Skończyłam 33 lata dwa dni temu, 6 lipca. Post z 33 faktami ukazuje się więc z małym opóźnieniem. Tutajznajdziecie wszystkie posty z serii „O mnie i mojej pracy”.
Mama małej Emilki urodzonej w marcu 2018. To na pewno moja najważniejsza i zdecydowanie najpiękniejsza, najbardziej pełna wyzwań i ambitna rola życiowa.
Lubię być matką. Lubię spędzać czas z moją córką, pokazywać jej świat i obserwować, jak go poznaje.
Myślę, że wiele możemy nauczyć się od dzieci.
Nauczycielka niemieckiego z zawodu i z zamiłowania.
Pasjonatka języków obcych (niemiecki, angielski, hiszpański, fiński).
Miałam epizody z francuskim (mówiłam całkiem nieźle, ale już zapomniałam), z włoskim oraz z łaciną.
Chcę nauczyć się jeszcze jednego języka obcego.
Miłośniczka dobrej literatury, rozwoju osobistego i antycznego Egiptu. Kiedyś zaczęłam uczyć się czytać hieroglify.
Przez siedem lat mieszkałam w Niemczech nad Mozelą. Bardzo tęsknię, to jest moje miejsce na Ziemi.
Przez ponad rok mieszkałam w Meksyku, pracując tam dla VW.
Nie znoszę telewizji i spokojnie mogłabym żyć bez telefonu – używam go tylko ze względu na pracę, w życiu prywatnym rzadko. Podobnie z mediami społecznościowymi.
Prowadzę własną firmę.
Mój ulubiony moment to poranki, najlepiej wczesne.
Lubię poniedziałki, nie lubię piątków.
Lubię kawę z mlekiem i ciszę, a kocham moją córkę i jej uśmiech.
Kiedyś byłam uzależniona od słodyczy, teraz w ogóle ich nie potrzebuję.
Nie mogę doczekać się kolejnych wojaży po świecie.
Lubię się uczyć. Cały czas rozwijam się jako nauczycielka. Biorę udział w szkoleniach, głównie online, w stacjonarnych na razie nie mogę.
Interesuje mnie coaching językowy i zaczęłam oferować go w mojej firmie.
Mam ogromne problemy z podejmowaniem decyzji. Do tej pory nie nabyłam tej umiejętności i mam nadzieję, że w kolejnej dekadzie życia się tego nauczę.
Nie jestem asertywna. Nadal się tego uczę.
Ciężko jest mi przyznać się do błędu.
Jestem bardzo cierpliwa.
Nie lubię w sobie tego, że czasami jestem niesprawiedliwa wobec innych i potem żałuję.
Uwielbiam uczyć.
Miałam różne epizody w życiu: byłam sprzątaczką, opiekunką osób starszych i podaj-przynieś-pozamiataj.
Nie lubię lata. Dla mnie to najgorsza pora roku.
Wierzę w Boga i jestem praktykującą katoliczką.
Chciałam kiedyś napisać doktorat, nawet znalazłam promotora i zebrałam materiały, ale z tego zrezygnowałam.
Uwielbiam czytać o wspinaczce wysokogórskiej. Marzę o tym, żeby kiedyś na własne oczy zobaczyć Himalaje.
Nie umiem dbać o kwiatki. Przy mnie uschną nawet te, których nie trzeba często podlewać.
Byłam pracoholiczką. Teraz jest pod tym względem trochę lepiej niż kiedyś.
Tydzień temu ogłosiłam tutajkonkurs, w którym do wygrania były 2 egzemplarze podręcznika wydawnictwa Edgard „Niemiecki w obrazkach. Słówka, rozmówki, gramatyka”. Jest on przeznaczony na poziomy A1-A2, a dla osób na poziomach B1-B2 może być doskonałą powtórką.
Dostałam tyle odpowiedzi na pytanie konkursowe i każda odpowiedź była tak ciekawa, że naprawdę chciałabym mieć nagrody dla wszystkich.
Pytanie konkursowe brzmiało:Który temat jest według Ciebie zaniedbywany w nauczaniu niemieckiego? Uzasadnij swoją odpowiedź.
