blogowaniu?

Oczywiście pozytywne komentarze. Są strasznie budujące, motywują do dalszej pracy. Poza tym, sądzę, że dzięki blogowaniu uczę się nowych rzeczy, poprawiam zdolności informatyczne, polepszam swoją znajomość języków obcych. I oczywiście poznaję nowych ludzi 🙂

Bardzo dziękuję Izie za odpowiedzi na moje pytania i zapraszam na jej oba wspaniałe blogi:

Holenderska rodzina królewska

Rumuńska rodzina królewska

Zdjęcie

Metody nauczania: Direkte Methode (direct approach)

W 80 blogów dookoła świata: 10 porad dla turysty

Dzisiaj w ramach akcji „W 80 blogów dookoła świata” przygotowałam dla Was wpis z dziesięcioma radami / wskazówkami dla turysty.

No cóż, mieszkam w regionie tak turystycznym, że w sezonie mam dość 🙂 Nie tylko ja zresztą. W sezonie, który trwa pełną parą, trudno jest poruszać się po mieście, bo turyści często zachowują się tak, jakby nie obowiązywały ich zasady. Poza tym często muszę zatrzymywać się w drodze, żeby nie wejść w kadr zdjęcia (no w sumie nie muszę, ale zatrzymuję się, żeby nie zepsuć komuś zdjęcia).

  1. Nie zdziw się, jeśli ktoś powita Cię mówiąc: „Mahlzeit!” Tutaj to zwyczajowe powitanie, mające tyle wspólnego z posiłkiem, że początkowo witano się tak w porze obiadowej. Obecnie znacznie wcześniej.
  2. Nad Mozelą jest bardzo dużo zamków i ruin zamków. Są specjalne trasy dla turystów z naciskiem na zwiedzanie zamków. Wiele miejscowości ma w nazwie „Burg.” W moim mieście, czyli Traben-Trarbach, są ruiny zamku Grevenburg. Tak jak większość zamków, znajduje się on na wzgórzu, skąd można podziwiać panoramę doliny.
  3. Jeśli chcesz spróbować lokalnych specjałów, to nie idź do zwykłych restauracji, lecz raczej do knajp prowadzonych przez właścicieli winnic. Mają one niepowtarzalną atmosferę, można tam oczywiście spróbować lokalnego wina, a poza tym dobrze pojeść. Będąc nad Mozelą, nie można nie spróbować tutejszego wina. Ja najbardziej lubię „lieblich”.
  4. Wybierz się na rejs statkiem. Ja co prawda nigdy nie płynęłam statkiem, ale każdy poleca 🙂
  5. Nad Mozelą jest wiele ścieżek rowerowych i tras wędrówkowych. Dużo turystów przyjeżdża tu tylko po to, żeby wędrować albo jeździć na rowerze.
  6. Będąc nad Mozelą, nie można nie pochodzić po winnicach.
  7. W wielu miejscowościach nad Mozelą, w tym także w Traben-Trarbach, jest prawdziwy podziemny świat z długimi trasami podziemnymi. Można pozwiedzać piwnice na wino.
  8. Przygotuj się na ekstremalną zmienność pogody. Nawet jeśli jest pięknie i niebo jest jaśniutkie, bez jednej chmurki, zabierz ze sobą parasol. Za minutę niebo może być całkowicie ciemne i może rozpocząć się nawałnica. Wtedy co prawda parasol na niewiele się zda, ale dobrze wziąć ubranie przeciwdeszczowe. Ja jestem ciągle mobilna na rowerze i nie ma ani JEDNEGO dnia, w którym nie mam ze sobą ubrania na zmianę.
  9. Nie denerwuj się na turystów z Holandii i Belgii – oni po prostu tacy są 🙂 Zawsze kiedy mówię: „sorry za spóźnienie, jechałam za turystą z Holandii”, to każdy kiwa głową ze zrozumieniem 🙂 Ja oczywiście śmigam rowerkiem, to się nie zmienia. Czasami nie ma niestety jak pojechać po chodniku. Najwięcej turystów jest tu właśnie z Belgii i Holandii, potem z Francji, Luksemburga i Wielkiej Brytanii, ze Szwecji i Norwegii także.
  10. Przyjedź w sezonie, który trwa od kwietnia do października. W porze zimowej wiele restauracji i atrakcji turystycznych jest zamkniętych.

