Na dzisiaj mam dla Ciebie odświeżoną wersję tego postu. Przypomnę, że wszystkie posty z serii „Rok z językiem niemieckim” znajdziesz tutaj. Dzisiaj przyjrzyjmy się tematowi „czytanie w języku obcym”.
W serii „Rok z językiem niemieckim” dzisiaj kolej na temat, który szczególnie leży mi na sercu, bo widzę, że wielu uczących się zaniedbuje czytanie w języku obcym, a to naprawdę bardzo pomaga.
Jak zacząć czytać po niemiecku? Można zacząć nawet na poziomie A1. Dlaczego ograniczać się do tekstów z podręcznika? Jest dzisiaj wiele zdydaktyzowanych książek, przygotowanych specjalnie dla uczących się, napisanych „prostszym” językiem (prawie zawsze z płytą CD). Książki takie najczęściej zawierają ćwiczenia, dzięki czemu uczeń może sprawdzić, czy zrozumiał przeczytany tekst. Często są również wyjaśnienia słówek.
Wydawnictwo Ze słownikiem przygotowało adaptacje klasyki dla uczących się niemieckiego. Znajdziemy tam 6 pozycji. Książki zawierają na marginesie słowniczek, który pozwala zrozumieć 70-80% treści.
Wydawnictwo Poltext przygotowało dwujęzyczną książkę „Zagubiony świetlik. Das verlorene Glühwürmchen”.Opis książki znajdziesz tutaj.
Myślę, że obecnie oferta jest tak bogata, że każdy znajdzie coś dla siebie. Pamiętam, że kiedy zaczynałam naukę niemieckiego w podstawówce, to oferta materiałów do uczenia się tego języka była dosyć uboga w porównaniu z angielskim. Dzisiaj jest tak samo dobra, więc każdy uczeń może wybrać coś ciekawego.
Jakie są zalety czytania książek w języku obcym?
Nauka nowych słów. Nie chodzi jednak o to, żeby sprawdzać każde słowo, którego się nie rozumie. Wyjątkiem są słowa-klucze. Często słyszałam od moich uczniów, że nie ma sensu czytać książek po niemiecku, skoro nie rozumie się wszystkiego. Nie o to jednak chodzi. Nie trzeba rozumieć każdego słowa, bo to przecież nie pojedyncze słowa blokują proces czytania. Czytanie z odpowiednim skupieniem sprawi, że będziemy czytać coraz sprawniej.
Poznawanie kultury czy mentalności. To nic nowego, że czytając książki, poszerzamy swoje horyzonty. Czytanie po niemiecku jest moim zdaniem wspaniałą okazją do często być może pierwszego zderzenia się z inną mentalnością. Literatura to bardzo ważna część kultury, a jak wspomniałam wcześniej, dzisiaj w ofercie wydawnictw znajdziemy również książki niemieckojęzycznych autorów przygotowane specjalnie dla uczących się.
Oswajanie się z językiem. Jeśli czytamy w języku ojczystym, to dlaczego nie czytać w obcym? Nie widzę ani jednego powodu, aby tego nie robić. Teksty w podręcznikach czasami wydają się nudne, a w książkach śledzimy akcję i zapewniam, że można poczuć sporą dumę, mając za sobą przeczytanie pierwszej książki po niemiecku czy w innym języku, którego się uczymy.
Czy ja wykorzystywałam ten sposób w nauce języków obcych?
Niemiecki: tak jak wspomniałam, „w dawnych czasach” oferta nie była tak bogata jak dzisiaj i na dodatek ludzie nie mieli w domu Internetu (muszę przyznać, że tęsknię za tamtymi czasami). Pamiętam jednak, że od mojej nauczycielki niemieckiego w liceum dostałam książkę Siegfrieda Lenza przygotowaną dla uczących się. Do dzisiaj ją mam.
