Moje miasteczko leży w dolinie rzeki między wzgórzami. Jak już pisałam, widoki są bajkowe. Miasteczko ma niewiele ponad 5.000 mieszkańców. Największą mniejszością narodową są tu Polacy (często pracujący na winnicach), poza tym są również Turcy, Rosjanie, Włosi, Anglicy i Holendrzy. Anglicy i Holendrzy oczywiście nie przyjeżdżają tutaj do pracy. Kupują tu sobie domy i sprowadzają się najczęściej na emeryturę, gdyż podoba im się okolica.

W mieście jest bardzo dużo restauracji i hotelów, wszystko dla turystów. Wiele restauracji jest zamkniętych na okres zimowy. Turyści są tu ważnym źródłem utrzymania. W sezonie jest ich bardzo dużo, trudno jest przecisnąć się wtedy przez główne ulice. Na ulicy najczęściej słychać wtedy, oprócz niemieckiego, francuski, niderlandzki i angielski.

Region utrzymuje się z uprawy winorośli i produkcji wina. W moim mieście jest bardzo dużo winnic, ciągle widać napisy „Weingut”, „Weinkeller”, „Weinkellerei”, „Weinstube”,
„Weingeschäft”

itp. W sezonie dużo Polaków przyjeżdża na zbiory, dużo pracuje tutaj również na stałe. Właśnie produkcja wina jest również czynnikiem przyciągającym turystów. Winnice sprawiają, że widoki są tu takie piękne.

Położenie nad Mozelą również jest atrakcją turystyczną, gdyż turyści udają się na rejsy licznymi statkami. Kolejną atrakcją są szlaki wędrowne, z których rozciągają się śliczne widoki.

To, co mi się w moim mieście za bardzo nie podoba, to wąskie uliczki. Dużo ulic jest jednokierunkowych. Trudno jest się z kimś minąć. Żeby jeździć tu na rowerze, trzeba mieć wprawę.

Podoba mi się, że jest tu spokojnie, cicho i czysto.

Moje miasto ma liczne zabytki, przede wszystkim śliczne budynki w stylu secesyjnym oraz ruiny zamku. Wiele restauracji mieści się w zabytkowych piwnicach. W miejscowościach nad Mozelą jest wiele zamków (tzw. „Burgromantik”).