 

Ruine Grevenburg

Die Traben-Trarbacher Unterwelt

 

Kilka zdjęć mojego autorstwa:

DSCN3724

DSCN3732

DSCN3749

DSCN3757

DSCN3772

DSCN3784

DSCN3811

DSCN3835

DSCN3849

Obraz 028

Obraz 029

Obraz 030

Obraz 046

Obraz 399

Obraz 896

Obraz 907

Dzisiejszy wpis jest częścią akcji „W 80 blogów dookoła świata”

80blogow

Co miesiąc blogerzy językowo-kulturowi przygotowują dla Was posty na wybrany temat. To wspaniała inicjatywa umożliwiająca wymianę doświadczeń i opinii, a także oczywiście naukę języka. Zachęcam do odwiedzin na innych blogach:

Chiny:

Biały Mały Tajfun – 10 porad – http://baixiaotai.blogspot.com/2016/07/10-porad.html

 

Finlandia:

Suomika – 10 porad dla turysty w Finlandii

http://suomika.pl/10-porad-dla-turysty-finlandii/

 

Francja:

Madou en France – Francuski poradnik turysty w pigułce http://www.madou.pl/2016/07/Francja-poradnik-turysty.html

 

Francuskie i inne notatki Niki – Pierwszy raz w Paryżu czy we Francji? Dekalog porad

http://notatkiniki.blogspot.com/2016/07/pierwszy-raz-w-paryzu-czy-we-francji.html

 

Gruzja:

Gruzja okiem nieobiektywnym:  Pierwszy raz w Gruzji- 10 grzechów głównych

http://innagruzja.blogspot.com/2016/07/pierwszy-raz-w-gruzji-10-grzechow.html

 

Hiszpania:

Hiszpański na luzie – Jak połączyć urlop w Hiszpanii z turystyką językową. 10 porad

http://www.hiszpanskinaluzie.pl/2016/07/urlop-w-hiszpanii-rady.html

 

 

Japonia:

Japonia-info.pl – Porady dla wyjeżdżających do Japonii – http://japonia-info.pl/porady-dla-wyjezdzajacych-japonii/

 

Kirgistan:

 

Enesaj.pl – Pierwsza podróż do Kirgistanu

http://enesaj.pl/2016/07/pierwsza-podroz-do-kirgistanu/

 

Litwa:
Na Litwie – 10 porad dla turysty jadącego pierwszy raz na Litwę
http://nalitwie.wordpress.com/2016/07/25/10-porad-dla-turysty-jadacego-pierwszy-raz-na-litwe

 

Niemcy:

Nauka Niemieckiego w Domu : 10 porad dla turysty w Niemczech: http://niemieckiwdomu.pl/10-porad-dla-turysty-niemczech/

 

Niemiecki po ludzku: 10 porad dla turysty

http://niemieckipoludzku.pl/?p=2021

 

Norwegia:

Norwegolożka: Pierwszy raz w Norwegii – co warto wiedzieć? https://norwegolozka.wordpress.com/2016/07/25/pierwszy-raz-w-norwegii-co-warto-wiedziec

 

Pat i Norway – 10 porad dla turysty w Bergen

http://patinorway.blogspot.com/2016/07/235-10-porad-dla-turysty-w-bergen.html

Szwajcaria:

Między Francją a Szwajcarią – Szwajcaria: Praktyczne informacje dla turystów

http://www.miedzy-francja-a-szwajcaria.pl/2016/07/szwajcaria-praktyczne-informacje.html

 

Wielka Brytania:

Angielski dla każdego – 10 porad dla turysty jadącego pierwszy raz do Anglii http://angdlakazdego.blogspot.com/2016/07/10-porad-dla-turysty-jadacego-pierwszy.html

 

English Tea time – 10 wskazówek jak zaplanować wyjazd do Londynu http://www.english-tea-time.com/603-10-wskaz%C3%B3wek-jak-zaplanowa%C4%87-wyjazd-do-londynu.html

 

Language Bay-  10 porad dla turysty jadącego pierwszy raz do Londynu- „W 80 blogów dookoła świata #28”

http://language-bay.blogspot.com/2016/07/10-porad-dla-turysty-jadacego-pierwszy.html

 

Włochy:

Italia nel cuore – Nasz “pierwszy raz” we Włoszech…10 praktycznych porad
https://italianelcuoreblog.wordpress.com/2016/07/25/nasz-pierwszy-raz-we-wloszech-10-praktycznych-porad/

 

Dziś „Fastnachtsdienstag”

Dziś „Fastnachtsdienstag”

Dziś „Fastnachtsdienstag”

Fastnachtsdienstag, czyli dzisiejszy dzień, to ostatni
wtorek karnawału. Jest on określany również jako Faschingsdienstag,
Karnevalsdienstag, Veilchendienstag
. Ponieważ jest to ostatni dzień karnawału,
jest on świętowany bardzo hucznie w regionach, m.in. również w moim regionie
Niemiec.

