W moich licznych planach znajdowały się m.in. historie z II wojny światowej, których miałam okazję wysłuchać. Dzisiaj czas, aby zacząć. Miałam nadzieję, że rok 2014 będzie spokojniejszy dla mnie, ale zaczął się bardzo intensywnie, a to nie wróży najlepiej…

Poziom stylistyczny tego wpisu może w niektórych miejscach budzić wątpliwości. To dlatego że bardzo rzadko piszę teraz po polsku i w niemieckim czuję się pewniej. Za ewentualne niedociągnięcia przepraszam.

Interesuję się historią, więc i II wojną światową. Dopóki miałam okazję, często wysłuchiwałam historii opowiadanych przez moich dziadków. Teraz mam tylko jednego dziadka i widzę go tylko raz na rok, kiedy jadę do Polski. Od jakiegoś czasu postanowiłam pytać starszych znajomych Niemców o ich przeżycia z okresu wojny. Zależało mi na tym, żeby poznać ich perspektywę, dopóki jest czas. Zostało przecież jeszcze tylko kilka lat, nim w ogóle nie będzie ludzi, którzy pamiętają wojnę. Jest co prawda wiele osób po 90-tce, ale duża część z nich cierpi na demencję albo na Alzheimera. Niełatwo jest znaleźć ludzi, którzy wszystko świetnie pamiętają i jeszcze chcą o tym opowiadać. Znam też kogoś, kto prawdopodobnie ma przeszłość nazistowską i dlatego nie chce o tym mówić.

Niedawno miałam okazję porozmawiać z Niemcem, który wychowywał się w Polsce, a po wojnie wraz z rodziną został wypędzony. Opowiedział mi bardzo ciekawe historie, ale na nie jeszcze przyjdzie czas. Kiedy z nim rozmawiałam (było to ok. 2 miesiące temu), pytał mnie w trakcie, co chciałabym jeszcze wiedzieć. Był bardzo otwarty, a ja nie do końca wiedziałam, o co zapytać.

Moje historie zacznę może od propagandy. Osoba, która mi o tym opowiadała, podczas II wojny światowej chodziła do szkoły. Swastyka była obecna wszędzie, było to oczywiście normalne. Co tydzień wszyscy uczniowie i nauczyciele zbierali się, aby wspólnie odśpiewać Deutschlandlied.

Deutschlandlied – potoczna nazwa. Właściwa nazwa brzmi „Lied der Deutschen” („Pieśń Niemców), jest to od 1922 roku hymn narodowy Niemiec. Został napisany w 1841 roku, ma 3 strofy, ale obecnie tylko trzecia strofa jest śpiewana jako hymn narodowy. W czasach nazizmu (1933-1945) była śpiewana tylko pierwsza strofa – propaganda wykorzystywała jej wymowę i dlatego po II światowej więcej już jej nie wykonywano. Nie jest to co prawda w Niemczech zabronione, ale pierwsza i druga strofa są omawiane w szkołach jako utwór literacki. 

Dziewczęta były skupione w BDM. Organizacja ta uchodziła wtedy za zwykłą organizację młodzieżową, dopiero później była identyfikowana z nazistowskimi Niemcami.

BDM (Bund Deutscher Mädel – Związek Niemieckich Dziewcząt) był damską gałęzią Hitlerjugend. Od 1936 roku każda dziewczyna w odpowiednim wieku (10-18 lat) należała do niego automatycznie, było to tzw. przymusowe członkostwo. W 1944 roku BDM był największą damską organizacją młodzieżową świata z 4,5 mln członkiń. 

Pani, która mi o tym opowiadała, mówiła, że była dumna, że należała do tej organizacji, że dzięki niej czuła się patriotką. Ważna była też przynależność do grupy.

Zaraz przed tym, kiedy było jasne, że wybuchnie wojna, ludzie robili sobie rodzinne zdjęcia, bo nie wiadomo było, czy po wojnie wszyscy jeszcze będą. Osoba, która opowiadała mi te historie, miała jedną siostrę. Jej ojciec przed wojną często mówił o tym, że chciałby mieć syna. Kiedy wojna wybuchła, to cieszył się, że ma 2 córki, gdyż nie musiały one iść walczyć. Zaraz przed wybuchem wojny, w sierpniu, ludzie musieli oddawać na potrzeby armii np. samochody dostawcze. W miejscu, gdzie moja znajoma robiła wtedy szkolenie zawodowe, mieszkała rodzina prowadząca jakieś magazyny (już nie pamiętam, co tam magazynowali). Mieli oni jednego syna, który właśnie w sierpniu musiał dostarczyć do Koblencji samochód dostawczy. Od razu został wciągnięty do armii i już nigdy nie powrócił do domu.

W domu mojej znajomej widziałam takie rodzinne zdjęcie zrobione zaraz przed II wojną światową. Na szczęście u niej także po wojnie rodzina liczyła tyle samo członków.

W trakcie wojny Niemcy nie cierpieli biedy. Nie brakowało jedzenia. Dopiero po wojnie zaczęła się bieda. W moim regionie była strefa francuska. Niemcy musieli oddawać dużą część jedzenia Francuzom. Cytat pani opowiadającej mi o tym: „Dopiero po wojnie zrozumieliśmy, co to jest bieda. Mój ojciec… Zdaje się, że po wojnie zajęty był tylko i wyłącznie tym, jak zapewnić rodzinie jedzenie. Nie pamiętam, żeby w tych latach robił coś innego”.