Dzisiaj jeszcze kilka rzeczy o opiece. Napisałam o tym, co dała mi ta praca i dlaczego niczego nie żałuję. Zapraszam do komentowania i zadawania pytań.
1. Nauczyłam się wielu rzeczy, przede wszystkim trochę gotować. Jeszcze 2 lata temu nie umiałam ugotować jajka, makaronu, ziemniaków ani ryżu. Teraz już potrafię, a niedawno nauczyłam się nawet, jak robić jajecznicę i jajko sadzone, o co nigdy bym siebie nie podejrzewała. Kiedy udało mi się zrobić jajko sadzone, to byłam w takim szoku, że zrobiłam mu zdjęcie na pamiątkę. Czasami ludzie się dziwią, że nie potrafiłam ugotować takich rzeczy, ale skąd miałam umieć, jeśli ich nie jem. Jedyną rzeczą, której się pewnie nigdy nie nauczę gotować, są sosy, ale na szczęście można kupić gotowe.
2. Nasłuchałam się historii z przeszłości. Miałam i mam do czynienia z osobami w wieku około 90 lat i powyżej. Jeśli są to osoby, które nie mają demencji czy Alzheimera, to mogę posłuchać ciekawych historii z wojny. Ostatnio np. szef opowiadał mi, jak musiał na wojnie uciekać z płonącego czołgu i jak widział, że po jego koledze został tylko popiół. Pokazywał mi też miejsce na nodze, w które uderzył go granat. Do dzisiaj ma ślad. Takie historie mogłabym tylko poczytać w książkach. Dodatkowo bardzo ciekawa jest perspektywa Niemców.
3. Zmieniłam swoje nastawienie do życia. Rok temu pewna starsza osoba powiedziała mi: „Ja w moim życiu zawsze robiłam tylko to, co musiałam. Zawsze było tylko ich muss„. W tamtym momencie zrozumiałam, że ja pod koniec mojego życia nie chcę tego powiedzieć. Chcę wtedy powiedzieć: „Robiłam to, co chciałam robić„. Staram się to realizować na tyle, na ile mogę.
5. Nauczyłam się rzeczy związanych z opieką: stopnie opieki, instytucje pomagające, funkcjonowanie służby zdrowia, ogólnie opieki nad starszymi ludźmi. Wiem, jak to wszystko działa.
6. Poznałam dużo nowych osób, poszerzyłam horyzonty, dowartościowałam się.
7. Zmieniłam swoje nastawienie do starości. Starsi ludzie w Niemczech bardzo często mają dużo pieniędzy, które oszczędzali przez całe życie, często właśnie, żeby zapewnić sobie opiekę na starość. Wiadomo, że w Niemczech bardzo rzadko zdarza się, żeby dorosłe dzieci mieszkały z rodzicami. Znam tylko taki jeden przypadek, ale jest to akurat sytuacja wyjątkowa. Moja 83-letnia sąsiadka powiedziała mi kiedyś: „Nigdy bym nie chciała, żeby mój syn musiał się mną na starość zajmować”. Inna sąsiadka sama poszła do domu starców, kiedy widziała, że już nie może mieszkać sama. Tutaj ludzie nie oczekują od swoich dzieci opieki na starość i to jest moim zdaniem dobre, bo myślę, że to nie jest obowiązek dzieci. Tutaj dom starców nie jest widziany jako coś negatywnego, a oddanie tam rodziców jest normalne, podobnie jak opłata za prywatną opiekę w domu. Sądzę, że to jest zdrowe podejście, bo załóżmy, że starszy człowiek zapada np. na Alzheimera. Wtedy wymaga opieki całodobowej, co dla jego dziecka wiązałoby się z rezygnacją z pracy i z całego swojego życia. Tak nie powinno być.
Należy tu wyraźnie podkreślić, że w Niemczech najczęściej ludzie starsi mają pieniądze na opiekę. Poza tym dochodzi tu kwestia mentalności. Pamiętam do dziś, jak hospitowałam tu lekcję w klasie maturalnej. Nauczyciel powiedział do uczniów: „Uważajcie, bo jak dalej nie będziecie się uczyć, to w wieku 25 lat nadal będziecie mieszkać w hotelu mama”. Utkwiło mi to w pamięci, bo w Polsce to jest raczej niestety normalne. Oczywiście wiem, że wielu młodych ludzi nie ma innego wyjścia, bo zarabia 1300 zł netto.
8. Przestałam bać się śmierci i cierpienia. Wyrobiłam w sobie odporność psychiczną. Myślę, że zawsze musiałam być silna psychicznie, ale może dopiero niedawno to sobie uświadomiłam. Kiedy tak myślę o swoim dzieciństwie, to widzę teraz, że np. nie obchodziły mnie chamskie uwagi innych albo jak inne dzieci się ze mnie naśmiewały, więc zapewne zawsze byłam silna. Nigdy nie płakałam ani nie skarżyłam się mamie.