Nazwa Veilchendienstag, czyli fiołkowy wtorek, jest
prawdopodobnie nawiązaniem do Rosenmontag. Ktoś, kto wpadł na tę nazwę,
skojarzył Rosenmontag z różami, chociaż nazwa nie ma nic wspólnego z różami, o
czym pisałam wczoraj.
Z dniem tym są związane różne lokalne tradycje, np. spalenie
szmacianej lalki wielkości człowieka (die Nubbelverbrennung). Der Nubbel jest
symbolem wszystkich „trudności” związanych z karnawałem, przede
wszystkim ilości wydanych pieniędzy.
Wcześniej Fastnachtsdienstag zwany był Beichtdienstag. Był
to dzień modlitwy i przygotowania na Wielki Post. W wielu miejscowościach w ten
właśnie dzień odbywa się karnawałowy pochód, np. w Mönchengladbach.
die Fastnacht – ostatki
der letzte Dienstag des Karnevals – ostatni wtorek karnawału
das Veilchen – fiołek
der Nubbel – określenie szmacianej lalki wielkości człowieka
die Verbrennung – spalenie
das ausgegebene Geld – wydane pieniądze
beichten – spowiadać się
die Beichte, -n – spowiedź
das Gebet, -e – modlitwa
die Fastenzeit – Wielki Post, post
Nubbelverbrennung in Leverkusen
Dziś „Rosenmontag”

Dziś „Rosenmontag”

Rosenmontag, czyli ostatni poniedziałek karnawału, przypada w tym roku dzisiaj. Jest to zawsze ostatni poniedziałek przed środą popielcową. W Rosenmontag odbywają się pochody karnawałowe. W ten dzień dzieci nie mają lekcji w szkołach (tak jest przynajmniej w moim kraju związkowym), a sklepy czynne są krócej. W wielu firmach pracownicy mają wolne, mimo że nie jest to dzień wolny od pracy.



Skąd wzięła się nazwa „Rosenmontag”?

Pierwotnie był to czwarty poniedziałek po karnawale, przypadający po czwartej niedzieli Wielkiego Postu. Od XI wieku niedziela ta była zwana „Rosensonntag„, ponieważ papież błogosławił wtedy złotą różę i wręczał ją zasłużonej osobistości.

Słownik języka niemieckiego braci Jakoba i Wilhelma Grimmów podaje inne wyjaśnienie. Według nich nazwa pochodzi z języka średnio-wysoko-niemieckiego, od słowa „Rasenmontag„, gdzie czasownik „rasen” oznaczał „szaleć, wariować”. Był to więc „rasender Montag” – „szalony poniedziałek”.

Pierwszy zorganizowany pochód karnawałowy odbył się 10 lutego 1823 roku w Kolonii. Dzisiaj jest to szczytowy punkt karnawału ulicznego. W takich miastach, jak Kolonia, Moguncja czy Düsseldorf, takie pochody są ogromnym widowiskiem, na które przybywają turyści. Pochody odbywają się jednak nie tylko w wielkich miastach, np. w moim regionie każda wioska ma swój „Karnevalsumzug„. Przez miasto ciągnie pochód złożony z ozdobionych samochodów, przebranych postaci. Dzieciom rzucane są słodycze, szmaciane lalki i inne małe prezenty. Największy pochód odbywa się w Kolonii i ma długość około 8 km. Co roku wybierane jest hasło przewodnie, w 2016 jest to: „Mer stelle alles op der Kopp„.

der Papst (Päpste) – papież
segnen – błogosławić
überreichen – wręczać
die Persönlichkeit, -en – osobistość
golden – złoty
eine goldene Rose – złota róża
die Fastenzeit – post
der Karnevalsumzug (der Karnevalszug, der Faschingsumzug) – pochód karnawałowy
die Stoffpuppe, -n – szmaciana lalka
der Festwagen – tak nazywa się ozdobiony pojazd biorący udział w pochodzie

Kilka wozów biorących udział w dzisiejszym pochodzie (źródło) w Kolonii. Jak widzimy, poruszane są aktualne tematy:

 

Dziś „Weiberdonnerstag”

Dziś „Weiberdonnerstag”

Muszę przyznać, że nie znoszę tych dni. Tzn. karnawału, ludzi chodzących w kostiumach po ulicy, wcześniej zamkniętych sklepów itd. Dzisiaj moi uczniowie byli w nastroju karnawałowym. Dla większości z nich jest to coś zupełnie nowego, gdyż większość nie pochodzi z Europy.

