Dzisiaj przeczytasz na blogu wywiad z moją Uczennicą Pauliną, która ostatnio zdała egzamin Goethe-Zertifikat C1. Przypomnę, że wszystkie wywiady na blogu znajdziesz tutaj.
Bardzo dziękuję Paulinie za udzielenie odpowiedzi na pytania.
Opowiedz kilka słów o sobie. Skąd w Polsce pochodzisz?
Nazywam się Paulina, jestem lekarzem po skończonych studiach medycznych w Polsce. Pochodzę ze Szczecina i chciałabym rozpocząć specjalizację w Austrii, stąd też podchodziłam do egzaminu wpierw B2, a następnie C1.
Co lubisz w Austrii, a czego nie?
Służba zdrowia wygląda zupełnie inaczej, owszem jest dużo pracy, ale występuje o wiele większa kultura pracy i wszystko jest bardziej uporządkowane. W Austrii również bardzo podoba mi się kultura, bliskość gór i docelowo Wiedeń, w którym chcę w przyszłości mieszkać.
Kiedy zaczęłaś uczyć się niemieckiego? Gdzie / z kim się uczyłaś?
Niemieckiego uczyłam się praktycznie od podstawówki, przez gimnazjum i liceum. Nie zdawałam jednak matury z języka niemieckiego. Przyznam jednak, że mój poziom wiedzy czy też najprostszej rozmowy po tych latach nauki w szkole był dość niski i niepewny. Zaczęłam tak naprawdę poważnie naukę niemieckiego, kiedy w piątym roku studiów odbyłam kurs niemieckiego w Berlinie na poziomie A2. Tam dopiero zobaczyłam, że ten język jest całkiem przyjemny do nauki i wcale nie brzmi tak szorstko i sztywno w codziennej rozmowie.
Kiedy zaczęłaś lekcje niemieckiego ze mną? Jaki był w tamtym momencie Twój poziom?
Lekcje niemieckiego z panią Magdą zaczęłam w czerwcu 2021. Wówczas chciałam nauczyć się tego języka oraz przygotować się też pod egzamin Goethe.
Dlaczego chciałaś zdać egzamin z niemieckiego? Po co był on Ci potrzebny?
Egzamin z niemieckiego był mi potrzebny do nostryfikacji dyplomu – uzyskania prawa do wykonywania zawodu lekarza na terenie Austrii. Z początku zdałam egzamin B2 (w listopadzie 2021), ponieważ myślałam, że specjalizację chcę zacząć w Niemczech. Jednak później zdecydowałam rozpocząć ją w Austrii, stąd też musiałam zdać też egzamin C1 (który jest tam wymagany).
Co było dla Ciebie najtrudniejsze w przygotowaniu się do egzaminu?
W przygotowaniu do egzaminu najtrudniejsza była nieco inna forma tego egzaminu, niż egzaminu B2. Nie jest on już oceniany modułowo jak B2, obawiałam się też części Lesen, gdyż nigdy nie wiadomo na jaki temat się trafi – może akurat taki, z którego mamy niewielki zasób słownictwa. Obawiałam się również zadania z wstawianiem własnych propozycji słów na podstawie tekstu.
Jak oceniasz moją terapię błędów?
Bardzo dobrze, wielokrotnie błędy mówione były od razu korygowane we wspólnym dokumencie internetowym, a błędy pisemne były wspólnie omawiane i szybko korygowane.
Jak było na egzaminie? Czy możesz krótko opisać egzamin ustny i pisemny? Czy „podeszły” Ci tematy? Jak wypadła rozmowa z drugim zdającym?
Na egzaminie na szczęście nie było tak źle! Nie taki diabeł straszny jak go malują. Zadania były dość zrozumiałe, tematy nie były najtrudniejsze. Część Hören była nieco trudna, bo rozmowa rzeczywiście była dość szybka i niełatwo było wszystkie słowa wyłapać. W części pisemnej: w mojej grupie wszyscy wybrali ten sam temat, który dotyczył użycia komputera na lekcjach przez nauczycieli i widniała tam także ocena uczniów na temat umiejętności komputerowych nauczycieli. Niestety tutaj poległam nieco, bo za bardzo popłynęłam czasowo pisząc pracę najpierw na brudno – przepisywanie mi tyle zajęło, że miałam tylko kilka minut na drugie zadanie, w związku z czym na pewno parę punktów mi uciekło.
