Karolina będąca na poziomie C1 i przygotowująca się do egzaminu Goethe C2 na moją prośbę podzieliła się swoim doświadczeniem związanym z niemieckim i Niemcami. Karolina bardzo dobrze zna slang berliński oraz język młodzieżowy. Tutaj możecie znaleźć wszystkie posty z serii „Egzaminy z niemieckiego”, natomiast tu poczytacie o innych uczących się niemieckiego.
Karolina odpowiedziała na następujące pytania:
- Czy masz jakiś certyfikat potwierdzający znajomość niemieckiego?
Certyfikatu nie mam. Przez kilka miesięcy chodziłam na prywatne lekcje, właściwie na „wyjaśnianie zagadnień”, których nie rozumiałam. Pani, która mnie uczyła, robiła egzaminy i mówiła, na jakim poziomie jestem. To była Niemka, która wykładała germanistykę w Berlinie.
- Kiedy i dlaczego zaczęłaś uczyć się niemieckiego?
Uczę się od maja 2017 (kiedyś w gimnazjum się uczyłam, ale nie było postępów).
- Czy możesz opowiedzieć coś o swojej pracy i wykształceniu?
Jestem grafikiem komputerowym (to moje hobby), zaś z wykształcenia jestem kasjerką. Ponad pół roku pracowałam jako fotograf w salonie fotograficznym w Berlinie, rok na pół etatu w drukarni i dla Ministerstwa Turystyki jako grafik też w Berlinie. Aktualnie nie pracuję.
- Co dał Ci językowo pobyt w Niemczech? Jaką widzisz różnicę w stosunku do czasu sprzed wyjazdu?
W krótkim czasie opanowałam słownictwo oficjalne, poprawną wymowę, slang i regionalizmy. Jest duża różnica. Mieszkałam u rodziny niemieckiej i nie było możliwości kontaktu w innych językach, więc szybko opanowałam niemiecki.
- Co lubisz w Niemczech i Niemcach, a czego nie?
Mieszkałam w Berlinie, więc tylko o tym opowiem. Lubię otwartość Niemców na inną kulturę i ich wyrozumiałość.
Nie lubię poniewierania Polaków, małych posiłków przy zakwaterowaniach, surowości dla osób wynajmujących pokój.
- Co da Ci certyfikat C2? Dlaczego chcesz go mieć?
Pozwoli mi szukać pracy „na szerszym polu”. Mam na myśli pracę nie tylko jako grafik, ale i w innych dziedzinach (np. kasjer, informatyk, sekretarka). W Niemczech Polacy są bardzo poszukiwani jako pracownicy, a Niemcy dużo pieniędzy inwestują w Polsce, więc warto powalczyć o ten certyfikat.
- Jak przygotowujesz się do egzaminu? Samodzielnie czy chodzisz na kurs?
Przygotowuję sie sama, a kiedy mam z czymś problem, proszę znajomych, żeby mi wytłumaczyli. Mam prawie codzienny kontakt z Niemcami oraz z osobami mieszkającymi w Niemczech.
Mój komentarz: Karolina w bardzo krótkim czasie osiągnęła wysoki poziom – mój szacunek i moje gratulacje. Trudno jest opanować slang, ale na pewno warto go znać, bo o wiele łatwiej dogadać się z miejscowymi – wiem to z doświadczenia. Niestety nadal jest tak, że Polacy uchodzą za gorszych – nie uogólniam, nie wszyscy Niemcy tak myślą, ale wielu niestety tak. Jeśli jakiś Niemiec nie był w Polsce, to często sądzi, że jest u nas jak za komunizmu i że nic nie ma w sklepach. Z drugiej strony ogólnie Niemcy na pewno są otwarci na inne kultury, jednak wszystko ma swoje granice, co pokazują wydarzenia ostatnich kilku lat w Niemczech.
Karolina w 100% stosowała metodę immersji językowej, o której niedawno pisałam tu. Oczywiście będąc w Niemczech, jest to prostsze, chociaż nie oczywiste. Mam na myśli to, że wielu obcokrajowców nie chce albo nie potrafi wykorzystać faktu mieszkania w Niemczech do nauki języka.
Karolina dodała jeszcze kilka swoich spostrzeżeń:
Moim zaskoczeniem było to, że po dotarciu do Berlina zauważyłam, że nikt nie mówił po angielsku, rosyjsku czy w jakimkolwiek innym języku. Dogadywałam się na migi, metodą „na czuja”, było wiele nieporozumień. Niemcy, których spotkałam, nie mówili w żadnym obcym języku na tyle dobrze, żeby można było się z nimi dogadać. Pomocny okazał się Internet oraz tłumacz Google. Berlińczycy mało mówią w oficjalnym języku, więc kiedy o coś pytałam, mówili swoim slangiem, a ja nie mogłam ich zrozumieć.
