Filmy „Nicos Weg” (Deutsche Welle) – recenzja. Czy warto używać ich na lekcjach niemieckiego?

Filmy „Nicos Weg” (Deutsche Welle) – recenzja. Czy warto używać ich na lekcjach niemieckiego?

Filmy „Nicos Weg” na poziomy A1, A2 oraz B1 zostały przygotowane przez Deutsche Welle. W nowym wpisie z serii „nauka z filmami” przeczytasz moje uwagi dotyczące tych filmów oraz moją opinię na ich temat. Czy warto używać ich na lekcjach niemieckiego? 

Wszystkie posty na blogu z serii „nauka z filmami” znajdziesz tutaj.

Na YouTube filmy „Nicos Weg” znajdziesz tutaj:

Nicos Weg A1

Nicos Weg A2

Nicos Weg B1

W każdym odcinku pojawiają się określone tematy dot. słownictwa i gramatyki. Tutaj możesz zobaczyć, czego nauczysz się w filmie na poziom A1:

Nicos Weg A1 – lista tematów

Filmy zawierają napisy – to na pewno duża zaleta dla uczących się niemieckiego.

Informacje i moją opinię na temat filmów przedstawię w podpunktach:

  1. Nico przyjeżdża z Hiszpanii do Niemiec i z łatwością poznaje Niemców i znajduje mieszkanie, tak właściwie pokój w WG (Wohngemeinschaft). Dosyć łatwo nawiązuje kontakty z ludźmi, którzy mu pomagają, chociaż nie tak szybko przychodzi mu znalezienie pracy.
  2. Osoby z Hiszpanii czy z Syrii rozmawiają ze sobą czy kłócą się po niemiecku. Wiadomo, że na potrzeby tego filmu, ale wypada to nieco sztucznie. Z drugiej strony w Niemczech filmy i tak są dubbingowane, co dla osób z innych krajów na początku wydaje się dziwne.
  3. Fakt, że wielu bohaterów filmu to obcokrajowcy, sprawia, że niektóre kwestie są powtarzane, mówione głośno i wyraźnie, co na pewno jest super dla uczących się niemieckiego.
  4. Dowiadujemy się dużo o życiu w Niemczech – o szukaniu mieszkania, pracy, miejsca praktyki zawodowej, wizycie u lekarza, w urzędzie, o problemach, na jakie napotykają obcokrajowcy.
  5. Tutaj wspomnę, że dużą zaletą filmu jest moim zdaniem, że pokazane są trudności, na jakie napotykają obcokrajowcy w Niemczech. Mam tu na myśli takie trudności jak nauka języka, szukanie pracy czy zderzenie kulturowe. Dobrze, że jest pokazane, że Niemcy to nie kraina mlekiem i miodem płynąca.
  6. Bohaterowie czasami mówią do siebie na głos, co oczywiście jest nieco sztuczne, ale z drugiej strony pomaga uczyć się słownictwa.
  7. Bohaterowie rozmawiają na bardzo różne tematy, co też pomaga przy nauce słownictwa. Tutaj tylko przykładowe z nich: życie na wsi i w mieście, mieszkanie samemu czy z innymi, kobiety i mężczyźni (role, zadania), kuchnia, jedzenie, zamawianie jedzenia, rezerwacja w hotelu, stara/nowa ojczyzna, kupowanie biletu, problemy z sąsiadami, szukanie pracy, warunki pracy.
  8. Bohaterowie mówią standardową wersją języka – Hochdeutsch – nie słychać dialektów czy ich śladów.
  9. Filmy pokazywałam kilku grupom na kursach niemieckiego na poziomie A1 i A2. W każdej grupie bardzo się one spodobały i uczniowie pytali mnie, kiedy będziemy oglądać następną część. Aż szkoda, że nie ma filmu na B2. Muszę wspomnieć, że fabuła filmów jest interesująca – sama byłam ciekawa, co będzie dalej. Bohaterowie dają się lubić, dzięki czemu samo oglądanie filmu sprawia radość.
  10. Na YouTube i na stronie Deutsche Welle jest możliwość wyboru tylko poszczególnych scenek z filmów, co na pewno jest świetnym rozwiązaniem na lekcje. Nie zawsze jest czas pokazać cały film, więc można wybrać tylko daną scenkę i przygotować lekcję do niej. Na stronie Deutsche Welle znajdują się ćwiczenia do poszczególnych scenek, np.:

„Anders als zu Hause”

„Auf dem Amt”

„Personen beschreiben”

„Der Umzug”

Case studies: Paulina o egzaminie Goethe-Zertifikat C1

Case studies: Paulina o egzaminie Goethe-Zertifikat C1

Dzisiaj przeczytasz na blogu wywiad z moją Uczennicą Pauliną, która ostatnio zdała egzamin Goethe-Zertifikat C1. Przypomnę, że wszystkie wywiady na blogu znajdziesz tutaj.

Bardzo dziękuję Paulinie za udzielenie odpowiedzi na pytania.

  1. Opowiedz kilka słów o sobie. Skąd w Polsce pochodzisz?

Nazywam się Paulina, jestem lekarzem po skończonych studiach medycznych w Polsce. Pochodzę ze Szczecina i chciałabym rozpocząć specjalizację w Austrii, stąd też podchodziłam do egzaminu wpierw B2, a następnie C1.

  1. Co lubisz w Austrii, a czego nie?

Służba zdrowia wygląda zupełnie inaczej, owszem jest dużo pracy, ale występuje o wiele większa kultura pracy i wszystko jest bardziej uporządkowane. W Austrii również bardzo podoba mi się kultura, bliskość gór i docelowo Wiedeń, w którym chcę w przyszłości mieszkać.

  1. Kiedy zaczęłaś uczyć się niemieckiego? Gdzie / z kim się uczyłaś?

Niemieckiego uczyłam się praktycznie od podstawówki, przez gimnazjum i liceum. Nie zdawałam jednak matury z języka niemieckiego. Przyznam jednak, że mój poziom wiedzy czy też najprostszej rozmowy po tych latach nauki w szkole był dość niski i niepewny. Zaczęłam tak naprawdę poważnie naukę niemieckiego, kiedy w piątym roku studiów odbyłam kurs niemieckiego w Berlinie na poziomie A2. Tam dopiero zobaczyłam, że ten język jest całkiem przyjemny do nauki i wcale nie brzmi tak szorstko i sztywno w codziennej rozmowie.

  1. Kiedy zaczęłaś lekcje niemieckiego ze mną? Jaki był w tamtym momencie Twój poziom?

Lekcje niemieckiego z panią Magdą zaczęłam w czerwcu 2021. Wówczas chciałam nauczyć się tego języka oraz przygotować się też pod egzamin Goethe.