Dzisiaj uczniowie z jednej grupy zapytali mnie, dlaczego „Weiberdonnerstag” nazywa się „Weiberdonnerstag”. Wyjaśniłam im, że „das Weib” to stare słowo na „die Frau”. Kiedyś było ono neutralne, dzisiaj jest obraźliwe.

W moim kraju związkowym, czyli Rheinland-Pfalz, Weiberdonnerstag jest bardzo ważnym dniem. Większość sklepów zamykana jest wczesnym przedpołudniem i większość szkół kończy lekcje o 13:00. Tak było dzisiaj też w szkole, w której uczę, dlatego prowadziłam lekcje tylko w jednej grupie. Dużo osób chodzi po ulicy w kostiumach karnawałowych i ogólnie ludzie szaleją. Tak jak wcześniej pisałam, bardzo nie lubię karnawału, ale to pewnie kwestia gustu jak wszystko. Nie mogę doczekać się środy 🙂

 

Są również inne określenia na ten dzień: Weiberfasching, Wieverfastelovend(w Kolonii), Fettdonnerstag (w Akwizgranie i okolicach), Schwerdonnerstag (w Koblencji), Weiberfasnet (po szwabsku). U mnie mówi się Weiberdonnerstag. Dzień ten przypada na ostatni czwartek przed środą popielcową (Aschermittwoch). Kiedyś kobiety i dziewczęta zrywały sobie nawzajem z głów czepki. Podczas Weiberfastnacht kobiety przejmowały władzę we wsiach i w miastach. Dzisiaj częsty jest zwyczaj polegający na tym, że kobiety obcinają mężczyznom krawaty. Karnawał, jaki dzisiaj znamy, świętowany jest od 1823 roku.
der Karneval (der Fasching) – karnawał
die Karnevalszeit – czas karnawału
die Karnevalswoche – tydzień karnawałowy
die Karnevalsveranstaltung – impreza karnawałowa
die Fastnacht – ostatki
das Kostüm, -e – kostium
der Ball, Bälle– bal, bale
die Sitzung (Karnevalssitzung) – zorganizowana impreza, na której świętuje się karnawał
die Büttenrede– mowa karnawałowa
sich verkleiden als – przebierać się za
in eine andere Rolle schlüpfen – wskoczyć w inną rolę
Czekolady cesarzy i królów

Czekolady cesarzy i królów

Na dziś przygotowałam dla Was krótki wpis o trzech cukierniach: po jednej z Austrii, Szwajcarii i Niemiec, które w swoim czasie miały zaszczyt dostarczać słodycze na dwory cesarskie i królewskie.




Demel to jedna z najlepszych wiedeńskich cukierni. Do dzisiaj pozostała wierna tradycji. Istnieje ona od 1786 roku. Już cesarz Franciszek Józef i jego żona Elżbieta (cesarzowa Sissi) zlecali dostawy słodkości z tej cukierni do zamku Hofburg. Demel był nadwornym dostawcą słodyczy. Słynne wyroby to m.in. tzw. „kocie języczki” czy Margueriten-Milch.

Kaiser Franz Joseph und Gattin Elisabeth (Sissi)

 

die Katzenzungen

Cukiernia Maestrani, która swoją działalność rozpoczęła w 1852 roku w Lucernie, łączy tradycję z nowoczesnością. Aquilino Maestrani nauczył się rzemiosła od swojego ojca. Szwajcarska czekolada produkowana według włoskich przepisów uchodziła za coś szczególnego. W 1884 roku Maestrani został nadwornym dostawcą króla Umberto I (król Włoch w latach 1878-1900).

die Maestrani-Fabrik (1859, St. Gallen)

Cukiernia Niederegger z siedzibą w Lubece jest słynna ze względu na swój marcepan. Dzisiaj jest ona prowadzona już w siódmym pokoleniu. Tajemnica przepisu tkwi w składniku porównywalnym z wodą różaną, który dodawany jest do migdałów i cukru. Rodzinne przedsiębiorstwo zostało założone w 1806 roku w Lubece, w 1908 roku cesarz Wilhelm II mianował Niederegger nadwornym dostawcą. Oferta firmy obejmuje ponad 300 produktów, sprzedawanych również w firmowej kawiarni w Lubece.