Co do części Sprechen, temat był dla mnie bardzo przyjemny – niestety tematu wykładu już nie pamiętam (ale były to w dużej mierze tematy bardzo ogólne, więc raczej nie ma co się martwić, że trafi się na szczegópowe polityczne czy gospodarcze tematy). W dyskusji trafiłam na pana, który mieszkał już w Berlinie, rozmawiał bardzo swobodnie i miał dobry akcent. Z początku byłam nieco przerażona, że na jego tle wyjdę na pewno o wiele gorzej. Nasz temat: Jesteśmy studentami i chcemy studiować X, uniwersytety z tym kierunkiem znajdują się w poniższych miastach: Berlin, Monachium, (…). Każde miasto było po krótce opisane i mieliśmy dyskutować o tym, gdzie najlepiej będzie nam się mieszkało i studiowało. Rozmowa przebiegła bardzo sprawnie i wymienialiśmy się różnymi argumentami.
Gdzie zdawałaś egzamin i jak długo czekałaś na wyniki?
Egzamin zdawałam w szczecińskiej filii Instytutu Goethe. Egzamin zdawałam 20.06.22 i na wyniki czekałam do 09.07.22, odbiór certyfikatów dopiero od 18.07.22.
Jaką radę dałabyś osobie przygotowującej się do Goethe-Zertifikat C1?
Koniecznie uważać na czas przy module Schreiben! Trzeba pamiętać, że są dwa zadania (żeby nam starczyło czasu na drugie zadanie, bo jest warte 10 punktów!) Więc może warto zacząć od niego, zajmie ok 10-15 min., a potem pisać już do końca analizę wyników. Temat można wybrać spośród dwóch tematów.
Co do Hören: jak najwięcej słuchać i obyć się z językiem niemieckim. Jak najwięcej różnych podcastów, filmików, osób, które mówią po niemiecku. Żeby potem osoba mówiąca trochę szybciej i niewyraźnie nie była dla nas zdziwieniem.
Jak najwięcej też czytać różnych tekstów w niemieckim i przerabiać jak najwięcej testów, żeby obyć się z różnymi tematami i mieć jak największe słownictwo.
Przy Sprechen: ułożyć sobie na pewno wcześniej cały plan wykładu: mi BARDZO pomógł skrypt, który przygotowała pani Magda, naprawdę są tam bardzo potrzebne zwroty i bardzo mi to pomogło w mówieniu. Przy dyskusji konieczne jest reagować na wszystko co mówi partner, odnosić się do tego i zadawać pytania.
11. Podziel się proszę wynikiem swojego egzaminu (oczywiście tylko, jeśli chcesz): Lesen: 14,5/25, Hören: 17/25, Schreiben: 14,5/25, Sprechen: 21,5/25. Grad (ocena): ausreichend
12. Jaki jest teraz Twój cel językowy?
Obecnie jeszcze czeka mnie egzamin FSP i potem mogę zacząć nostryfikować dyplom i rozpocząć specjalizację w Austrii 😊
We wrześniu 2021 po raz pierwszy bylam w Austrii. Spędziłam 4 dni w Wiedniu i około tydzień w górach, w mieście Radstadt. Dzisiaj pierwsza część serii. Wiedziałam, że Austria to piękny kraj i nareszcie spełniło się moje marzenie o pobycie tam.
Na pierwszy urlop z córką, obecnie 4-letnią, wybrałam się w czerwcu 2021. Poleciałyśmy odwiedzić przyjaciół w Niemczech. Moja córka miała wtedy 3 lata i 3 miesiące. Wiele osób odradzało mi podróż z dzieckiem, ale cieszę się, że nie dałam się im przekonać, bo okazało się, że moja córka jest już w idealnym wieku na wspólne podróżowanie bez większych problemów.
W Wiedniu byliśmy 2 września. Nocowaliśmy w hotelu Bajazzo. Wszystko było tam w porządku, śniadania bardzo dobre. Bardzo blisko był ogromny plac zabaw, więc raj dla mojej córki. Trafiliśmy na idealną pogodę. Było ciepło, ale nie gorąco.
W ogóle nie miałam problemu ze zrozumieniem Austriaków. Wiadomo, że austriacki niemiecki jest trochę inny od tego w Niemczech. O wiele łatwiej jest jednak zrozumieć, kiedy dobrze zna się standardową odmianę języka, a ja dodatkowo znałam już wcześniej dużo austriackich słów.
Śniadanie w hotelu:
Kilka zdjęć z centrum miasta. Pamiętam doskonale, że wywarło ono na mnie bardzo duże wrażenie. Chyba nigdy wcześniej nie byłam w mieście, w którym były tak wysokie i w zdecydowanej większości piękne budynki. Zastanawiałam się, ile sklepy typu Chanel czy Gucci płacą tam za wynajem lokalu.