  1. Dlaczego chciałaś zdać egzamin z niemieckiego? Po co był on Ci potrzebny?

Egzamin z niemieckiego był mi potrzebny do nostryfikacji dyplomu – uzyskania prawa do wykonywania zawodu lekarza na terenie Austrii. Z początku zdałam egzamin B2 (w listopadzie 2021), ponieważ myślałam, że specjalizację chcę zacząć w Niemczech. Jednak później zdecydowałam rozpocząć ją w Austrii, stąd też musiałam zdać też egzamin C1 (który jest tam wymagany).

  1. Co było dla Ciebie najtrudniejsze w przygotowaniu się do egzaminu?

W przygotowaniu do egzaminu najtrudniejsza była nieco inna forma tego egzaminu, niż egzaminu B2. Nie jest on już oceniany modułowo jak B2, obawiałam się też części Lesen, gdyż nigdy nie wiadomo na jaki temat się trafi – może akurat taki, z którego mamy niewielki zasób słownictwa. Obawiałam się również zadania z wstawianiem własnych propozycji słów na podstawie tekstu.

  1. Jak oceniasz moją terapię błędów?

Bardzo dobrze, wielokrotnie błędy mówione były od razu korygowane we wspólnym dokumencie internetowym, a błędy pisemne były wspólnie omawiane i szybko korygowane.

  1. Jak było na egzaminie? Czy możesz krótko opisać egzamin ustny i pisemny? Czy „podeszły” Ci tematy? Jak wypadła rozmowa z drugim zdającym?

Na egzaminie na szczęście nie było tak źle! Nie taki diabeł straszny jak go malują. Zadania były dość zrozumiałe, tematy nie były najtrudniejsze. Część Hören była nieco trudna, bo rozmowa rzeczywiście była dość szybka i niełatwo było wszystkie słowa wyłapać. W części pisemnej: w mojej grupie wszyscy wybrali ten sam temat, który dotyczył użycia komputera na lekcjach przez nauczycieli i widniała tam także ocena uczniów na temat umiejętności komputerowych nauczycieli. Niestety tutaj poległam nieco, bo za bardzo popłynęłam czasowo pisząc pracę najpierw na brudno – przepisywanie mi tyle zajęło, że miałam tylko kilka minut na drugie zadanie, w związku z czym na pewno parę punktów mi uciekło.

Co do części Sprechen, temat był dla mnie bardzo przyjemny – niestety tematu wykładu już nie pamiętam (ale były to w dużej mierze tematy bardzo ogólne, więc raczej nie ma co się martwić, że trafi się na szczegópowe polityczne czy gospodarcze tematy). W dyskusji trafiłam na pana, który mieszkał już w Berlinie, rozmawiał bardzo swobodnie i miał dobry akcent. Z początku byłam nieco przerażona, że na jego tle wyjdę na pewno o wiele gorzej. Nasz temat: Jesteśmy studentami i chcemy studiować X, uniwersytety z tym kierunkiem znajdują się w poniższych miastach: Berlin, Monachium, (…). Każde miasto było po krótce opisane i mieliśmy dyskutować o tym, gdzie najlepiej będzie nam się mieszkało i studiowało. Rozmowa przebiegła bardzo sprawnie i wymienialiśmy się różnymi argumentami.

  1. Gdzie zdawałaś egzamin i jak długo czekałaś na wyniki?

Egzamin zdawałam w szczecińskiej filii Instytutu Goethe. Egzamin zdawałam 20.06.22 i na wyniki czekałam do 09.07.22, odbiór certyfikatów dopiero od 18.07.22.

  1. Jaką radę dałabyś osobie przygotowującej się do Goethe-Zertifikat C1?

Koniecznie uważać na czas przy module Schreiben! Trzeba pamiętać, że są dwa zadania (żeby nam starczyło czasu na drugie zadanie, bo jest warte 10 punktów!) Więc może warto zacząć od niego, zajmie ok 10-15 min., a potem pisać już do końca analizę wyników. Temat można wybrać spośród dwóch tematów.

Co do Hören: jak najwięcej słuchać i obyć się z językiem niemieckim. Jak najwięcej różnych podcastów, filmików, osób, które mówią po niemiecku. Żeby potem osoba mówiąca trochę szybciej i niewyraźnie nie była dla nas zdziwieniem.

Jak najwięcej też czytać różnych tekstów w niemieckim i przerabiać jak najwięcej testów, żeby obyć się z różnymi tematami i mieć jak największe słownictwo.

Przy Sprechen: ułożyć sobie na pewno wcześniej cały plan wykładu: mi BARDZO pomógł skrypt, który przygotowała pani Magda, naprawdę są tam bardzo potrzebne zwroty i bardzo mi to pomogło w mówieniu. Przy dyskusji konieczne jest reagować na wszystko co mówi partner, odnosić się do tego i zadawać pytania.

11. Podziel się proszę wynikiem swojego egzaminu (oczywiście tylko, jeśli chcesz): Lesen: 14,5/25, Hören: 17/25, Schreiben: 14,5/25, Sprechen: 21,5/25. Grad (ocena): ausreichend

12. Jaki jest teraz Twój cel językowy?

Obecnie jeszcze czeka mnie egzamin FSP i potem mogę zacząć nostryfikować dyplom i rozpocząć specjalizację w Austrii 😊

Tutaj znajdziesz mój e-book, który pomógł Paulinie w przygotowaniu do egzaminu: E-book Goethe-Zertifikat C1

Podręcznik w nauce języka obcego: tak czy nie?

Podręcznik w nauce języka obcego: tak czy nie?

Podręcznik w nauce języka obcego

Ostatnio zauważam w sieci pewien trend. Obserwuję na Instagramie profile różnych osób uczących różnych języków i coraz częściej widzę rolki czy posty, w których ludzie reklamują się / promują się w sposób: „Na moich kursach nie używam podręczników”, „Czasami używam podręczników, ale …”, „Nie uczę podręcznikowego angielskiego / niemieckiego / francuskiego …” i tak się zastanawiam, z czego to wynika? Czy używanie na kursach podręcznika wymaga usprawiedliwienia i tłumaczenia się z tego? Czy podręcznik to zło lub zło konieczne?

Często słyszę stwierdzenie: „Podręcznik nie powinien być jedynym źródłem”. To prawda, ale Internet też nie powinien być jedynym źródłem. Gazety też nie. Karty pracy też nie. Autorskie materiały nauczyciela też nie. Na kursie języka obcego zawsze należy używać różnorodnych materiałów. Inaczej jest to nużące zarówno dla ucznia, jak i dla nauczyciela.

