Dzisiaj ostatnia porcja zdjęć mojego miasteczka. Tak jak już wspominałam, bardzo je lubię. Jest tu kameralnie, bezpiecznie i czysto. Kameralnie nie jest może tylko w sezonie, kiedy jest dużo turystów. Wtedy nie jest łatwo przejść przez centrum miasta. Teraz trwa sezon i od razu to widać.

Nie lubię też wąskich uliczek. Najgorzej jest, kiedy ciężarówki przejeżdżają przez miasto. Wtedy od razu robi się swoistego rodzaju korek. Nie ma żadnego objazdu czy obwodnicy. Na szczęście na Mozeli jest budowany drugi most, żeby trochę odciążyć miasto. Będzie gotowy w 2016.

To, czego nie lubię, to również brak publicznych środków transportu. Jakieś tam autobusy są, ale rzadko jeżdżą. Osoba, która nie ma samochodu, zdana jest na własne nogi. Ja zawsze chodzę wszędzie na piechotę. Przez to wiele możliwości jest dla mnie zamkniętych. Ludzie zawsze się dziwią, jak żyję tutaj bez samochodu. No cóż, ja też się dziwię. Problem jest jednak taki, że nie mam prawa jazdy i nie mam czasu go zrobić. Teraz już nawet nie chcę, bo się przyzwyczaiłam. Kiedy prowadziłam kurs polskiego w mieście oddalonym o 22 km, to musiałam wyjść z mieszkania o 15:00, a kurs zaczynał się o 18:00. Musiałam jednak dojechać tam pociągiem z jedną przesiadką, a potem jeszcze dotrzeć autobusem do celu. Nie mówiąc już o tym, że byłam w domu bardzo późno. Nieraz czekałam na dworcach, kiedy pociągi się spóźniały. Dlatego zawsze mam przy sobie książkę, którą wtedy czytam. Pod względem przemieszczania się nie jest łatwo, ale przyzwyczaiłam się i nic mnie nie zatrzyma.

Gdy kiedyś miałam jeszcze czas, to lubiłam siedzieć nad rzeką i obserwować ptaki. Teraz już nie mam takiej możliwości, bo mam za dużo pracy. Tak właściwie mam kilka prac, więc nie zostaje mi ani minuta wolnego czasu.

Przyjechałam do tego miasta tylko na rok i nie spodziewałam się, że zostanę tutaj tak długo i że właśnie tu siebie odnajdę. Że osiągnę to, co było jednym z moich celów życiowych, czyli niezależność i możliwość decydowania o sobie. Mam taką osobowość, że muszę o wszystkim decydować sama. Nie dam sobie niczego narzucić. Ja decyduję, kiedy pracuję. Cieszę się, że ten stan osiągnęłam w wieku 27 lat. Cudowna jest świadomość, że już nic nie muszę. Robię tylko to, czego chcę. Nie muszę pracować od 8:00 do 16:00.

Nie wiem, ile jeszcze tu zostanę. Może pół roku, a może 5 lat, ale na pewno zawsze będę wspominać to miasteczko z wielkim sentymentem.