Kolacja na mieście:
Już pierwszego wieczoru widziałam po raz pierwszy zamek Hofburg. Chyba następnego dnia byłam tam na wystawie, o której napiszę następnym razem.
Hofburg to rezydencja władców Austrii. Jej budowa została rozpoczęta już w XIII wieku. Była to rezydencja Habsburgów aż do 1918 roku (z przerwami).
Następnym razem napiszę o tym, co jeszcze widziałam w Wiedniu.
Pamiętacie akcję „Zusammen można więcej”? Co jakiś czas – staramy się co miesiąc lub co dwa – organizujemy (ja i kilka innych germanistek) mini projekt skupiony wokół wybranego przez nas zagadnienia. Tym razem temat przewodni to oczywiście święta 🙂
Tutaj znajdziecie moje dotychczasowe posty z cyklu Zusammen można więcej: wejdź tu
Dzisiaj przygotowałam dla Was post o typowych szwajcarskich potrawach – raclette i fondue, które bardzo popularne są również więcej i bez których coraz więcej Niemców nie może sobie wyobrazić Bożego Narodzenia.
Co ciekawe, oba słowa mogą mieć dwa rodzajniki:
die / das Fondue
die / das Raclette
Pod hasłem fondue najczęściej rozumie się Käsefondue (istnieje też Schokoladenfondue albo Fleischfondue).
DUDEN tak definiuje fondue:
(schweizerisches) Gericht, bei dem kleine Stücke Brot bei Tisch in eine durch Erhitzen flüssig gehaltene Mischung von Hartkäse, Weißwein, Kirschwasser und Gewürzen getaucht und dann gegessen werden; Käsefondue
das Gericht – danie, potrawa
kleine Stücke Brot – małe kawałki chleba
das Erhitzen – podgrzewanie
der Hartkäse – ser twardy
das Kirschwasser – wiśniówka
die Gewürze – przyprawy
tauchen – zanurzać
die Fonduegabel – widelec do fondue
A co to jest raclette?
Raclette – schweizerisches Gericht, bei dem die Essenden Hartkäse schmelzen lassen und die weich gewordene Masse nach und nach auf einen Teller abstreifen
Hartkäse schmelzen lassen – topić ser twardy
nach und nach – stopniowo
die weich gewordene Masse auf einen Teller abstreifen – zdejmować / nabierać miękką masę na talerz
der Racletteofen – piecyk do raclette
der Raclette-Grill – grill do raclette
Co podaje się do raclette?
saure Gurken – kiszone ogórki
Essigzwiebel – cebula w occie
Senffrüchte
– owoce w syropie musztardowym
Tomaten – pomidory
Pfeffer aus der Mühle – pieprz z młynka
Warto zauważyć, że słowo Raclette oznacza nie tylko potrawę, ale i specjalny grill do jej przygotowania. Poza tym jest to również rodzaj sera.
Jak przygotować perfekcyjne fondue?
A co przygotowały dla Was inne germanistki?
Aleksandra z bloga Niemiecka sofa napisała o Christkind – tradycji z Norymbergi:
Dzisiaj parę słów o piernikach. Na szczęście uda mi się przygotować jeszcze kilka świątecznych postów. Pierniki zawsze kojarzyły i kojarzą mi się z Adwentem. Tak jak kiedyś wspominałam, nie jem słodyczy, ale pierniki w czasie Adwentu są jedynym, z czego nigdy nie zrezygnowałam. Wtedy pozwalam sobie na kawałek piernika upieczonego przez kogoś z moich znajomych.
der Lebkuchen – w języku średniowysokoniemieckim „leb(e)kuoche„. Pierwsza część słowa pochodzi prawodopodobnie od „Laib” (bochenek), tak właściwie jest to więc „Brotkuchen” – chlebowe ciasto.
Tak słowo wyjaśnia DUDEN Universalwörterbuch:
mit Sirup oder Honig und vielen Gewürzen gebackener Kuchen
Słownik synonimów podaje następujące synonimy: Honigkuchen, Pfefferkuchen, Printe, Gewürzkuchen – z tymi określeniami spotkałam się w moim regionie. Inne synonimy to: Weinbeißer (Austria), Biber (Szwajcaria), Zelten (południowe Niemcy, Austria), Lebzelten (Bawaria, Austria).
Pierwsze pisane źródła o piernikach pochodzą z 350 roku p.n.e. Tak właściwie były to ciasta z dodatkiem miodu, które piekli także starożytni Egipcjanie. Rzymianie znali „panis mellitus” – miód był smarowany na ciasto i potem tak pieczony.