Z czego wynika stwierdzenie, że podręcznikowy język jest sztuczny? Nie powiedziałabym tego. Wszystkich języków, których się uczyłam (oprócz hiszpańskiego), uczyłam się z pomocą podręczników. I na pewno nie mogę powiedzieć, że mój język jest sztuczny. Oczywiście mam szczęście, że już ósmy rok mieszkam w Niemczech, więc na pewno mój niemiecki jest autentyczny. Ponadto ponad rok spędziłam w Meksyku, więc douczyłam się hiszpańskiego w rozmowach z Meksykanami.

Jeśli chodzi o moją naukę hiszpańskiego – brakowało mi nieco progresji. Uczyłam się prawie tylko z autentycznych materiałów, nigdy nie miałam klasycznego podręcznika. Muszę jednak zaznaczyć, że jestem osobą ze smykałką do nauki języków obcych. Uczę się ich dosyć łatwo i od razu rozpoznaję struktury gramatyczne. Mimo to pomoc nauczyciela przydała mi się, a teraz powtarzam gramatykę z nauczycielką mieszkającą w Hiszpanii.

O mojej samodzielnej nauce języka hiszpańskiego przeczytasz tutaj: 

Samodzielna nauka języka

Teraz uczę online zdecydowanie mniej niż wcześniej, gdyż pracuję w dwóch niemieckich szkołach. Na moich lekcjach online z niektórymi uczniami używam podręcznika, z innymi nie. Po 12 latach pracy w zawodzie nauczycielki niemieckiego na pewno potrafię wybrać dobry podręcznik, z którym nauka może być przyjemna i ciekawa.

Zalety używania podręcznika

  1. Główna zaleta to na pewno progresja materiału. Kiedy uczymy się z podręcznikiem, to płynnie przechodzimy od mniej do bardziej skomplikowanych struktur gramatycznych. Wiadomo, co trzeba umieć, żeby pójść dalej. Ta kolejność nie jest przypadkowa. Nie bez powodu najpierw uczymy się w niemieckim biernika (Akkusativ), a potem celownika (Dativ).
  2. W wielu podręcznikach znajdują się ciekawe ćwiczenia do wymowy. Na kursach wymowa nieraz jest zaniedbywana, więc z podręcznikiem można samemu poćwiczyć.
  3. Podręcznik zapewnia ćwiczenia do wszystkich sprawności językowych: czytanie, słuchanie, pisanie, mówienie. Żadna z nich nie jest zaniedbywana, co często zdarza się na kursach lub przy samodzielnej nauce.

Wady używania podręcznika

  1. W niektórych podręcznikach rozdziały są bardzo długie, więc zajmowanie się jednym tematem przez długi czas może być nużące.
  2. W niektórych podręcznikach faktycznie język jest nieco sztuczny, ale myślę, że to też się zmienia i nowoczesne podręczniki idą w innym kierunku.
  3. W niektórych podręcznikach jest za mało ćwiczeń gramatycznych: Zdarza się, że do danej struktury gramatycznej jest tylko jedno czy dwa ćwiczenia. Jednak z drugiej strony autorzy podręczników często przygotowują osobne repetytorium z ćwiczeniami.

A co Ty myślisz? Podręcznik w nauce języka obcego: tak czy nie? 

Rola gramatyki. Automatyzacja i precyzja

Rola gramatyki. Automatyzacja i precyzja

W ostatnim wpisie, pierwszym w 2022, zamieściłam pierwszą część mojego tekstu „Rola gramatyki w uczeniu się języka obcego”. Tamten wpis znajdziesz tutaj. Dzisiaj chwilę uwagi poświęcę ćwiczeniom gramatycznym oraz automatyzacji.

Łopatologii mówimy nie?

Czytając moje powyższe argumenty, zapewne niejeden nauczyciel zacznie zastanawiać się nad tym, jaki sens mają ćwiczenia występujące w podręcznikach. Ćwiczenia typu: „Wstaw poszczególne czasowniki w zdania i je odmień”, „Wpisz brakujące końcówki”, „Wybierz właściwy spośród pięciu spójników i wstaw go w zdanie”. Owszem, mają one sens – reguły należy wyćwiczyć, jednak bez wątpienia nauczyciel musi potrafić pokazać uczniowi ten sens, czyli przejść od ćwiczenia reguł do ich używania w praktyce. Bez tego uczniowie szybko stracą zainteresowanie i będą podchodzić niechętnie do tego typu ćwiczeń.

Warto pokazywać uczniom zastosowanie gramatyki w praktyce. Może przynieść na lekcję artykuły na interesujące ich tematy? To, czy artykuły będą zdydaktyzowane, zależy od poziomu, w szkole jednak zapewne najczęściej tak będzie. Może pójść z uczniami raz na jakiś czas do pracowni komputerowej i pozwolić im poszukać czegoś, co ich interesuje? Może będą to teksty ulubionych piosenek albo informacje sportowe? Warto obudzić w uczniach „zainteresowanie gramatyczne” i pokazać, że to, czego się uczą, mogą odnaleźć w praktyce, że dana struktura gramatyczna nie jest zbędna.

Czasami dzieje się jednak tak, że pewne struktury trudno jest zapamiętać albo że pojawiają się te same błędy. W takiej sytuacji zachęcam do sporządzenia i regularnego uzupełniania listy z błędami i z poprawkami, która mogłaby wyglądać np. tak:

FALSCH – niepoprawnie RICHTIG – poprawnie
das Auto des Nachbars

Dlaczego jest to niepoprawna forma?

……………………………………………………………

 

das Auto des Nachbarn
der Beginn eines schönes Tages

Dlaczego jest to niepoprawna forma?

der Beginn eines schönen Tages

 

Zapewne niejedna osoba powie, że taka lista może zniechęcać. Owszem, ale wiele osób zmotywuje. Wielu osobom pomoże unikać tych samych błędów. Nie chodzi o to, żeby szukać błędów w swoich wypowiedziach. Wypowiedź powinna mieć pozytywną językową motywację (za chwilę rozwinę ten temat), ale warto zastosować metodę listy podczas poprawy sprawdzianu. Myślę, że niejednemu uczniowi taka lista się spodoba i będzie chciał ją rozwijać, aby podnieść poprawność językową. Oczywiście każdy uczy się na swój sposób i każdy uczeń powinien znaleźć metody skuteczne dla siebie, ale rolą nauczyciela jest przedstawienie mu możliwych opcji.