Niederegger in Lübeck

 

das Marzipan von Niederegger
Kaiser Wilhelm II.
Źródło:
Frau im Spiegel Royal. Heft Nr. 1/2016, s. 60-61
Słowniczek do tematu:
der Hoflieferant – nadworny dostawca
der Hof, Höfe – dwór
die Konditorei – cukiernia
der Konditor – cukiernik
die Köstlichkeit – rarytas
der Kaiser – cesarz
die Kaiserin – cesarzowa
der Gatte – małżonek
die Gattin – małżonka
die Katzenzungen – kocie języczki
der Familienbetrieb – firma rodzinna
das Handwerk – rzemiosło
etwas Besonderes – coś szczególnego, specjalnego
das Marzipan – marcepan
die Mandel, -n – migdał
die Zutat, -en – składnik
naschen – łasować, jeść słodycze
genießen – delektować się, rozkoszować się
die Naschkatze – łasuch, łakomczuch
Tradition und Moderne verbinden – łączyć tradycję i nowoczesność
der Tradition treu – wierny tradycji
Słówka „Abendland” i „Morgenland”

Słówka „Abendland” i „Morgenland”

Dzisiaj pora przyszła na omówienie bardzo ładnych słów „Abendland” i „Morgenland”. Skąd się wzięły w języku niemieckim i co oznaczają?

das Abendland (der Okzident, der Westen, die Alte Welt) – Zachód, dawniej: Stary Świat

abendländisch – zachodni

die abendländische Kultur – zachodnia kultura

die abendländische Tradition – zachodnia tradycja

die abendländische Kunst – zachodnia sztuka

das Morgenland (der Orient, der Osten) – Wschód, kraje wschodnie, Orient, najczęściej Bliski Wschód (der Nahe Osten), czasami do definicji jest też wliczany także Daleki Wschód (der Ferne Osten)

die drei Weisen aus dem Morgenland – trzej Mędrcy ze Wschodu

morgenländisch – wschodni, dawniej: orientalny

Skąd wzięła się nazwa „Morgenland”? 

Jest ona związana ze wschodem Słońca. Wcześniej było ono uznawane za pomoc w orientacji. Greckie określenie „Anatole” oznaczało „Wschód”. Słowo „Orient” pochodzi od łacińskiego „oriens” – „wschodzący”. Arabskie słowo „Mashreq” – 'Wschód” pochodzi od czasownika „yshruq” – „wschodzić”.

Określenie „Morgenland” wprowadził do języka niemieckiego Marcin Luter, który w swoim tłumaczeniu Biblii – w Ewangelii św. Mateusza – użył nazwy „Die Weisen aus dem Morgenland„. Dosłownie przetłumaczył on greckie słowo „Anatole„.

Sandro Botticelli: Adorazione dei Magi (Pokłon Trzech Króli), ok. 1475

Słowo „Abendland” 

Historia nazwy „Abendland” sięga jeszcze czasów Cesarstwa Rzymskiego. Łacińskie „sol occidens” oznaczało „zachodzące Słońce”. Kaspar Hedio użył nazwy „Abendländer” po raz pierwszy w 1529 roku. Marcin Luter w swoim tłumaczeniu Biblii używał nazwy „Abend„.

W 80 blogów dookoła świata: 3 ważne dla mnie produkty w Niemczech

W 80 blogów dookoła świata: 3 ważne dla mnie produkty w Niemczech

We wspólnej akcji blogerów językowych przyszedł czas na temat „Moje 3 ulubione produkty z kraju X”. Muszę przyznać, że jest w Niemczech dużo produktów, które bardzo lubię i które regularnie kupuję. Dokonanie wyboru było trudne, ale ostatecznie wybrałam 3 ważne produkty. Oto one:

1. Hüttenkäse (twaróg gruboziarnisty) firmy Danone. Produkt tej firmy jest jednym z najdroższych wśród twarogów w opakowaniach 200g, ale warto w niego zainwestować.

2. Terminarz Chäff Business-Timer wydawnictwa „Häfft-Verlag”.

Doskonały terminarz dla zajętych osób, można się z nim świetnie zorganizować. Przejrzysty, starannie wykonany – czego chcieć więcej? Nigdzie się bez niego nie ruszam. Kupuję go co roku, a na rok 2016 już się zaopatrzyłam:

Vergessen war gestern. Stressfrei ist heute„.

3. Franzbranntwein firmy „Allgäuer Latschen Kiefer”. Po polsku „Franzbranntwein” to „wódka francuska” (jest tak, ponieważ Francja była największym producentem). Specyfik ten kupuję w aptece za 9,95 euro. Dlaczego w aptece? Ponieważ jest to wódka lecznicza, służąca do nacierania bolących miejsc. Wielu osobom pomaga na bóle stawów, mi również. Kiedy czasem naciągnę sobie mięsień, ból dzięki „Franzbranntwein” szybko mija. Używam codziennie wieczorem – po całym dniu chodzenia nogi niesamowicie bolą, a ten specyfik zdecydowanie pomaga go zlikwidować. Używam go również co kilka dni do pielęgnacji włosów – po prostu wcieram go we włosy i wyglądają wtedy lepiej niż po wszystkich specyfikach firm kosmetycznych, jakie kupowałam. Oczywiście robię to również wieczorem, żeby w trakcie nocy zapach alkoholu ulotnił się.

Zdjęcie 1

Zdjęcie 2

Zdjęcie 3

Dzisiejsza akcja „W 80 blogów dookoła świata” jest wspólną akcją blogerów językowych

Co miesiąc zajmujemy się jednym, wybranym tematem. Zachęcam Was do poczytania notek na innych blogach. Sama idea akcji ma na celu porównanie – jak to jest w innych krajach? Przenosząc się na poszczególne blogi, można się tego dowiedzieć i trochę zwiedzić świat.

Jeśli ktoś prowadzi bloga językowego / kulturowego, to na Facebooku może dołączyć do naszej grupy:

Blogi językowe i kulturowe

Zapraszam do poczytania, co przygotowali dla Was inni blogerzy:

Austria:
Viennese breakfast
3 austriackie produkty – marki

Chiny:
Biały Mały Tajfun
Moje 3 ulubione yunnańskie produkty

Francja:
Francais-mon-amour
Moje ulubione produkty z Francji

Love for France
Moje ulubione francuskie kosmetyki

Francuskie i inne Notatki Niki
Moje trzy ulubione morskie produkty z Francji

Między Francją a Szwajcarią
Moje ulubione francuskie produkty

Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim
Moje francuskie TOP3, czyli jak zatrzymać przy sobie Francuza

Madou en France  Ekosprzątanie, czyli moje ulubione francuskie produkty do domu

Gruzja:
Gruzja okiem nieobiektywnym
Gdy mi ciebie zabraknie

Hiszpania:
Hiszpański na luzie
Trzy pyszne hiszpańskie produkty

Irlandia:
W Krainie Deszczowców
Moje trzy ulubione irlandzkie produkty

Kirgistan:
O języku kirgiskim po polsku
 Moje ulubione produkty z Kirgistanu

Niemcy:
Niemiecka Sofa
3 rzeczy z Niemiec

Językowy Precel
Moje 3 ulubione niemieckie produkty

Norwegia:
Pat i Norway
Trzy ulubione norweskie produkty

Szwajcaria:
Szwajcaria moimi oczami
 Moje trzy ulubione szwajcarskie produkty

Szwajcarskie Blabliblu
Mój osobisty top 3 szwajcarskich produktów

Szwecja:
Szwecjoblog
3 ulubione wynalazki ze Szwecji

Turcja:
Turcja okiem nieobiektywnym
Smak i zapach granatów

Wielka Brytania:
Angielska Herbata
Moje trzy brytyjskie naj
Angielski C2
Moje 3 ulubione
Head Full of Ideas
Moje 3 ulubione produkty z Wielkiej Brytanii

Wietnam:
Wietnam.info
3 produkty z Wietnamu, które warto polubić

Włochy: 
Studia,parla, ama –  Moje trzy ulubione włoskie produkty

Krótka historia równouprawnienia kobiet i mężczyzn w Niemczech

Krótka historia równouprawnienia kobiet i mężczyzn w Niemczech

Dzisiaj krótka historia sytuacji kobiet w Niemczech w XX wieku. Słownictwo do tematu znajdziecie tutaj, ukazało się na blogu już 19 października 2012 roku:

Das Thema: „Die Gleichberechtigung”

Prawo wyborcze dla kobiet zostało wprowadzone w 1918 roku, a więc już po upadku monarchii. W 1928 roku zniesiono prawo męża do cielesnego karania żony.

Rola kobiety w III Rzeszy

Zadanie kobiety polegało na tym, aby „ofiarować” ojczyźnie jak najwięcej dzieci. Po urodzeniu piątego dziecka kobieta otrzymywała krzyż zasługi. Podczas wojny zadaniem kobiety było oczywiście także wspieranie męża walczącego na froncie poprzez wzorowe prowadzenie gospodarstwa domowego i zapewnienie materialnego bytu rodzinie.

Ustawa o równouprawnieniu 

3 maja 1949 roku w życie weszła konstytucja Republiki Federalnej Niemiec, w której trzecim artykule znajdowało się zdanie: „Mężczyźni i kobiety są równouprawnieni”. Uchwalenie tego artykułu poprzedzone było ożywioną dyskusją. Na początku obradujący nie uważali tego za konieczne, ponieważ zasady obowiązujące w Republice Weimarskiej (1919-1933) uważali za wystarczające. Jedynie doktor prawa Elisabeth Selbert (1896-1986) uważała równouprawnienie płci za naturalne prawo, i to we wszystkich dziedzinach. Wymusiła wprowadzenie ustawy także poprzez publiczne protesty. Do marca 1953 roku obowiązywały regulacje przejściowe, polegające na tym, że wszystkie ustawy niebędące w zgodzie z nową miały być dopasowane.

Znaczek z podobizną Elisabeth Selbert wydany w 1987 roku w serii „Frauen der deutschen Geschichte”

Równouprawnienie w latach 50-tych

Dopiero od roku 1957 równouprawnienie zaczęło faktycznie obowiązywać. Do roku 1959 obowiązywało prawo mówiące o tym, że to ojciec decyduje o dzieciach, kiedy rodzice nie mogą zawrzeć zgody w sprawach wychowania. Zostało wtedy zniesione wyłączne prawo ojca do reprezentowania dzieci w sprawach urzędowych.

Także do roku 1957 obowiązywała ustawa o mówiąca o tym, że kobiety nie mogły pracować bez zgody męża. Wcześniej, kiedy mężczyzna nie zgadzał się na pracę zarobkową żony, mógł po prostu rozwiązać jej umowę o pracę.

Kolejne dziesięciolecia 

Sytuacja kobiet nie była idealna, ponieważ jeśli nie mogły one pogodzić pracy zarobkowej i obowiązków domowych, był to powód do rozwodu. Wtedy kobieta nosiła winę za rozpad małżeństwa, traciła również prawo do opieki nad dziećmi. Dopiero od 1 lipca 1978 sytuacja się zmieniła, wtedy zmieniono ustawę o prawie małżeńskim.

Nie zmieniono jednak ustawy o nazwisku, przy zawieraniu małżeństwa kobieta musiała przyjąć nazwisko męża. Jej nazwisko panieńskie mogło być ewentualnie dodane. Dopiero w 1994 roku został zniesiony obowiązek noszenia wspólnego nazwiska przez małżonków.

50 Jahre Gleichberechtigungsgesetz

Zdjęcie

Pierwsze zajęcia z uchodźcami + Obiad u Niemca

Pierwsze zajęcia z uchodźcami + Obiad u Niemca

Dzisiaj chciałabym wspomnieć o mojej nowej pracy. Nie zmieniłam pracy, lecz doszło mi nowe zajęcie. Bardzo się cieszę, gdyż moja nowa praca jest pracą w moim zawodzie, czyli nauczycielki niemieckiego jako języka obcego, a to jest to, co lubię robić najbardziej.

Kiedy kilka tygodni temu byłam przedstawić się w urzędzie ds. migrantów w Trier, dowiedziałam się, że jest ogromne zapotrzebowanie na osoby w moim zawodzie. Oglądam codziennie wiadomości w niemieckiej telewizji, słyszę o setkach tysięcy uchodźców, ale nigdy nie pomyślałam, że mogłaby to być szansa dla mnie. Nawet jeśli taka myśl się pojawiła, to przy mojej wypełnionej dobie nie miałam nawet czasu się tym zająć. Zapytano mnie, czy mogę uczyć niemieckiego w trzech szkołach (jedna w moim mieście, dwie w innym). Oczywiście odpowiedziałam twierdząco. Dostałam więc łącznie 12 godzin w tygodniu.

W jednej szkole mam grupę polskich dzieci, w dwóch pozostałych dwie grupy uchodźców. Na razie mogę opisać moje pierwsze wrażenia. Są to ludzie z Syrii, Erytrei, Somalii, Iraku, Afganistanu. Dodatkowo są także osoby z Turcji. Uczą się oni zawodu.

Kiedy poszłam na pierwsze zajęcia, to nie miałam pojęcia, jaki poziom mają moje grupy. Jako doświadczona nauczycielka niczego się nie bałam. Miałam ze sobą materiały na każdy poziom, a poza tym mogę poprowadzić każdą lekcję spontanicznie. Wystarczy, że ustalę jej temat. Wszystkie pomysły są w mojej głowie.