Pierniki znane w dzisiejszej formie zostały wynalezione w belgijskim mieście Dinant, potem ich przygotowanie zostało udoskonalone w niemieckim Aachen. Bardzo znane są Aachener Printen. We frankijskich klasztorach zakonnice podawały pierniki jako deser. Jako „Pfefferkuchen” zostały one wspomniane w Ulm w 1296 roku. W XIV wieku pierniki były pieczone w męskich klasztorach w Norymberdze. Pierniki były bardzo chętnie pieczone ze względu na to, że można je długo przechowywać i w ciężkich czasach były one rozdawane przez mnichów. W klasztornych piekarniach pierniki były pieczone także na opłatkach.
Wynalezienie proszku do pieczenia pod koniec XIX wieku doprowadziło do powstania najróżniejszych wariantów piernika.
Pieczenie pierników około 1520 roku
Pulsnitzer Spitzkuchen
Nuernberger Oblatenlebkuchen
Ja bardzo lubię również pierniki z Norymbergi firmy Schmidt. Moim zdaniem są jednymi z najlepszych dostępnych na rynku. Na stronie firmy Schmidt można znaleźć całą ofertę:
der Lebkuchen, die Lebkuchen – piernik, pierniki der Honig – miód das Gewürz, die Gewürze – przyprawa, przyprawy süß – słodki kräftig – pożywny lange haltbar – długo przydatny do spożycia das Weihnachtsgebäck – świąteczny wypiek die Lebkuchenherstellung – produkcja pierników die Oblate, die Oblaten – opłatek, opłatki das Kloster, die Klöster – klasztor, klasztory die Nonne, die Nonnen – zakonnica, zakonnice der Mönch, die Mönche – mnich, mnisi das Backpulver – proszek do pieczenia der Anis – anyż der Fenchel – koper włoski der Ingwer – imbir der / das Kardamom – kardamon der Koriander – kolendra der Muskat (die Muskatnuss) – gałka muszkatołowa die Nelke – goździk der / das Piment – ziele angielskie der Zimt – cynamon
Dzisiaj napiszę o przysmaku austriackiej kuchni, czyli o torcie Sachera. Przepis został stworzony przez młodego cukiernika, Franza Sachera. Było to w XIX wieku. Tort Sachera był i nadal jest klasycznym deserem w hotelu Sacher we Wiedniu. Oczywiście istnieje wiele przepisów na tort Sachera, ale oryginalna receptura jest pilnie strzeżona. Tort jest obowiązkowym deserem dla większości turystów odwiedzających stolicę Austrii.
Tort Sachera jest czekoladowym tortem z marmoladą z moreli i polewą czekoladową. Tort powstał, kiedy w 1832 roku Klemens von Metternich zlecił swojej dworskiej kuchni stworzenie wyjątkowego deseru dla swoich wysoko postawionych gości. Powiedział swojemu szefowi kuchni, aby nie przyniósł mu wstydu. Szef kuchni był jednak chory i zastąpić musiał go jego uczeń, zaledwie 16-letni Franz Sacher. Tort bardzo smakował gościom, jednak nie od początku zyskał tak duże uznanie, jakim cieszy się dzisiaj.
Po latach spędzonych w Presseburgu i Budapeszcie Franz Sacher wrócił w 1848 roku do Wiednia, gdzie otworzył sklep delikatesowy. Jego najstarszy syn Eduard odbył swoją naukę zawodu u dworskiego cukiernika Demela i to dzięki niemu powstał tort Sachera w znanej dzisiaj formie. Tort był najpierw podawany u Demela, a potem w założonym przez Eduarda hotelu Sacher.
Nazwa „Original Sacher-Torte” jest strzeżona prawnie, odkąd pokłóciły się o nią cukiernia Demel i hotel Sacher. Dzisiaj „Original Sacher-Torte” można dostać w hotelach Sacher we Wiedniu i w Salzburgu, w kawiarniach Sacher w Innsbrucku i w Graz, w Sacher Shop w Bozen i w internetowym sklepie Sachera. Cukiernia Demel posługuje się nazwą „Eduard Sacher-Torte”.
Hotel Sacher sprzedaje rocznie około 360 000 tortów Sachera. Zużywa na to 1,2 miliona jajek, 80 ton cukru, 70 ton czekolady, 37 ton marmolady z moreli, 25 ton masła oraz 30 ton mąki.
Jeśli ktoś chce kupić cały tort Sachera, to dostanie go w specjalnym drewnianym pudełku. Najmniejszy kosztuje 21,90 euro, największy 44,90 euro.
Kiedy będziecie we Wiedniu, koniecznie spróbujcie tortu Sachera. Jestem ciekawa, czy rzeczywiście jest on tak wyjątkowy. Coś musi w nim być, skoro jest tak słynny na całym świecie.