Automatyzacja i precyzja

Bardzo ważna jest automatyzacja reguł. Uczniom musimy zaproponować wystarczającą liczbę ćwiczeń potrzebnych, aby potrafili zastosować wiedzę w praktyce. Oczywiście często brakuje na to czasu. Są uczniowie, którzy potrzebują więcej ćwiczeń. Bywa, że do dyspozycji są jedynie dwie godziny lekcyjne w tygodniu, ale myślę, że zasoby Internetu są w tej chwili tak duże, że nauczyciel może polecać uczniom strony internetowe z ćwiczeniami lub aplikacje umożliwiające np. nagrywanie się. Być może dla wielu uczniów nadejdzie czas, kiedy będą mieszkali w kraju niemieckojęzycznym. Komunikacja z rodzimymi użytkownikami języka wymaga całkiem dobrej znajomości gramatyki, jeśli chcemy skutecznie się komunikować. Podam dwa przykłady: Mieszkając w Niemczech, znałam kogoś, kto używał w swoich wypowiedziach tylko czasu teraźniejszego. Dochodziło więc do wielu nieporozumień. Ta osoba wspominała np., że chciała powiedzieć, że była wczoraj w sklepie, a wyszło na to, że jest tam w tym momencie. Drugi przykład: Około dwa lata temu znalazłam się w trudnej sytuacji. Byłam w odwiedzinach u polskich znajomych, kiedy jedna z obecnych tam osób doznała silnego ataku (nikt nie wiedział, co się dzieje, gdyż była to zdrowa osoba). Jako osoba biegle komunikująca się po niemiecku wezwałam pogotowie. Byłam bardzo zdenerwowana, jednak znajomość słownictwa i gramatyki pozwoliła mi precyzyjnie opisać, co się stało. Precyzja w wyrażaniu się to jeden z argumentów do nauczania i uczenia się gramatyki. Dobrze znając gramatykę, jesteśmy w stanie dokładnie określić, o co nam chodzi. Unikamy nieporozumień i czujemy się pewnie.

W pracy z klientem niemieckojęzycznym precyzja i dokładność są bardzo wskazane. Wiem z doświadczenia, że jesteśmy lepiej widziani, płynnie władając językiem. W Niemczech pracowałam w niemieckiej firmie, pracowałam również w Meksyku dla Volkswagena, więc wiem to z autopsji. Nie było u mnie niedociągnięć, niewyjaśnionych sytuacji czy niedomówień. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe w wypadku specjalistów ds. kontaktu z klientem niemieckojęzycznym. Są to osoby po ekonomii czy po zarządzaniu, więc rozumiem, jeśli nie władają językiem biegle. Jednak i one się starają opanować go jak najlepiej i na pewno doceniają zalety konkretnej rozmowy z klientem.

Jako germanistka zdaję sobie sprawę z tego, że niemiecki jest językiem pozycyjnym. Bardzo ważną rolę odgrywa w nim umiejscowienie poszczególnych elementów w zdaniu. Istotne jest, w którym miejscu znajduje się negacja, istotna jest kolejność dopełnień, podobnie jak kolejność wyrazów po danych spójnikach. Nie znając i nie stosując tych zasad, nieraz możemy powiedzieć coś innego niż zamierzaliśmy. Warto podać uczniom przykłady i im to uświadomić.

W kolejnej części serii „Rola gramatyki w uczeniu się języka obcego” napiszę o mikroprojektach.

Rola gramatyki 1. Jakie jest Twoje samopoczucie gramatyczne?

Rola gramatyki 1. Jakie jest Twoje samopoczucie gramatyczne?

Czy musimy zaprzyjaźnić się z gramatyką, aby skutecznie nauczyć się języka obcego? Czy istnieje komunikacja bez gramatyki? Jaka jest rola gramatyki? Powstaje coraz więcej kursów reklamowanych hasłem: „Komunikacja w miesiąc” czy Naucz się niemieckiego w miesiąc!” Wiele osób sądzi, że gramatyka jest zbędna. W tekście chciałabym rozprawić się z tematem gramatyki w uczeniu się języka obcego – przede wszystkim z perspektywy ucznia. Poruszę również punkt widzenia nauczyciela. Wszystkie posty z serii „Metody nauki” znajdziesz tutaj.

Ten post to pierwszy fragment dłuższego tekstu „Rola gramatyki w uczeniu się języka obcego”.

Jakie jest Twoje samopoczucie gramatyczne?

Moim zdaniem należy zadać to pytanie każdemu uczącemu się języka obcego. Co kryje się pod wymyślonym przeze mnie pojęciem „samopoczucie gramatyczne”? Są to następujące aspekty: znajomość reguł i wyjątków, poprawne stosowanie reguł, spontaniczne używanie gramatycznej wiedzy w praktyce oraz umiejętność autokorekcji.

Co jest najważniejsze w nauce języka obcego? Bez wątpienia komunikacja – czy to ustna, czy pisemna. Są osoby, które w języku obcym przede wszystkim mówią. Są osoby, które tylko w nim piszą, chociaż jest ich zdecydowanie mniej (chociażby pracownicy biurowi odpowiadający na maile). Aby stosować gramatykę, musimy się komunikować, więc nasza wiedza będzie tylko teoretyczna, jeśli mamy barierę przed mówieniem. Będzie tak również, jeśli nie mamy wystarczającego zasobu słownictwa.

Z mojego doświadczenia dydaktycznego wynika, że często uczniowie rzeczywiście próbują uczyć się niemieckiego bez gramatyki. Sprowadza się to do uczenia się gotowych zwrotów, co kojarzy mi się z rozmówkami dla turystów. Takie rozmówki są oczywiście pożyteczne, kiedy udajemy się na urlop do danego kraju. Gdybym leciała do Brazylii, to kupiłabym sobie rozmówki portugalskie, ale czy rozumiałabym, co odpowiadają mi Brazylijczycy? Wątpliwe. Komunikacja turysty jest jednak inna – prawie nikt nie uczy się języka obcego, żeby dogadać się z tubylcami na 2-tygodniowych wakacjach. Poza tym rodzimi użytkownicy języka są z reguły nastawieni na turystów i bardziej skłonni im pomóc.

Co dzieje się jednak, kiedy pracujemy np. w Niemczech? Oczywiście wszystko zależy od stanowiska. Wielokrotnie słyszałam jednak od uczniów: „Umiem to powiedzieć, ale nie wiem, co Niemiec mi odpowiada”. Oczywiście znajomość gotowych zwrotów ma sens, ale nadchodzi moment, kiedy to nie wystarczy. Chcemy zbudować poprawne zdanie i pojawia się pytanie: Jak to zrobić? Jak połączyć ze sobą poszczególne elementy? Tutaj pojawia się często nielubiana gramatyka.

Dlatego z pewnością nie można sądzić, że gramatyka jest zbędna. Z drugiej strony łatwo zniechęcić do niej uczniów. Dlatego należy stawiać na gramatykę w komunikacji, czyli na jej praktyczne zastosowanie. Jak to zrobić jako nauczyciel? Co zrobić, aby uczniowie nie znienawidzili Konjunktivu II czy nieregularnych czasowników? Postaram się odpowiedzieć na te pytania.