Angielski: kiedy uczyłam się angielskiego w gimnazjum, warunkiem otrzymania oceny celującej na koniec roku było czytanie książek i przygotowanie słownictwa z nich. Nauczycielka dawała nam jakąś książkę. Pamiętam, że ja czytałam „Ms. Doubtfire”. W liceum było podobnie. Dobrze wspominam naukę w ten sposób, ponieważ nie był to mus. Kto chciał, to czytał.
Hiszpański: oj tak. W tym języku czytałam i czytam bardzo dużo. Teraz już jednak „normalne” książki, podobnie jak po niemiecku i angielsku.
Francuski / fiński: w obu tych językach czytałam i czytam artykuły czy wiadomości w Internecie.
Jeśli czytasz mój blog regularnie, to wiesz, że wraz z kilkoma innymi germanistkami raz na miesiąc organizuję akcję „Zusammen można więcej”. W jej ramach publikujemy posty na wybrany temat. Tu znajdziecie wszystkie posty z serii: zusammen można więcej
W tym tygodniu tematem naszej akcji jest Dzień dziecka. Oto strony pozostałych germanistek:
Wybrałam baśń braci Grimm pt. „Frau Holle” (po polsku „Pani Zima”). Na YouTube można znaleźć mnóstwo słuchowisk i zdydaktyzować tak właściwie każde, ale jak to najlepiej zrobić? Przecież baśnie wcale nie są łatwym materiałem dla uczących się, no chyba że w wersji uproszczonej. Dlatego przygotowałam dla Was słówka pojawiające się w baśni – dzięki nim łatwiej będzie zrozumieć słuchowisko.
A może zacznę od tego, dlaczego trudno jest zrozumieć baśnie. Oto najważniejsze moim zdaniem powody:
Jest w nich dużo archaizmów.
Zdania wcale nie są proste i krótkie. Wręcz przeciwnie – najczęściej są długie i rozbudowane.
Często jest w nich słownictwo z dziedzin, które nie są tematem nr 1 na lekcjach niemieckiego. Pojawiają się nazwy zajęć czy zawodów, które obecnie nie są już na topie.
Tutaj znajdziecie słuchowisko „Frau Holle”:
das Hörspiel – słuchowisko
spinnen (spann, hat gesponnen) – prząść
sich zutragen – zdarzać się
sich bücken – schylać się
schelten (schalt, hat gescholten) – ganić, łajać
unbarmherzig – bezlitosny, niemiłosierny
die Spule – szpulka
die Besinnung – przytomność
der Brotschieber – łopata do wyjmowania chleba z pieca
schütteln – potrząsać
der Haufen – stos, sterta
Acht Guben – być ostrożnym, zwracać uwagę
sich ein Herz fas sen – zdobyć się na odwagę
einwilligen – zgadzać się
sich begeben – udawać się (dokądś)
die Feder – pióro
die Schneeflocke – płatek śniegu
gesotten (od czasownika sieden) – gorący, wrzący (w domyśle: coś ugotowanego)
Myślę, że możecie znać tę baśń, bo należy do tych popularniejszych. Bohaterami są cztery domowe zwierzęta (kogut, pies, kot, osioł), które ze względu na swój podeszły wiek są źle traktowane przez pana i wobec tego uciekają, aby zostać w Bremie muzykantami miejskimi. Nigdy tam jednak nie docierają, ponieważ nie są w stanie pokonać dystansu do Bremy w jeden dzień. Nocują w lesie, gdzie odkrywają dom zbójców, których przepędzają głośnym „śpiewem”. Po drodze zdobywają łup bandy zbójców, dom, w którym zamieszkują.
Przesłanie baśni jest oczywiście pozytywne i sugeruje możliwość rozwiązania problemu nawet w najgorszym położeniu.