Oto zwycięskie odpowiedzi:
Moim zdaniem w nauczaniu języka niemieckiego brakuje jasnego wytłumaczenia partykuł, są one w tekstach ,jednakże ich znaczenie często jest pomijane i traktuje się je tak jakby ich nie było. W szkole również w ogóle nie porusza się mowy potocznej, może nie zawsze jest ona ładna, jednakże to właśnie nią głównie posługują się Niemcy w typowej, towarzyskiej rozmowie. Szkolny język aczkolwiek poprawny i zrozumiany wywołuje u Niemców i innych narodów niemieckojęzycznych zdziwienie. Tak samo, uważam, że przynajmniej w skrócie przydałoby się podanie różnic między typowo niemieckim językiem używanym w Niemczech, a tym który jest używany w Austrii czy Szwajcarii. Różnice może nie są drastyczne, ale jednak widoczne.
(Komentarz Beaty zamieszczony tutaj na blogu) – Beato, bardzo proszę Cię o adres. Napisz do mnie: msurowiec2010@gmail.com
Wiesz ,nie znalazłam jeszcze zdań ani słów związanych z polityką .Tak z polityką. Pracuje jako opiekunka osób starszych ,a w Niemczech ludzie bardzo interesują się polityką. Myślę ,że to przydałoby się, żeby móc trochę rozmawiać z pdp na w/w temat .To tylko moje skromne zdanie.
(Komentarz Stanisławy z Facebooka)
Niesamowicie trudno było podjąć decyzję. Gratuluję zwyciężczyniom. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak uwzględnić te i inne proponowane tematy w moich przyszłych kursach.
Od wydawnictwa Edgard otrzymałam dwa egzemplarze jednego z ich najnowszych podręczników, „Niemiecki w obrazkach A1-A2”. Są one do wygrania w konkursie.
Najpierw jednak kilka informacji o podręczniku, tak opisuje go wydawnictwo:
Niemiecki w obrazkach to książka dla osób początkujących, którym zależy na szybkiej nauce najpotrzebniejszych słówek w języku niemieckim. Wykorzystanie metody wizualnej gwarantuje szybkie przyswajanie nowego materiału i naukę na podstawie skojarzeń. W materiałach znajdują się również wyjaśnienia najważniejszych zagadnień gramatycznych oraz wskazówki odnośnie poprawnej wymowy. Za sprawdzian wiedzy posłużą ćwiczenia, których rozwiązania można sprawdzić z kluczem odpowiedzi.
Poznaj 1000 najważniejszych słów, które umożliwią Ci bezproblemową komunikację. W każdym rozdziale znajdziesz nowy zestaw pojęć dotyczących bieżących tematów życia codziennego m.in. dom, zakupy, praca, podróże i transport.
Niemiecki w obrazkach to:
materiał na poziomie początkującym A1-A2
1000 słówek z ilustracjami
nauka metodą wizualną, wykorzystującą skojarzenia
podstawy gramatyki i fonetyki
wyjaśnienia poprawnej wymowy
ćwiczenia z kluczem odpowiedzi
Co ja myślę?
Podoba mi się idea podręcznika – coś dla wzrokowców, a bardzo dużo osób uczy się wizualnie. Do tego rozmówki i mnóstwo ćwiczeń.
Bardzo ciekawe i praktyczne jest to, że większość ćwiczeń również została opracowana „pod wzrokowców”. Mamy więc ćwiczenia, w których trzeba podpisać obrazki albo takie, w których musimy wpisać brakujące słowo, a podpowiedzią jest obrazek.
Przykładowe strony z podręcznika:
W podręczniku omówione są następujące tematy:
Pierwsze kontakty
Rodzina
Wygląd i charakter
Czynności codzienne
Dom
Jedzenie i restauracja
Ciało i zdrowie
Ubrania
Zakupy
Edukacja
Praca
Sport i hobby
Podróże i transport
Pogoda i natura
Czas i liczby
Są to więc tematy odpowiadające tematyce na poziomach A1-A2. Podręcznik zawiera odpowiedzi do ćwiczeń oraz słowniczek.