Dociekliwy uczeń, czytając zdania w samouczkach, w pewnym momencie zacznie się zastanawiać: „Dlaczego nagle czasownik jest w innym miejscu zdania?”, „Dlaczego dane słowo pojawia się tutaj w zupełnie innej formie? Z czego to wynika?” Odpowiedzi na te pytania udzieli mu gramatyka.

10 zasad skutecznej nauki do egzaminu

10 zasad skutecznej nauki do egzaminu

Dzisiaj w serii „Egzaminy z niemieckiego” (wszystkie posty znajdziesz tutaj) przygotowałam dla Ciebie kilka reguł skutecznej nauki. Niby są oczywiste rzeczy, niby każdy powinien wiedzieć, jednak – mówiąc (a raczej pisząc) potocznie – kiedy przychodzi co do czego, to okazuje się, że wielu uczących się zapomina o tych zasadach. Czas na 10 zasad skutecznej nauki do egzaminu! 

Przypomnę jeszcze, że na Facebooku prowadzę grupę „Egzaminy z niemieckiego”. Znajdziesz ją tutaj.

Jakie to zasady?

  1. Osiągnij poziom egzaminu, do jakiego chcesz podejść.

Czasami uczący się ledwo zaczęli kurs ogólny na poziomie B1, a zgłaszają się do Goethe-Zertifikat B1 czy do innego egzaminu. Najpierw należy jednak znaleźć się na poziomie B1, a dopiero potem potwierdzać go egzaminem. Oczywiście będąc mniej więcej „w środku” poziomu B1 możesz zacząć rozwiązywać testy modelowe, dlaczego nie? Jednak na początku testy będą Cię raczej frustrować. Daj sobie czas na dotarcie do danego poziomu, nic na siłę.

  1. Kiedy już zdecydujesz się na podejście do egzaminu, to ćwicz, ćwicz, ćwicz. Musisz dokładnie znać strukturę egzaminu. Musisz wiedzieć, co oznacza każde polecenie.
  2. Musisz wiedzieć, jak mają być rozwiązane poszczególne zadania (szczególnie na częściach „pisanie” i „mówienie”). Musisz wiedzieć, czego oczekują egzaminatorzy. Wiedzieć, na czym polegają zadania, nie oznacza wiedzieć, jak je rozwiązać. Po to właśnie są testy modelowe, po to ktoś powinien sprawdzać Twoje teksty i wypowiedzi ustne.
  3. Zawsze czytaj polecenia. Nawet na egzaminie. Nawet jeśli rozwiązałaś/rozwiązałeś już dużo testów modelowych. Stres może sprawić, że nie rozwiążesz zadania według wytycznych.
  4. Nie olewaj żadnej ze sprawności językowych. Czasem bywa tak, że ktoś nie lubi słuchać czy pisać, więc tego nie robi. Na egzaminach językowych mamy wszystkie 4 sprawności: czytanie, słuchanie, pisanie, mówienie. Nie zaniedbuj żadnej z nich i pracuj więcej nad tą sprawnością, która przysparza Ci najwięcej trudności. Na egzaminie to Cię nie ominie.
  5. Nie odczytuj wypowiedzi ustnych. Na egzaminie ustnym nie wolno czytać, trzeba mówić swobodnie. Czas na przygotowanie jest po to, żeby zaplanować wypowiedź i wypisać sobie hasła. Na napisanie całych zdań i tak nie będzie czasu. Należy dodać, że na egzaminach na niższych poziomach często nie ma czasu na przygotowanie się. Jeśli jest ten czas, to na pewno nie wystarczy Ci on na napisanie całej prezentacji czy krótkiego wykładu. Teoretycznie – nawet gdyby ktoś dał radę napisać, to egzaminator powie, żeby nie czytać.
  6. Ucz się sprawdzonych zwrotów i używaj ich. Zawsze mówię uczniom, że powinni zautomatyzować używanie zwrotów na egzamin ustny i pisemny. Dlaczego to takie ważne? Jeśli znasz zwroty do egzaminu, to:

– od razu będzie widać, że się uczyłaś / uczyłeś

– będziesz stosować różne zwroty, a nie tylko „ich denke / finde” – Twoje słownictwo będzie bardziej urozmaicone

– zredukujesz ilość błędów – jeśli wyuczysz się zwrotów do egzaminu, to będziesz stosować je poprawnie. Może w czymś innym popełnisz błąd, ale nie w tym aspekcie.

Zadania ustne ćwicz w miarę możliwości z nauczycielem, który powinien sprawdzać również Twoje teksty. 

Przypominam Ci, że opublikowałam e-booki ze zwrotami do egzaminów Goethe-Zertifikat B1, B2, C1 oraz do Telc B1. Znajdziesz je tutaj:

Niemiecki po ludzku – sklep

      

 

  1. Korzystaj ze sprawdzonych źródeł. Jeśli znajdziesz testy w Internecie, to upewnij się, że nie ma w nich błędów. Zapytaj nauczyciela lub kogoś, kto już zdał egzamin.
  2. Przygotuj się na presję czasu na egzaminie. Jeśli dopiero zaczynasz naukę do egzaminu i masz czas, to ok – możesz rozwiązywać zadania długo, słuchać nagrań po 10 razy, pisać tekst o wiele dłużej niż jest to przewidziane na egzaminie. Jeśli jednak masz coraz mniej czasu, to wykonuj zadania w takim czasie, jaki będziesz mieć do dyspozycji na egzaminie. Jeśli nie będziesz w ten sposób pracować, to potem na egzaminie okaże się, że nagle zabrakło Ci czasu, a jeszcze trzeba przenieść odpowiedzi na arkusz. Jeśli chodzi o egzamin ustny, to nagrywaj się i zobacz, ile czasu zajmuje Ci wypowiedź. Zbuduj w sobie wyczucie czasu.
  3. Na egzamin idź wyspany i najedzony. Wiem, że egzamin to stres, ale przynajmniej spróbuj 🙂

Jak podobało Ci się moje 10 zasad skutecznej nauki do egzaminu? Czy powinnam coś dodać? 

Samodzielna nauka języka – dobry pomysł?

Samodzielna nauka języka – dobry pomysł?

Ten post jest odświeżeniem mojego tekstu z maja 2017 roku, w którym pisałam o mojej samodzielnej nauce języka hiszpańskiego. Starą wersję tekstu znajdziesz tutaj. Przypomnę, że w 2017 roku mieszkałam w Meksyku. Wszystkie posty o moim życiu w Meksyku znajdziesz tutaj.

Nowe uwagi dodałam pogrubioną czcionką.

Dzisiaj napiszę kilka słów o tym, czy moim zdaniem warto jest uczyć się języka obcego samodzielnie, bez chodzenia na kurs. Przytoczę tu moje doświadczenia.

Całkowicie samodzielnie nauczyłam się języka hiszpańskiego. Tę historię opowiem Wam w dwóch aspektach: najpierw dzieląc na etapy, następnie na zalety i wady.

Samodzielna nauka języka obcego to wielkie wyzwanie, ale nie jest to pomysł niemożliwy do realizacji. 

Etapy: 

Jak już wspominałam, moja fascynacja językiem hiszpańskim zaczęła się, kiedy miałam jakieś 11-12 lat, od telenowel latynoskich. Kto pamięta takie jak „Słodką zemstę”, „Niebezpieczną” albo „Gorzkie dziedzictwo”? Ja tak 🙂 Oglądałam telenowele przez lata w telewizji, a kiedy nadeszła era Internetu, wtedy właśnie w Internecie, ale już tylko w oryginalnej wersji. Wtedy już wszystko rozumiałam. Z powodu telenowel zawsze miałam więcej styczności z hiszpańskim latynoskim niż z tym z Hiszpanii. – Tak jest do dzisiaj. Język używany w Hiszpanii znam trochę gorzej, jednak nadal nad tym pracuję, dużo czytając w Internecie. Czytam głównie wiadomości i artykuły. 

Mniej więcej w roku 2001 lub 2002 postanowiłam uporządkować swoją wiedzę i zacząć uczyć się z książek (np. Oskara Perlina). Wtedy byłam nieco zaskoczona tym, że w podręcznikach widziałam inne słowa niż znałam z telenowel i uświadomiłam sobie, że hiszpański za oceanem jest trochę inny. Wtedy nie było takiej oferty w księgarniach jak dzisiaj i wyszukiwałam książki w bibliotekach.

Z hiszpańskim nie rozstałam się nigdy. W ciągu lat był to język, z którym zaraz po niemieckim miałam najwięcej kontaktu. Zawsze dużo czytałam po hiszpańsku i zawsze mniej lub więcej oglądałam telenowele. Hiszpański zawsze był bliski mojemu sercu tak samo jak niemiecki, a być może nawet bardziej. – Bardziej pewnie jednak nie, bo niemiecki to nadal mój ukochany język numer 1. 

Nigdy jednak nie miałam okazji porozmawiać z rodzimym użytkownikiem języka. Dawno temu poznałam w Rzeszowie pewnego Meksykanina, ale on chciał rozmawiać ze mną po angielsku. – Było to na kursie angielskiego w szkole językowej. On miał dwa języki ojczyste – angielski i hiszpański i mieliśmy z nim zajęcia jako native speakerem angielskiego. Fajnie się z nim rozmawiało po angielsku, jednak widać było, że nie jest nauczycielem z zawodu i że nie ma przygotowania pedagogicznego. 

W 2010 roku zapisałam się w Niemczech na kurs hiszpańskiego, ale nie nauczyłam się na nim niczego, czego bym wcześniej nie wiedziała. Tempo było dla mnie ślimacze i dlatego nie zaliczam go do nauki. – Kurs ten prowadziła Peruwianka, która wyszła za Niemca. Też zdecydowanie było widać, że nie jest nauczycielką z zawodu. W niektórych momentach było też widoczne, że nie zna dobrze zasad swojego języka. Chyba nie było jej też łatwo nauczać europejskiego wariantu języka hiszpańskiego. W tej grupie akurat tak się złożyło, że inni uczestnicy zaczynali całkiem od zera, nie mieli wcześniejszej wiedzy i nauka szła im bardzo powoli. Z tego powodu nudziłam się jak mops. 

Kiedy w sierpniu zeszłego roku okazało się, że wyjeżdżam do Meksyku, byłam bardzo szczęśliwa z tego, że uczyłam się hiszpańskiego i z tego, że lepiej znam odmianę latynoską. – Mam tu na myśli rok 2016. W listopadzie 2016 wyjechałam do Meksyku i spędziłam w tym kraju ponad rok. 

Na początku bałam się trochę tego, czy poradzę sobie z mówieniem, skoro nigdy z nikim po hiszpańsku nie rozmawiałam. Jednak lata mówienia do siebie po hiszpańsku (bo taką miałam metodę) przyniosły dobry rezultat. Nie mam problemu z porozumiewaniem się z Meksykanami i dobrze ich rozumiem. Cieszę się, że poprzez telenowele całkiem nieźle osłuchałam się z językiem. Cieszę się, że bardzo dobrze porozumiewam się z ludźmi. – Potwierdzam to również z perspektywy czasu. Wtedy sama byłam zaskoczona tym, że rozumiem Meksykanów nawet, jeśli mówią bardzo szybko. 

Uczę się dużo potocznych słów – trochę znałam, ale oczywiście nie wszystkie, a poza tym do języka cały czas dochodzi coś nowego. Codziennie dużo się uczę, powtarzam i notuję ciekawe zwroty, które słyszę od Meksykanów. Chcę ten pobyt wykorzystać do tego, żeby doszlifować znajomość języka i za jakiś czas sama go nauczać. – Prowadziłam notatnik z nowym słownictwem. Kiedy usłyszałam coś nowego, to zapisywałam to (oczywiście, kiedy miałam taką możliwość). Zwracałam uwagę na napisy na mieście, w sklepach czy w urzędach. 

Zdecydowałam się tutaj na kurs – robię go w pracy, w centrum językowym VW. Na początku chciałam uczestniczyć w codziennym kursie grupowym i miałam test plasujący. Byłam dumna z tego, kiedy okazało się, że samodzielnie osiągnęłam poziom B2/4 (każdy poziom podzielony jest na sześć mini-poziomów). Potem okazało się jednak, że kurs nie pasuje w mój plan. Z jednej strony szkoda, bo nie musiałabym za niego płacić. Zdecydowałam się wobec tego na kurs indywidualny, za który muszę płacić – dlatego tylko godzina w tygodniu. Jestem jednak zadowolona z takiego obrotu spraw, ponieważ nareszcie mam nauczyciela, z którym mogę ustalić, co chcę powtórzyć i którego mogę o wszystko zapytać. Na kursie grupowym nie zawsze jest na to czas. Nawet jedna godzina w tygodniu bardzo dużo mi daje i mam zamiar kontynuować. – Ten nauczyciel był bardzo kompetentny, potrafił odpowiedzieć na każde pytanie i bardzo dużo się z nim nauczyłam. 

ZALETY samodzielnej nauki:

  1. Mogłam dowolnie planować, wymaga to jednak sporej dawki motywacji i systematyczności.
  2. Mogłam wybrać materiały, które najbardziej mi się podobają.
  3. Mogłam poświęcić na interesujące mnie zagadnienia tyle czasu, ile mi potrzeba.

WADY samodzielnej nauki:

  1. Nigdy nie miałam nauczyciela, którego mogłabym zapytać, jeśli miałam wątpliwości.
  2. Do wszystkiego musiałam dochodzić sama, chociaż nie jest to dla mnie wyłącznie wada.
  3. Czasami okazywało się, że wybierałam materiały, które nie do końca były dobre.

Kilka rad ode mnie, jeśli ktoś z Was też jest samoukiem:

  1. Wybierz dobre materiały, poradź się. O tym, jak wybierać materiały do nauki, pisałam tutaj.
  2. Zrób dobry plan nauki, staraj się nie robić dłuższych przerw w nauce.
  3. Nie zaniedbuj żadnej ze sprawności językowych – mów (w ostateczności do siebie), pisz, słuchaj, czytaj. Dzisiaj, w dobie Internetu, można znaleźć tyle materiałów, że naprawdę szkoda nie korzystać z tych zasobów.
  4. Poszukaj w Internecie osób, które uczą się tego samego języka – np. na forach.
  5. Czytaj komentarze na blogach dotyczących danego języka – może tam znajdziesz kogoś, kto wspomni, że chciałby stworzyć tandem.
  6. Na pewno zdarzy się, że będziesz mieć wątpliwości albo będziesz chciał/a, żeby ktoś sprawdził Twój tekst. Jeśli nie znasz nikogo, kto mógłby Ci pomóc, może warto wziąć nawet jedną na 2 miesiące lekcję na Skype.
  7. Sprawdź się – dąż do tego, żeby pojechać do kraju, w którym mówi się danym językiem, jeśli tam nie mieszkasz.

Jeśli chodzi o powyższe zalety, wady i rady, to nic bym tu nie zmieniła. W tej chwili nie uczę się intensywnie żadnego języka, gdyż w mojej obecnej sytuacji życiowej nie jest to możliwe. Uczę się jednak mniej intensywnie, żeby nie zapomnieć hiszpańskiego i fińskiego. O mojej nauce fińskiego pisałam tutaj. 

A jak Ty myślisz? Czy samodzielna nauka języka obcego to dobry pomysł? 

Egzaminy z mojej perspektywy nauczyciela

Egzaminy z mojej perspektywy nauczyciela

W serii „Egzaminy z niemieckiego” (wszystkie teksty znajdziecie tutaj) przyszedł czas na moją perspektywę nauczyciela. Posiadam licencje Goethe-Institut dla poziomów od A1 co C1. Przygotowywałam do egzaminów wiele osób, a najwięcej doświadczeń zebrałam, pracując w Centro de idiomas (Centrum języków) firmy Volkswagen w Meksyku. Centro de idiomas jest oficjalnym partnerem Goethe-Institut i dlatego osoby uczące się tam zdawały egzaminy właśnie Goethe-Institut.

Tutaj znajdziecie oficjalną stronę Centro de idiomas.

Pracowałam w największej filii VW na świecie (w mieście Puebla), tam, gdzie odbywała się produkcja samochodów. Było więc tak, że uczniowie przychodzili na zajęcia do centrum językowego w trakcie pracy, po niej lub przed nią. Pracowałam na pełen etat, więc o przygotowaniu do egzaminów dowiedziałam się całkiem sporo. Poza tym w soboty przejmowałam zastępstwa w szkołach VW w mieście (Zavaleta, San Manuel, Diagonal).

W tym tekście odniosę się jednak do wszystkich moich doświadczeń zebranych w nauczycielskiej karierze.

Zacznę od moich błędów, na których bardzo dużo się nauczyłam. Na początku mojej drogi jako nauczycielka niemieckiego nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ważne jest planowanie. Wychodziłam z założenia, że skoro na lekcji prawie nigdy nie realizuje się tego, co jest zaplanowane, to nie warto planować. To było oczywiście błędne założenie i szybko się go pozbyłam. Dlaczego myślałam w ten sposób? Lekcje zawsze miałam zaplanowane, ale w ich trakcie zauważałam, że mało kiedy plan był zrealizowany, bo uczniowie zadawali dużo pytań, bo czegoś nie rozumieli, bo musiałam wracać do starych zagadnień. A przecież program musiał być zrealizowany, więc szybko zrozumiałam, że owszem – powinnam odpowiadać, wyjaśniać, ale tak, aby nie rozwalało to początkowej koncepcji.

W przygotowaniu do egzaminów planowanie jest niezwykle ważne, wielokrotnie o tym pisałam. Oczywiście inaczej jest, kiedy lekcje są indywidualne, a inaczej, kiedy nauczyciel pracuje w szkole publicznej czy prywatnej. Nie zmienia się to, że należy zaplanować czas na ćwiczenie wszystkich sprawności językowych oraz na symulację egzaminu.

Drugim błędem było zbyt rzadkie rozmawianie z uczniami o strategiach egzaminacyjnych. Czasem wyglądało to tak, że uczeń, który wcześniej oblał dany egzamin i jeszcze raz się do niego przygotowywał, potrafił udzielić więcej wskazówek niż ja.

Te doświadczenia doprowadziły do tego, że zaczęłam przywiązywać wagę do metod uczenia się oraz że zrozumiałam, jak ważna jest pozytywna motywacja. UWAGA! Pozytywna motywacja. Istnieje również motywacja negatywna, która też ma swoje zalety, ale oczywiście lepiej mieć pozytywną. Od kilku lat intensywnie zajmuję się metodami oraz strategiami uczenia się. Szkoda, że we współczesnej szkole nadal tak mało się o nich mówi. 

Zrozumiałam, że uczenie się na pamięć do niczego nie prowadzi. Zrozumiałam, że szkoła w dużej mierze zniszczyła moją młodość. Właśnie dlatego że nauczyciele kazali się uczyć (i chwała im za to!), ale nikt mi nie mówił, jak mam się uczyć. W rezultacie spędzałam nad książkami tyle godzin, że teraz żal mi siebie samej. Czasu już nie cofnę, ale chcę pomagać innym. Ktoś mógłby powiedzieć: „Trzeba było się tyle nie uczyć”. Oczywiście, ale mimo wszystko nie żałuję, że się tyle uczyłam, bo przecież nie wszystkiego uczyłam się na pamięć. Wiele rzeczy rozumiałam, wiele zapamiętałam i pamiętam do dziś. Oczywiście trzeba trenować pamięć, ale nie uczeniem się na pamięć. 

Cieszę się, że teraz, jako nauczycielka, jestem tego świadoma i że będę mogła pomóc mojej córce. Bo daję słowo, że jeśli kiedyś ktokolwiek powie do niej: „Naucz się tego na pamięć”, to nóż otworzy mi się w kieszeni. Chcę, żeby wiedziała wiele rzeczy, żeby uczyła się efektywnie, a nie żeby godzinami, całymi dniami siedziała nad książkami.

Dlaczego to piszę? Aby uświadomić Wam, drogie Czytelniczki i drodzy Czytelnicy, że uczenie się na pamięć naprawdę do niczego nie prowadzi i że w ten sposób nie zdacie egzaminu (no chyba że będziecie mieć szczęście) i że w dłuższej perspektywie nie przysłuży się to komunikacji w języku obcym.

Na początku mojej drogi rzeczywiście nie mówiłam uczniom, jak mają się uczyć. Na szczęście potem wiele rzeczy zrozumiałam i już nie popełniałam tego wielkiego błędu. 

Z perspektywy nauczyciela egzaminy to mnóstwo roboty papierkowej, wypełnianie dokumentów, sprawdzanie, czy wszystko się zgadza oraz oczywiście ocenianie. Goethe-Institut dokładnie określa normy (zresztą inne centra zapewne też), jednak nie bez powodu na egzaminach obecni są dwaj nauczyciele. Jeśli nie zgadzają się w ocenie, to muszą dojść do porozumienia i zawrzeć kompromis. Tak samo jest na egzaminach pisemnych: jeden nauczyciel ocenia, potem drugi i ponownie – jeśli ocenili inaczej, to muszą dojść do porozumienia. Tylko na czytaniu i słuchaniu nie ma tych problemów, gdyż te części egzaminu składają się z zadań zamkniętych.

Metody nauczania: Direkte Methode (direct approach)

Metody nauczania: Direkte Methode (direct approach)

W kolejnym poście z serii o metodach nauczania czas na metodę bezpośrednią rozwiniętą około 1910 roku.

Kładziono w niej nacisk na wymowę, a gramatyka nauczana była w sposób induktywny. Co oznacza induktywne nauczanie gramatyki? Polega ono na przejściu od szczegółów do ogółu, na zastosowaniu obserwacji, odnalezieniu wzorów, formułowaniu hipotez i wyciąganiu wniosków. W wielu podręcznikach przykłady prowadzą uczniów do formułowania ogólnych reguł.

Jaki był cel tej metody?

  1. Uczyć uczniów chętnych do odwiedzenia obcych krajów i chętnych do uczenia się.
  2. Porozumiewanie się w czasie podróży.
  3. Doświadczenie kultury: geografii, ludzi i historii.

Czego uczono?

  1. Dialogów, konwersacji.
  2. Czytano teksty o życiu ludzi w innych kulturach: o geografii, o zwyczajach, o polityce.
  3. Stosowano mapy i wizualne pomoce (przedmioty, zdjęcia).

Jakie metody stosowano? 

  1. Tak jak wcześniej wspomniałam, gramatyka była nauczana w sposób induktywny.
  2. Czytanie na głos.
  3. Konwersacje w praktyce.
  4. Rysowanie map, obrazków.
  5. Stosowanie techniki tzw. „information gap” – czyli jeden uczeń posiada mapę np. Anglii, na której nie ma rzek, drugi tę samą mapę, na której nie ma dużych miast. Oboje muszą uzupełnić swoje mapy, rozmawiając.
  6. Pytanie i odpowiadanie.
  7. Stosowanie techniki poprawiania samego siebie (self-correction). Miało to na celu przeniesienie części odpowiedzialności na ucznia. Mogło polegać to np. na powtarzaniu przez nauczyciela niepoprawnego zdania i zmotywowaniu ucznia do znalezienia błędu.

Źródła:

  1. Wiedza własna
  2. Kurs „Teach English Now! Theories of Second Language Acquisition by Arizona State University” (Coursera)

Metody nauczania: Direkte Methode (direct approach)

Metody nauczania: Grammatik-Übersetzungsmethode (Grammar Translation approach)

W nowej serii postów opowiem Wam o metodach uczenia się języków obcych. Uważam ten temat za bardzo interesujący, ponieważ wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, skąd tak wlaściwie wzięły się metody używane na lekcjach czy kursach.

Pierwsza metoda, której głównymi elementami były gramatyka i tłumaczenie (po niemiecku zwana GÜM), rozwinęła się około 1880 roku i przetrwała do XX wieku. W tamtych czasach nauczanie języków obcych koncentrowało się na metodach związanych z pisaniem. Dlaczego? Ponieważ języków obcych nie uczono po to, aby uczniowie w nich mówili. Wtedy mało kto miał okazję odwiedzać inne kraje, mało kto miał okazję mówić w języku obcym. Przede wszystkim w językach obcych czytano.

Wystarczy powiedzieć, że w XIX wieku nadal używano podręcznika do gramatyki łacińskiej napisanego w IV wieku (to nie pomyłka – w czwartym wieku). Był to podręcznik Ars Grammatica. W XIX wieku zaczęto coraz częściej nauczać języków nowożytnych.

Na czym polegało nauczanie?

Na analizie tekstów pisanych – tekstów specjalistycznych (o kulturze, historii), literackich (prozy i liryki, np. sonetów Shakespeare`a). Podstawą była Biblia i dzieła Homera. Następnie teksty były tłumaczone na język ojczysty. Kolejnym krokiem była analiza pojedynczych zdań w celu ćwiczenia struktur gramatycznych. Rzadko tłumaczono z języka ojczystego na obcy.

Porównywanie gramatyki polegało na porównywaniu części zdania – należało odmieniać je według osoby, rodzaju, liczby, przypadku, czasu i trybu.

Do poszczególnych tekstów podawano listy słownictwa. Nauczyciel najczęściej zadawał pytania w języku ojczystym, a uczniowie musieli odpowiadać w języku obcym. Sami nauczyciele nie mówili dobrze w nowożytnych językach, ponieważ byli filologami klasycznymi. Zadawano pytania do czytania ze zrozumieniem.

Uczniowie musieli tłumaczyć długie fragmenty dzieł literackich. Czytanie i tłumaczenie to podstawa tej metody.

Kogo uczono?

Młodych mężczyzn z bogatych rodzin.

Po co uczono?

Cele to: umiejętność czytania, tłumaczenia, pisania w języku obcym, dopiero potem mówienia (polegało ono na powtarzaniu wyizolowanych zdań). Docenienie klasycznej literatury, nauczanie kultury i moralności.

Co myślicie o tej metodzie? Czy można by sobie wyobrazić jej zastosowanie dzisiaj?