Często ludzie pytają mnie, jak skutecznie nauczyć się języka obcego. Trochę już napisałam o tym we wcześniejszych postach:

Żywy język. Cz. 1

Żywy język. Cz. 2

Żywy język. Cz. 3

Najpierw chciałabym opisać swoje doświadczenia z językami obcymi. Założyłam sobie jakiś czas temu, że do 30-stki będę mówić płynnie w czterech językach obcych. Zostało mi jeszcze trochę czasu, a sytuacja wygląda nieźle, więc mogę być z siebie w miarę zadowolona pod tym względem. A jakich języków obcych się uczyłam i jak się ich uczyłam?

Muszę w tym momencie napisać, że mam duży talent do uczenia się języków obcych. Natychmiast odnajduję powiązania pomiędzy językami, od razu rozumiem struktury gramatyczne i szybko uczę się słówek. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma to szczęście, dlatego zawsze dobieram metodę indywidualnie, kiedy uczę innych niemieckiego.

Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej, to pierwszy język obcy był uczony od 5 klasy. Moim pierwszym językiem obcym był angielski. W 2 klasie podstawówki mama zapisała mnie na angielski prywatnie. Zajęcia odbywały się w domu kultury, bardzo je lubiłam. Angielskiego uczyłam się przez wiele lat. Teraz już się go nie uczę, ale mam z nim kontakt na co dzień, gdyż mam przyjaciół Anglików. Poza tym oglądam filmy i seriale po angielsku, bez napisów czy lektora. Moim zdaniem angielski jest dużo trudniejszy od niemieckiego.

Niemiecki był moim pierwszym językiem w szkole. Zaczęłam się go uczyć w 5 klasie. Pamiętam dobrze, jacy byliśmy niezadowoleni, że będziemy mieć niemiecki, a nie angielski. Swoją drogą, to przerażające – skąd u dzieci te stereotypy??? Miałam jednak wspaniałą nauczycielkę i od pierwszej lekcji bardzo polubiłam niemiecki. Już wtedy postanowiłam, że będę studiować ten język i później nigdy nie zmieniłam zdania. Nauczycielka umiała nas zainteresować także krajami niemieckojęzycznymi, organizowała dodatkowe zajęcia, wycieczki do Instytutu Goethego w Krakowie albo konkursy gminne (które zawsze wygrywałam). W liceum poszłam na profil z rozszerzonym niemieckim. Miałam również wspaniałą nauczycielkę, z którą utrzymuję kontakt do dzisiaj. Wykorzystywała na lekcji piosenki, wiersze, nieraz przebieraliśmy się i robiliśmy scenki. Naturalną koleją rzeczy było, że studiowałam filologię germańską. Bardzo lubiłam studia, a moim ulubionym przedmiotem była literatura. W czasie studiów przez rok studiowałam na niemieckim uniwersytecie (Bielefeld), wtedy zebrałam materiały na pracę magisterską. Teraz mieszkam w Niemczech, będą już 4 lata, ale na pewno niedługo wrócę do Polski. Uczę niemieckiego na co dzień, bo uczenie to moje powołanie.

Hiszpański to mój trzeci język obcy. Uczyłam się go sama. Nauczyłam się go z seriali po hiszpańsku. Oglądałam je przez lata, aż w końcu zaczęłam je rozumieć bez napisów czy bez lektora. Można powiedzieć, że polubiłam ten język przypadkiem, bo wtedy jeszcze nie było na niego takiej mody jak teraz (był mniej więcej 2000 rok). Później nadrobiłam gramatykę. Swobodnie czytam w tym języku gazety czy książki. Tylko raz chodziłam na kilkumiesięczny kurs, ale było to bez sensu, bo nie nauczyłam się tam nic nowego.

Francuskiego uczę się od kilku miesięcy. Mieszkam w pd.-wsch. Niemczech, godzinę drogi od granicy z Francją i zaczęło mi przeszkadzać to, że nie znam francuskiego. To najtrudniejszy język, jakiego się kiedykolwiek uczyłam, ale to jeszcze bardziej mnie motywuje do nauki. Uważam, że to bardzo ciekawy język. Przy nauce pomaga mi znajomość angielskiego i hiszpańskiego, a poza tym też fakt, że kiedyś uczyłam się łaciny.

Fińskiego uczyłam się przez pół roku na uniwersytecie Bielefeld. Kurs prowadziła Finka. Uczyła nas nie tylko języka, ale opowiadała także dużo o swoim kraju i o zwyczajach. Zorganizowała też wraz z innymi Finami fiński jarmark świąteczny. Chciałam uczyć się tego języka, bo jest całkiem inny od języków germańskich czy romańskich. Od tamtego czasu oczywiście już dużo zapomniałam, ale jeszcze wrócę do fińskiego. Mam w domu podręcznik, muszę go tylko w sprzyjającym czasie otworzyć i powtórzyć.

Włoskiego uczyłam się na kursie na piątym roku studiów. Miałam wspaniałą nauczycielkę. Nie wiem jednak dlaczego, ale mimo to nigdy nie lubiłam tego języka. Rozumiem go, kiedy go słyszę, ale raczej nie wrócę do jego nauki. Może to dlatego, że jest tak bardzo podobny do hiszpańskiego i łatwo można się pomylić?

Łacinę miałam przez 2 semestry na studiach. Lubiłam te zajęcia. Ostatnio stwierdziłam, że łacina jest wbrew pozorom bardzo potrzebna, dlatego zaczynam ją powtarzać. Łacina jest w końcu związana z korzeniami europejskiej cywilizacji.

Dla mnie zawsze było niesamowite odkrywanie powiązań, różnic i podobieństw między językami obcymi. Myślę, że jest to piękne i bardzo, bardzo ciekawe. Im więcej języków obcych się zna, tym łatwiej uczyć się kolejnych. Moje plany na kolejne lata to dalsza nauka fińskiego, powtórzenie łaciny i nauczenie się czytać w tym języku oraz tłumaczyć teksty, a poza tym nauczenie się czeskiego.