Książkę można kupić np. w sklepie internetowym wydawnictwa:
Co powiedzieć, kiedy nie wiesz, co do Ciebie mówią? Może być wiele powodów, z których kogoś nie rozumiemy. Żeby poradzić sobie z taką sytuacją, warto mieć w głowie zestaw gotowych sformułowań. Komunikacja w języku niemieckim na pewno będzie łatwiejsza, jeśli będziecie znali te zwroty. Przypomnę, że wszystkie posty z serii „Niemiecki w 5 minut” znajdziecie tutaj.
Oto gotowe zwroty:
Ich verstehe nicht. – Nie rozumiem.
Ich verstehe dich / Sie nicht. – Nie rozumiem ciebie / pana/pani.
Ich habe nicht verstanden. – Nie zrozumiałem.
Ich habe dich / Sie nicht verstanden. – Nie zrozumiałem ciebie / pani/pana.
Ich habe rein akustisch nicht verstanden. – Nie zrozumiałem, co powiedziałeś. (to zdanie można powiedzieć do każdego, kiedy coś zakłóca zrozumienie, np. hałas)
Was meinst du? – Co masz na myśli?
Was meinen Sie? – Co ma pan/pani na myśli?
Könntest du wiederholen? – Czy mógłbyś powtórzyć?
Könnten Sie wiederholen? – Czy mógłby Pan/mogłaby Pani powtórzyć?
Könnstest du langsamer sprechen? – Czy mógłbyś mówić wolniej?
Könnten Sie langsamer sprechen? – Czy mógłby Pan/mogłaby Pani mówić wolniej?
Könntest du einfachere Worte benutzen? – Czy mógłbyś używać prostszych słów?
Könnten Sie einfachere Worte benutzen? – Czy mógłby pan/mogłaby Pani używać prostszych słów?
Jeśli czytasz mój blog regularnie, to wiesz, że wraz z kilkoma innymi germanistkami raz na miesiąc organizuję akcję „Zusammen można więcej”. W jej ramach publikujemy posty na wybrany temat. Tu znajdziecie wszystkie posty z serii: zusammen można więcej
W tym tygodniu tematem naszej akcji jest Dzień dziecka. Oto strony pozostałych germanistek:
Wybrałam baśń braci Grimm pt. „Frau Holle” (po polsku „Pani Zima”). Na YouTube można znaleźć mnóstwo słuchowisk i zdydaktyzować tak właściwie każde, ale jak to najlepiej zrobić? Przecież baśnie wcale nie są łatwym materiałem dla uczących się, no chyba że w wersji uproszczonej. Dlatego przygotowałam dla Was słówka pojawiające się w baśni – dzięki nim łatwiej będzie zrozumieć słuchowisko.
A może zacznę od tego, dlaczego trudno jest zrozumieć baśnie. Oto najważniejsze moim zdaniem powody:
Jest w nich dużo archaizmów.
Zdania wcale nie są proste i krótkie. Wręcz przeciwnie – najczęściej są długie i rozbudowane.
Często jest w nich słownictwo z dziedzin, które nie są tematem nr 1 na lekcjach niemieckiego. Pojawiają się nazwy zajęć czy zawodów, które obecnie nie są już na topie.
Tutaj znajdziecie słuchowisko „Frau Holle”:
das Hörspiel – słuchowisko
spinnen (spann, hat gesponnen) – prząść
sich zutragen – zdarzać się
sich bücken – schylać się
schelten (schalt, hat gescholten) – ganić, łajać
unbarmherzig – bezlitosny, niemiłosierny
die Spule – szpulka
die Besinnung – przytomność
der Brotschieber – łopata do wyjmowania chleba z pieca
schütteln – potrząsać
der Haufen – stos, sterta
Acht Guben – być ostrożnym, zwracać uwagę
sich ein Herz fas sen – zdobyć się na odwagę
einwilligen – zgadzać się
sich begeben – udawać się (dokądś)
die Feder – pióro
die Schneeflocke – płatek śniegu
gesotten (od czasownika sieden) – gorący, wrzący (w domyśle: coś ugotowanego)
Jak najlepiej przygotować się do egzaminu z języka obcego? W serii „Egzaminy z niemieckiego”przygotowałam dla Was kilka praktycznych wskazówek 😊
Należy rozwiązać jak najwięcej testów modelowych. Poza tym mieć jak najlepszy zasób słownictwa, opanować przydatne zwroty do części ustnej i pisemnej, aby nie było tak, że uczymy się ich w ostatniej chwili i potem nie stosujemy. O tym już pisałam tutaj. Niestety wiele osób uczy się zwrotów w ostatniej chwili – w takiej sytuacji szansa, że wykorzystają je na egzaminie, jest mała.