I taka jest moja rada dla osób wyjeżdżających do Berlina: Żeby wcześniej nauczyli się trochę slangu (chociażby z Internetu), bo ciężko jest się dogadać – chyba że trafi się na osobę mówiącą po angielsku.
Dużo Niemców sądzi, że nie warto uczyć się języków obcych, bo uważają, że nie potrzebują, dlatego tak istotną kwestią w dzisiejszych czasach jest poliglotyzm. Dotyczy to wszystkich języków, a niemiecki jest tak prosty, że każdy może się go nauczyć, jeśli tylko chce. Na pierwszy rzut oka wydaje się trudny, ale gdy się z nim zaprzyjaźnimy, jest banalnie prosty.
W Berlinie mieszka dużo Polaków i ku mojemu zaskoczeniu pomagają sobie nawzajem (w przeciwieństwie do sytuacji w Polsce).
Niemcy też bywają pomocni, ale do czasu… Niemiec nigdy nie powie, że ktoś przekracza jego granicę, ale będzie znosił „krzywdy”, a potem wybucha. Niemcy są MEGA oszczędni i oszczędzają na wszystkim oprócz jedzenia, a kosze na śmieci są pełne resztek jedzenia lub przeterminowanej żywności.
Mój komentarz: Zgadzam się z tym, że Niemcy słabo mówią po angielsku, chociaż myślę, że młodsze pokolenie lepiej zna ten język. Też jednak radzę, żeby w Niemczech nie liczyć na dogadanie się po angielsku.
Chyba mam lepsze niż Karolina doświadczenia z Niemcami, chociaż spotkałam osoby, o jakich ona pisała. Wśród Niemców mam też przyjaciół lub bardzo dobrych znajomych. Nie podoba mi się jednak fakt, że Niemcy są uparci – musisz zrobić coś na ich sposób. Nawet jeśli masz swoją metodę i efekt będzie ten sam, to będzie źle, bo musi być tak zrobione, jak oni chcą. Dlatego po swojemu wykonywałam obowiązki w pracy, gdy nikt nie widział i było dobrze 😊
Tak, Niemcy są bardzo oszczędni, a wiele osób przesadza i oszczędność ociera się o absurd. Spotkałam kiedyś 92-letniego Niemca, który miał majątek ok. 5 mln euro, a za nic nie wydał na jedzenie więcej niż 30 euro tygodniowo. Nie potrafiłam tego zrozumieć. 93-letnia sąsiadka miała majątek ok. pół miliona euro i odmawiała sobie wszystkiego. Nie miała dzieci i majątek przypadł dalekiej rodzinie, która w ogóle się nią nie interesowała. Gdybym już była aż tak oszczędna, to oddałabym taki majątek na cele charytatywne.
Karolino, bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas i za podzielenie się doświadczeniami.
A ja się zastanawiam, jak to możliwe by w tak krótkim czasie osiągnąć c1? Ja potrzebuje b2 by móc zrobić Ausbildung i mnie przerasta ilość pojęć do opanowania, nie mówiąc już o pisaniu bardziej skomplikowanych tekstów. Nie wiem jak ugryźć temat:(
Myślę, że jest to możliwe. Ja kiedyś w tydzień nauczyłam się do trudnego egzaminu z angielskiego. Jeśli ktoś ma talent językowy, to może w krótkim czasie osiągnąć wysoki poziom. Z kolei nigdy nie nauczyłabym się zaawansowanej matematyki, bo nie mam do tego talentu. Każdy z nas ma inne predyspozycje. Poza tym zwróć uwagę na to, że Karolina miała i ma bardzo intensywny kontakt z językiem. Jeśli ktoś mówi przede wszystkim po niemiecku, a i poza tym się uczy, to szybko może wyjść na wysoki poziom.
Jeszcze co do Twojego problemu, to niedługo będzie tekst na ten temat 🙂
Hm, nie uważam, żeby niemiecki był banalnie prosty. Moim zdaniem angielski czy hiszpański to prostsze języki… Chyba że komuś nie zależy, czy robi błędy, a chce się tylko dogadać – wtedy to inna sytuacja.
Ale to subiektywna opinia 🙂 Dla jednego niemiecki będzie banalnie prosty, dla innego bardzo trudny. Np. dla mnie angielski jest trudny, chociaż znam ten język świetnie. Dla mnie niemiecki jest prosty, ale są osoby, którym z trudnością przychodzi opanowanie odmian. To zależy 🙂
Takiej motywacji szukałam 😀
A nie wszyscy wokół mnie powtarzają jak mantrę: jak ty możesz uczyć się tego języka… jest straszny… Nie prawda jest bardzo interesujący 😀
Zastanawiam się tylko jak wyglądała organizacja nauki Pani Karoliny? 🙂
To obiegowa opinia, niestety. Szkoda, bo niemiecki to bardzo przyjemny język 🙂
Zapytam Karolinę jeszcze o organizację nauki, może zechce udzielić kilku wskazówek 🙂