W jednej grupie są osoby będące już dłużej w Niemczech. Znają już trochę niemiecki. Polubiłam tę grupę, jak na razie dobrze się razem uczymy i bawimy. Ostatnio pracowaliśmy nad rozumieniem tekstu czytanego, poziom A2. Robię z nimi również ćwiczenia ortograficzne i gramatyczne.

Druga grupa jest zupełnie inna. Są to osoby, które nie umieją czytać i pisać. Tylko jeden chłopak umiał pisać, lecz w swoim języku ojczystym – perskim – w nim są bardzo dziwne dla mnie znaki. Prowadzę więc kurs niemieckiego z alfabetyzacją, co jest dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem. Już zaopatrzyłam się w moje podręczniki, ale większość treści lekcji to i tak moja inwencja twórcza.

Na zajęciach z nimi cały czas coś mnie zaskakuje i widzę, jak bardzo muszę się pilnować. Na początku trudno było mi się od nich dowiedzieć, które to imię, a które nazwisko. W końcu się udało 🙂 Wcześniej mieli już kilka lekcji z alfabetu łacińskiego, ale dalej litery im się mylą, opuszczają je przy przepisywaniu. Trudno im połączyć głoskę z literą lub literami. Musimy dojść małymi krokami do celu.

A dlaczego muszę się pilnować? Zdałam sobie sprawę, że europejski sposób nauczania jest dla nich całkiem obcy. Jednym razem chciałam z nimi ułożyć domino do tematu „Tiere”, a okazało się, że oni w ogóle nie znają czegoś takiego jak domino. Cały czas mi je rozwalali 🙂 W końcu jakoś im pokazałam, żeby nie dotykali tych karteczek i sama ułożyłam to domino, to wiedzieli, o co chodzi 🙂

Na tej samej lekcji pokazywałam im obrazki z meblami i sprzętami domowymi. Nazywaliśmy rzeczy na obrazkach. Na jednym z nich był dywan, więc powiedziałam: „Das ist vielleicht ein Teppich” (To może dywan). Nie wiem dlaczego powiedziałam „vielleicht” (może), bo jasne, że na obrazku był dywan. Spontanicznie. Oni więc pomyśleli, że „dywan” to po niemiecku” Vielleichtteppich” (możedywan) i cały czas tak potem mówili 🙂 Musiałam im wytłumaczyć, że „dywan” to tylko „Teppich”.

Na razie bazuję na wizualizacji. Ostatnio pokazywałam rzeczy znajdujące się w klasie i różne, które miałam ze sobą. Jak zawsze nazywaliśmy je po niemiecku. Uczniowie pozytywnie mnie zaskoczyli, pokazując mi na długopisy i zeszyty i dając w ten sposób znak, że chcą te wyrazy też napisać. Miło 🙂 Chłopak z drugiej grupy sam pytał mnie, czy może długi tekst przepisać 2 razy, bo musi ćwiczyć pisanie po niemiecku. Bardzo miło 🙂

Na co dzień słyszy się o analfabetach, ale nie można zdawać sobie sprawy, co to właściwie znaczy. Oczywiście nie mogę wczuć się w sytuację uczniów z drugiej grupy, ale mogę próbować sobie wyobrazić, jak trudno musi być, jeśli można zdawać się tylko na rozpoznawanie symboli…

Jestem szczęśliwa, że mogę zdobyć takie doświadczenia zawodowe. Od czasu do czasu będę zdawać relację.

Na kursie alfabetyzacji korzystam np. z następujących podręczników:

Poza tym z wielu innych materiałów, które zgromadziłam przez lata nauczania.

W tym miejscu pragnę podziękować wszystkim, którzy dali mi na Facebooku rady dotyczące alfabetyzacji 🙂

Miałam również napisać o obiedzie, na który zostałam zaproszona przez znajomego Niemca. Obiecał, że będzie coś polskiego do jedzenia i słowa dotrzymał. Wszystko mi smakowało, ale najbardziej mięso z sosem. Było tak, ponieważ smak był identyczny jak u mojej mamy. Wielokrotnie próbowałam go sama odtworzyć, ale nigdy nawet nie zbliżyłam się do tego smaku. Byłam bardzo zaskoczona, że gdzieś może smakować tak samo. Poza tym były ziemniaki z jakąś polewą. Nie pytałam, jaką, bo było tyle tematów do rozmowy, że nie zapytałam o jedzenie. Poza tym rosół, który bardzo, bardzo mi smakował. Prawie jak u mamy 🙂

Zdjęcia