Trzeba wiedzieć, z jakich materiałów się uczyć. Najlepiej zapytać nauczyciela czy osoby, które dany egzamin już zdawały. Nie ma sensu samemu błądzić w dżungli podręczników i materiałów. Lepiej korzystać ze sprawdzonych materiałów – nie każdy podręcznik z przykładowymi testami jest dobry.
Na co uważać? Na pewno na podchwytliwe pytania. Często w tekście i w pytaniu padają te same słowa, ale to nie znaczy, że ta jest prawidłowa. Zwykle jest to podchwytliwe. Wiele osób zaznacza odpowiedź, kiedy widzi, że pojawiają się w niej takie same słowa jak w tekście, a to zwykle pułapka. Na egzamin ustny warto mieć gotowe zwroty, których zawsze można użyć. Na początku warto ustalić, czy jestem z drugą osobą na ty czy na pan/pani. Na egzamin pisemny też można przygotować zwroty.
Warto oglądać na YouTube filmiki z przykładowymi egzaminami ustnymi. Można się z nich wiele nauczyć i zobaczyć, jak wygląda egzamin.
Ćwicząc pisanie samemu, warto poszukać kogoś, kto sprawdzi tekst, idealnie byłoby, gdyby była to osoba będąca w stanie i potrafiąca sprawdzić tekst według standardów egzaminacyjnych.
Następnym razem w serii „Egzaminy z niemieckiego” przygotuję trochę zwrotów do pisemnej matury z niemieckiego.
W serii „Egzaminy z niemieckiego” (wszystkie posty tutaj) czas na tekst niby oczywisty, ale myślę, że jednak wiele osób zapomina o szczegółach. Co więc zrobić, aby dzień egzaminu poszedł po naszej myśli?
Dzień wcześniej należy przygotować wszystko, co musimy mieć ze sobą na egzaminie, czyli przede wszystkim dokument tożsamości i długopis.
Warto się wyspać. Uczenie się do późnych godzin nocnych niewiele da – wtedy nasz mózg nie przetwarza informacji tak, jakbyśmy chcieli. Zresztą nie ma wątpliwości co do tego, że w ostatnim momencie nie nauczymy się tego, czego nie nauczyliśmy się wcześniej.
W dniu egzaminu nie ma sensu powtarzać słówek czy zwrotów co do ostatniej minuty, bo raczej ich nie zapamiętamy.
Idealnie byłoby zachować spokój, ale egzamin to jednak sytuacja narażająca nas na stres. Mimo wszystko warto robić coś, co nas uspokaja – w drodze posłuchać muzyki, przed egzaminem napić się herbaty czy porozmawiać z pozostałymi zdającymi o czymś innym niż o egzaminie.
Po wyjściu z egzaminu pisemnego nie warto rozmawiać z innymi o rozwiązaniach, jakie zaznaczyli. Kiedy myślę o swoich latach szkolnych, to wiem, że zawsze to robiłam. Nieraz okazywało się jednak, że dużo osób zaznaczyło jedną odpowiedź, która była błędna. Dlatego ma sensu stresować się porównywaniem odpowiedzi.
Nadszedł czas na ostatni już post z serii „Ja w Meksyku” (wszystkie znajdziecie tutaj).
Dzisiaj skupię się na mojej pracy dla VW w Puebli.
Na czym polegała moja praca?
Uczenie niemieckiego na poziomach A1-C2 – mogłam wybrać, czy chcę podpisać umowę na 30, na 35 czy na 40 godzin tygodniowo. Wybrałam umowę na 35 godzin. Prowadziłam kursy dla „normalnych” grup (8-15 osób), dla małych grup (zwykle 3 osoby) oraz kursy indywidualne (dla osób na wysokich stanowiskach). Poza tym oczywiście przejmowałam zastępstwa, przeprowadzałam i oceniałam egzaminy, a w soboty pracowałam w szkołach VW na mieście (Zavaleta, San Manuel, Diagonal). Nie musiałam pracować w soboty, ale chciałam. Od poniedziałku do piątku pracowałam w głównej siedzibie VW, czyli tam, gdzie odbywała się produkcja samochodów.
Muszę przyznać, że była to najlepsza praca, jaką miałam w życiu. Pełna wyzwań, wszystkie nadgodziny uczciwie płacone, szkolenia (zarówno wewnętrzne, jak i poza VW), możliwość podglądnięcia od środka produkcji samochodów. Było więc bardzo ciekawie. Na początku było ciężko, bo musiałam przyzwyczaić się do pracy na pełen etat (wcześniej nigdy nie pracowałam nigdzie na pełen etat), ale okazało się, że to tylko kwestia przyzwyczajenia.
Miałam bardzo fajnych kolegów (niemieckiego uczyli przede wszystkim Niemcy, więc nadal miałam kontakt z niemieckim na co dzień). Poza tym super współpracowało mi się z Meksykanami i z Amerykanami. Kontakt ze wszystkimi był naprawdę wspaniały. Kiedy miałam pytanie czy potrzebowałam pomocy, to nikt mnie nie zbywał. Rzadko udaje się tak dobra współpraca w zespole.
Podobało mi się to, że każdy nauczyciel miał opracowany plan rozwoju, czyli plan szkoleń, w których powinien wziąć udział.
Miałam bardzo pomocnych, wyrozumiałych szefów (a to raczej rzadkość).
Pracując dla VW, przeprowadziłam na żywo kurs na Facebooku. Było to dla mnie mega stresujące, ale byłam dumna z siebie, że dałam radę. Zebrał on bardzo pozytywne opinie, ale ja sama nigdy nie odważyłam się go obejrzeć. Podobno dalej jest dostępny na FB. Ten kurs był pierwszym tego rodzaju zorganizowanym i nagranym przez VW, a ponieważ osiągnął duży sukces, to zdecydowano się na kolejne (na pewno do chińskiego był następny).
Bardzo miło wspominam szkolenie w Goethe-Institut w mieście Meksyk, na którym byłam w czerwcu 2017. Było to kilkudniowe szkolenie. Miasto Meksyk zawsze mnie przerażało, dlatego super było dla mnie to, że na szkoleniu byłam z kilkoma innymi nauczycielami niemieckiego. Dotyczyło ono mediów w nauczaniu i było dla mnie bardzo ciekawe, dużo się na nim nauczyłam.
W Meksyku oczywiście bardzo podciągnęłam swój hiszpański.
I teraz czas na podsumowanie:
Czy wyjechałabym jeszcze raz? Czy podjęłabym tę samą decyzję?
Odpowiedź będzie krótka – nie. Opuszczenie Niemiec uważam za swój ogromny życiowy błąd i życzę sobie teraz, żebym posłuchała osób, które prosiły mnie, żebym została, ale…
…moja motywacja wyjazdu do Meksyku była dobra – chciałam poznać świat, zdobyć nowe doświadczenia. Zawsze byłam bardzo ambitną osobą, więc nie mogłam nie wyjechać. Jednak…
…spoglądam na to wszystko mądrzejsza o nowe doświadczenia. Ponieważ później moje życie potoczyło się bardzo źle i „skończyłam” tam, gdzie nigdy nie chciałam, to żałuję. Gdyby potoczyło się inaczej, to na pewno bym nie żałowała.
No i w sumie to mogłam sobie pojechać na wycieczkę do Meksyku. No cóż – było mnie stać.
Nie żałuję tylko jednego – mojej wspaniałej córki.
Wspomnienia z Niemiec:
Wszystkie zdjęcia są moją własnością i nie zgadzam się na ich wykorzystywanie.
W prowadzonej przeze mnie grupie na FB „Egzaminy z niemieckiego” (tutaj) kilka razy pytano mnie o test WiDaF, więc dzisiaj zajmę się tym tematem. Zacznę od egzaminu WiDaF Basic (poziomy A1-B1). Sprawdza on język niemiecki w kontekście ogólnym oraz w środowisku pracy na poziomie podstawowym. Wyższe poziomy mierzy test WiDaF.