Pierwsze ilustracje sporządził słynny angielski karykaturzysta George Cruikshank (1893, German Popular Stories):
A dlaczego „muzykanci” udają się akurat do Bremy? W Bremie już w średniowieczu muzycy byli zatrudniani przez władze miejskie. Istnieje udokumentowany dowód z 1339 roku o trębaczu radnego. Potem zatrudniano muzyków także w innych północnoniemieckich miastach. Około 1500 roku byli to dwaj trębacze, jeden puzonista oraz dwóch muzyków grających na piszczałce. Często towarzyszyli poselstwom, grali podczas przyjęć senatu czy na weselach. Na obrazach z XVII wieku pochodzących z Bremy widać także czterech muzyków grających na instrumentach dętych. W 1751 roku miejscy muzykanci zostali włączeni do miejskiego korpusu muzycznego. W XIX wieku miejski dyrektor muzyczny kontynuował tradycję, która prowadziła do dzisiejszych, subwencjonowanych przez miasto orkiestr.
Muzycy rady prowadzą orszak weselny. Fragment obrazu z 1618 roku znajdującego się w Focke-Museum w Bremie
I porcja słownictwa:
der Esel, – – osioł
dienen – służyć
zu Ende gehen – kończyć się
untauglich – nieprzydatny
fortlaufen – uciekać, czmychać
der Jagdhund – pies myśliwski
jappen – dyszeć, sapać (stary, dzisiaj bardzo rzadko używany czasownik)
die Laute – lutnia
die Pauken schlagen – grać na kotłach
jemandem in die Quere kommen – włazić komuś w paradę, natykać się na kogoś
stumpf – tępy
ersaufen – utonąć, topić
der Flüchtling – zbieg, uciekinier, uchodźca
aus Leibeskräften – na całe gardło
das Erbarmen – litość
der Vorschlag – propozycja
das Fünkchen – iskierka (od der Funke – iskra)
der Geselle – facet / czeladnik, w baśni chodzi o towarzysza
erleuchten – rozświetlać
der Räuber – rabuś, zbój, bandyta
die Herberge – schronisko
schimmern – migotać, połyskiwać, lśnić
krähen – piać
die Stube – izba
klirren – brzęczeć, dzwonić
entsetzlich – przerażający
der Hauptmann – kapitan, w baśni chodzi o przywódcę
Być może ktoś z Was zna baśń „Frau Holle”. W Niemczech jest ona bardzo popularna, w Polsce chyba mniej. Istnieją dwa polskie tytuły: „Pani Zima” lub „Pani Zamieć”.
Frau Holle była otaczana czcią przede wszystkim w górskich terenach, np. w masywie górskim Hoher Meißner znajdującym się w północnej Hesji. W języku ludowym Frau Holle była odpowiedzialna za opady śniegu w zimie: im dokładniej trzepała swoje łóżka, tym więcej śniegu spadało na Ziemię.
Otto Ubbelohde: Frau Holle lässt es schneien
Według innych legend błogosławi ona zieleniące się pola i niwy na wiosnę, krocząc przez pola i łąki. W ten sposób budzi się natura. To ona miała nauczyć ludzi np. przędzenia i tkania, jest patronką ludzi zajmujących się tymi rzemiosłami.
Czarny bez (po niemiecku Holunder) uchodzi za roślinę poświęconą Frau Holle. Być może nawet ta nazwa pochodzi od niej.
Szczególnie pomaga kobietom, czyniąc je zdrowymi i płodnymi. Zabiera ze sobą dusze zmarłych nieochrzczonych dzieci.
Pomiędzy 21/22 grudnia a 2/3 stycznia przybywa na Ziemię, aby zobaczyć, jak minął rok. Frau Holle sprawdza dusze ludzkie, odwiedzając pod postacią starej i bezradnej Muhme Maehlen ludzi, prosząc ich o pożywienie i dach nad głową. Ci, którzy pomogą, zostaną nagrodzeni. Złych ludzi spotka kara.
Baśń „Frau Holle” znajduje się w I tomie zbioru braci Grimm opublikowanym po raz pierwszy w 1812 roku. Tutaj możecie przeczytać ją po niemiecku: