Dziś chciałabym napisać o tym, co myślę o podręcznikach „Blondynka na językach”, które w Polsce bardzo dobrze się sprzedają. Nie rozumiem do końca tego fenomenu, dlatego zakupiłam sobie 2 pozycje z tej serii: do niemieckiego i do francuskiego. Tak właściwie siostra zakupiła je dla mnie w Polsce i przesłała mi do Niemiec. Podręcznik do niemieckiego mogę wykorzystać jako dodatek na moich lekcjach, a francuskiego mogę sama się poduczyć.

zdjęcie: merlin.pl

Przechodzę więc do sedna. Książki te to głównie rozmówki. Zdania budowane są na zasadzie od prostych do bardziej skomplikowanych, za każdym razem dodawany jest nowy element. W zamyśle metoda ma polegać na uczeniu się rozmawiania w języku obcym, ale i tak pojawiają się odniesienia do gramatyki, bo bez tego po prostu się nie da. Bo jak ktoś, kto w ogóle nie zna niemieckiego, ma zrozumieć, dlaczego czasownik nagle pojawia się na końcu zdania? Znam osoby, które w ogóle nie uczyły się gramatyki, ale ich mówienie polega na wyłapywaniu ze słuchu pojedynczych słów i potem kończy się tak: „ich Arbeit in Wochenende nicht” albo ” ich nicht gehen heute” itp. Gramatyka nie może być zaniedbywana.

Moim zdaniem seria „Blondynka na językach” jest dobra dla uczących się języka jako dodatek do innych podręczników albo jako rozmówki dla turystów. Nie można się ograniczać tylko do tego, bo za pomocą pojedynczych zdań nie da się zrozumieć zasad języka. Wtedy pojawiają się trudności, kiedy ktoś chce zbudować swoje zdanie albo użyć słowa w innym kontekście.

Przykładowe zdania z podręcznika do niemieckiego wyglądają tak:

Der Tag ist nicht gut.
Ich will am Freitag abreisen.
Diese Fahrkarte ist für Donnerstag.
Können Sie sie wechseln?
Ich werde sehr dankbar sein.
Musste.
Das musste gut gewesen sein.
Das Kind musste schön gewesen sein.
Das musste diese Wurst gewesen sein.
Das musste diese scharfe Wurst gewesen sein.
Das musste unser Zug gewesen sein.
Tomek musste nach Berlin fahren.
Tomek musste bleiben.
Tomek musste im Hotel bleiben.

Książka nadaje się dla poziomu podstawowego, więc zrezygnowałabym tu z subiektywnego zastosowania czasowników modalnych, które na tym etapie tylko namiesza uczącym się w głowie. Poza tym wyłapałam w książce kilka zdań, które nie są do końca poprawne. 

Być może fenomen serii polega właśnie na tym, że jest reklamowana jako kurs języka obcego z malutką domieszką gramatyki i że komunikację stawia się w centrum. Wszystko ok, ale rozwiązaniem nie jest uczenie się gotowych zdań, no chyba że ktoś wybiera się do obcego kraju na krótki czas. Ta metoda nie wystarczy do dobrego opanowania języka. Tu trzeba więcej: nie tylko gramatyki, ale i nauki słówek w różnych kontekstach, żeby potem nie mówić głupot.