Struktura egzaminu
Test WiDaF Basic wypełniany jest ołówkiem na karcie odpowiedzi. Jest to test wyboru (tylko jedna prawidłowa odpowiedź). Składa się z 70 pytań i obejmuje szeroki zakres codziennych sytuacji w zróżnicowanym kontekście. Jest on podzielony na trzy części sprawdzające znajomość odpowiedniego słownictwa, umiejętność czytania ze zrozumieniem oraz rozumienia ze słuchu (teksty krótkie, opisy ilustracji, stwierdzenia ogólne, proste rozmowy telefoniczne itp.). Test trwa godzinę; dodatkowo dopełnienie formalności administracyjnych przed jego rozpoczęciem zajmuje około 15 minut.
Zdający otrzymują książeczkę testową i oddzielny arkusz odpowiedzi, na którym zaznaczają wybraną odpowiedź – jedno z pól (a), (b), (c) bądź (d).
Każda część testu wypełniana jest według innych wytycznych. Struktura i przebieg testu zostanie wyjaśniony przez jednego z administratorów WiDaF Basic®.
CZĘŚĆ 1: Słownictwo i struktury gramatyczne – 15 pytań do słownictwa i 15 do struktur gramatycznych. Ta część trwa 40 minut.
CZĘŚĆ 2: Czytanie ze zrozumieniem – 10 pytań – należy po przeczytaniu tekstu uzupełnić luki.
CZĘŚĆ 3: Rozumienie ze słuchu – 30 pytań – opis ilustracji (5 pytań), stwierdzenia ogólne (10 pytań), rozmowy (15 pytań).
Zakres materiału:
Praca biurowa: krótkie listy i teksty, e-maile, rozmowy telefoniczne i wiadomości, rozmowy w biurze, spotkania, szkolenia, zarządzanie, opisy produktów itp.
Codzienne sytuacje biznesowe: podróże, kolacje, rozmowy towarzyskie itp.
Poziom zadań testowy WiDaF Basic odpowiada poziomom od A1 do B1. Na poziomie A1 można zdobyć 125 punktów, na A2 do zdobycia jest 165 punktów, na B1 jest to 180 punktów.
Grupy docelowe – komu potrzebny jest taki test?
zdającym, którzy przygotowują się do pracy lub ubiegają się o pracę na stanowisku wymagającym znajomości języka niemieckiego;
osobom, które chciałyby sprawdzić swoją znajomość niemieckiego jako języka używanego w pracy i w życiu codziennym;
firmom, które chciałyby podnieść kompetencje językowe swoich pracowników oraz wyznaczyć im określone cele w tej dziedzinie;
osobom uczącym się, które muszą oficjalnie potwierdzić własne kompetencje językowe za pomocą Certyfikatu.
Test WiDaF Basic® opracowano specjalnie z myślą o firmach oraz instytucjach edukacyjnych i stanowi on obiektywny i ustandaryzowany sprawdzian znajomości języka niemieckiego.
Takie same na całym świecie znormalizowane procedury dotyczące przebiegu testu oraz jego oceny gwarantują, że osiągnięty wynik stanowić będzie wiarygodny i obiektywny sprawdzian kompetencji językowych.
Test zawiera pytania wielokrotnego wyboru dotyczące odpowiednich branż oraz sytuacji biznesowych.
Szczegółowe wyniki pozwalają na ustalenie poziomu zdającego oraz stanowią motywację do dalszych postępów w nauce.
Znajomość języka niemieckiego potwierdzona zewnętrznie za pomocą certyfikatu WiDaF Basic podnosi szanse na rynku pracy.
Test ten uznawany jest przez wiele firm za miarodajny sprawdzian podstawowej znajomości języka niemieckiego w biznesie.
Nadszedł czas na jeszcze jeden post z serii „Ja w Meksyku” (tutaj). Dzisiaj jeszcze kilka refleksji 🙂
Meksyk jest oczywiście niebezpiecznym krajem. Nie czułam się tam bezpiecznie, także dlatego, że w pracy każdy ostrzegał mnie i mówił, żebym uważała. W czasie mojej pracy dla VW kilku nauczycieli zostało napadniętych. Jednemu ukradziono „tylko” dokumenty, innemu samochód. W czasie mojego pobytu w Puebli dokonano morderstwa córki jakiegoś polityka. Było to morderstwo w biały dzień, w centrum miasta. Więc oczywiście nigdzie nie wychodziłam po zmroku, bardzo uważałam, kiedy dzwonił dzwonek do drzwi, chodziłam czy jeździłam tylko w bezpieczne miejsca (jeśli takie w ogóle były).
Codziennym niebezpieczeństwem były psy. Należę do osób, które boją się psów, a w Meksyku jest ich pełno. W Puebli ciągle widziałam jakieś psy na ulicach. Myślę, że sporo było wśród nich bezpańskich psów.
Bardzo miło wspominam pobyt na hacjendzie La Chautla – piękne miejsce.
Jeszcze kilka zdjęć zrobionych przy innych okazjach:
Meksykanie to bardzo fajny naród: bardzo otwarci, pomocni ludzie. Z większością byłam na „ty”, bardzo dobrze rozmawiało mi się z ludźmi i jedyne, co mnie denerwowało, to bliskość fizyczna, czyli że np. na powitanie wszyscy całowali mnie w policzek. Ale może denerwowało mnie to, bo po latach życia w Niemczech byłam nauczona dystansu między ludźmi i zwracania się do większości osób na „pan/pani”.
Drażniło mnie nieco komentowanie moich spraw osobistych przez niektórych ludzi, ale wynikało to zapewne z serdeczności i dobrej woli. No cóż, potem żałowałam, że nie posłuchałam Meksykanów w kilku sprawach, bo okazało się, że lepiej wiedzieli i dobrze mi radzili.
Zdziwiło mnie to, jak dobrze Niemcy odnajdują się w Meksyku. W VW w Puebli pracuje bardzo dużo Niemców. Większość z nich pozakładała rodziny i zostali w Meksyku już na stałe. Niemcy i Meksykanie – trudno chyba o bardziej odmienne narody, a jednak miałam wrażenie, że „porządni” Niemcy świetnie odnajdują się w Meksyku – kraju, w którym ciągle słyszy się, że coś będzie zrobione „ahorita”, czyli zaraz, dosłownie za chwilę, a nie wiadomo, kiedy „ahorita” nastąpi. Niemcy, których poznałam w pracy, od lat byli zachwyceni Meksykiem i zdecydowali się zostać tam na stałe. Były to nie tylko osoby, które założyły rodzinę, ale również single.
Chciałam napisać jeszcze o mojej pracy dla VW w Meksyku, ale zostawię to na następny raz 🙂
Wszystkie zdjęcia są moją własnością i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie.
Trochę pisałam już o moim pobycie w Meksyku i pracy tam, ale ostatni post z tej serii (tutaj) pojawił się prawie dwa lata temu, więc najwyższy czas na kolejny. Zresztą może dobrze jest podsumować pewne wydarzenia po dłuższym upływie czasu – wtedy ma się więcej dystansu i pewne rzeczy rozumie się lepiej.
Z perspektywy czasu wiem, że do tego pobytu byłam bardzo źle przygotowana. Być może zabrakło mi czasu na zrobienie konkretnych planów, być może za dużo czasu potrzebowałam na domknięcie spraw w Niemczech, być może za dużo czasu zajęło mi podjęcie decyzji: Lecę czy nie lecę?
Na pewno nie wiedziałam, jaka pogoda jest tam, gdzie jadę. W Puebli zaskoczyło mnie to, jak zimno jest rano i wieczorem. Ponieważ nie miałam w mieszkaniu ogrzewania (tak jak większość ludzi), to strasznie marzłam i wypijałam ogromne ilości gorącej herbaty.
W Niemczech długo mieszkałam w małym mieście i miałam duże problemy z transportem. Wyobrażałam sobie, że w dużym mieście, jakim jest Puebla (2,5 mln mieszkańców), moje problemy znikną. Było jednak dokładnie odwrotnie – dojazd gdziekolwiek zajmował dużo czasu, często się gubiłam i ogólnie nie mogłam się odnaleźć. To nie udało mi się do końca pobytu i chociaż opuściłam Meksyk z konieczności, to z ulgą wyprowadziłam się z tak ogromnego miasta.
Te wielkie odległości były dla mnie problemem także dlatego, że co niedzielę chodzę do kościoła. Wydawało mi się, że w katolickim kraju, jakim jest Meksyk, jest więcej kościołów, ale do jakiegokolwiek kościoła też miałam bardzo daleko. Cały czas tęskniłam za czasami, kiedy w Niemczech spacerowałam sobie do kościoła 7-8 minut. W Meksyku musiałam w tym celu wsiadać do autobusu albo zamawiać taksówkę.
Do Meksyku wyjechałam 14 listopada 2016, a z powodu wielu formalności pracę dla VW zaczęłam od stycznia 2017. Zaskoczyło mnie to, jak dużo formalności jest w Meksyku, ale zaletą było to, że załatwiła je za mnie firma, chociaż oczywiście musiałam pojawiać się w urzędach. Na pozwolenie na pracę musiałam jednak czekać 1,5 miesiąca. Święta Bożego Narodzenia 2016 spędziłam samotnie w mieszkaniu, co na pewno było błędem. Zamiast użalać się nad sobą, powinnam była pojechać do Cancun albo do Acapulco i nie żałować na to pieniędzy (no cóż, taka już jestem – dokładnie zastanawiam się nad każdym wydatkiem i odmawiam sobie wielu rzeczy nawet, jeśli nie muszę).
Niestety w czasie pobytu w Meksyku nie zobaczyłam słynnych miast Majów i Azteków, słynnych piramid, czego bardzo żałuję, bo to było moją dużą motywacją do wyjazdu. Najpierw żałowałam pieniędzy, potem nie miałam czasu, następnie zaszłam w ciążę, którą kiepsko znosiłam, więc o wyjazdach nie było już mowy. Zobaczyłam jednak trochę ciekawych miejsc, więc lepiej to niż nic.
Bardzo podobała mi się tamtejsza architektura i kolorowe domy.
Kulturowo Meksyk jest zachwycającym krajem, przepięknym, dlatego szkoda, że mimo swoich bogactw jest tak biedny i ludziom źle się powodzi. Zaskoczyło mnie to, ilu jest sprzedawców na ulicach, także to, że kiedy samochody zatrzymują się na czerwonych światłach, to chodzą między nimi ludzie (dzieci również) i próbują coś sprzedać kierowcom.
Ogólnie smutne jest to, że w krajach takich jak Meksyk wiele dzieci pracuje, ale nauczyłam się tego nie oceniać. Kiedy powiedziałam to pewnemu Meksykanowi, to odpowiedział: „Tak, ja wiem, że to smutne, ale się zastanów. Czy nie lepiej, żeby te dzieci po szkole pomagały rodzicom sprzedawać jedzenie niż żeby robiły po szkole nie wiadomo co i wdały się w złe towarzystwo?” Nie pozostało mi nic innego niż się z nim zgodzić.
Bardzo smakowało mi meksykańskie jedzenie i bardzo za nim tęsknię. Cemitas, quesadillas, tacos – pychota. Wielu rzeczy spróbowałam i muszę w końcu spróbować coś odtworzyć. Jeśli ktoś z Was będzie w Meksyku, to radzę uważać na sosy, które są bardzo ostre i dodawać do jedzenia tylko odrobinkę, bo można potem zionąć ogniem.
Zaskoczyła mnie fatalna jakość chleba. Wszyscy Niemcy narzekali na meksykański chleb – nic dziwnego, skoro w Niemczech pieczywo ma doskonałą jakość. Faktycznie, jedynym pieczywem akceptowalnym dla mnie były białe bułki, których wcześniej nie jadłam. Chleb jednak odpadał, bo był jak gąbka. Kiedy dotknęłam takiego „bochenka”, miałam wrażenie, że to poduszka.
Zaskoczyła mnie pora deszczowa. No, może nie do końca zaskoczyła, ale naprawdę dziwne jest, kiedy od października do maja nie spada ani kropla wody, a od maja tak zaczyna lać, że i parasol niewiele pomoże.
Z serii „Ja w Meksyku” ukaże się jeszcze jeden post.