9. Wadą jest na pewno to, że zrobiłam się strasznie skąpa. Pracowałam i pracuję z osobami, które całe życie ciułały pieniądze i uzbierały duże kwoty. Oni żałują pieniędzy na wszystko. Widziałam dokładnie, jak to wyglądało u babci, u której pracowałam cały 2013 rok. Obracała każde euro 10 razy, a była już grubo po 90-tce i miała bardzo dużo pieniędzy. Wiadomo było, że i tak wszystko zostanie dla dalszej rodziny, bo dzieci nie miała. Mimo to skąpiła totalnie na wszystko i zapisywała każdy wydany cent. Nauczyłam się tego od niej i nie znoszę siebie za to. Na wszystko skąpię, kupuję tylko to, co konieczne. Oszczędzam, chociaż nie wiem na co. Jeśli już mam dzień wolny, to mogłabym gdzieś pojechać, coś zobaczyć, ale szkoda mi pieniędzy na bilet na pociąg i zostaję u siebie. To jeden z wielu przykładów.
10. Zrozumiałam, że muszę zabezpieczyć moją starość, a jedyną gwarancją są pieniądze. Najczęściej na dzieci nie można i nie powinno się liczyć (znam mnóstwo takich przykładów). Tak jak pisałam – jestem przeciwko liczeniu na dzieci, ale powinny one przynajmniej się interesować starymi rodzicami, a bardzo często mają ich gdzieś. Tylko pieniądze są dobrym zabezpieczeniem na starość. Wtedy o nic nie trzeba się martwić.
11. W tej pracy ważne jest to, że trzeba liczyć się z nieprzewidzianymi sytuacjami. Kilka razy zdarzyło się, że musiałam zostać dłużej, bo np. mój szef źle się czuł. Dlatego zawsze mam przy sobie komórkę i dbam o to, żeby mieć na niej numery telefonów osób, z którymi potem mam się spotkać. Nigdy nie nastawiam się na to, że zrealizuję swoje plany danego dnia.
12. Poza tym oczywiście nie wiadomo, jak długo będę pracować u danej osoby. W tej chwili pracuję na godziny, oczywiście. Ponieważ jestem dobra w tej pracy, to miałam już oferty opieki całodobowej, ale to mnie nie interesuje, bo wtedy musiałabym zrezygnować z wszystkiego innego, a przecież uczę i tłumaczę. Liczę się z tym, że w każdej chwili praca u danej osoby może się skończyć. Mój szef ma 90 lat, druga osoba, którą się zajmuję, ma 88 lat, więc koniec może nadejść w każdej chwili.
13. Zaletą jest to, że pracy nie brakuje. Kiedy w tamtym roku umarła pani, w opiece nad którą pomagałam znajomej, już na drugi dzień znalazł się dziadzio, u którego nadal pracuję. Kiedy w maju, po powrocie z urlopu w Polsce, powiedziałam znajomym, że chcę znaleźć następną pracę, to już na drugi dzień ją miałam. Starszych ludzi potrzebujących opieki jest bardzo dużo.
Czy starsze osoby posługują się dialektami? Czy są wśród nich takie które znają tylko dialekt a nie znają wysokoniemieckiego? Jakie dialekty spotyka Pani w swojej okolicy?
Tak, bardzo często posługują się dialektami, dlatego sporo się od nich nauczyłam. Każdy jednak zna wysokoniemiecki, bo musi. W szkołach nie wolno mówić dialektem. Jest oficjalny język i każdy musi go umieć. Np. dwóch moich znajomych Niemców rozmawia dialektem, ale ze mną po wysokoniemiecku, bo wiedzą, że niektórych słów mogłabym nie zrozumieć. W mojej okolicy są dialekty lokalne. Wiele wiosek nad Mozelą ma swoje własne dialekty, jednym z najbardziej znanych jest Kroever Platt. Nie znam nikogo, kto miałby problem z przeskakiwaniem z dialektu na wysokoniemiecki.
Dziękuję za odpowiedź. Ja w Pani regionach znam osobę i to wcale nie z tych starszych która posługuje się tylko jakimś dialektem z grupy Plattdeutsch. To jest taka mieszanka Hochdeutsch i dialektu. Co prawda rozumi wysokoniemiecki bo słucha radia i ogląda telewizję ale nie mówi nim.
Może nie mówi, bo nie musi. Na pewno jednak umie, bo każdy Niemiec umie. Chociażby z racji tego, że w szkołach mówi się Hochdeutsch. Też znam osoby, które na co dzień mówią tylko dialektem, ale to nie znaczy, że z Hochdeutsch mają problem. Jeśli ktoś żyje w małej społeczności, spoza której nie wychodzi, to może mówić nawet całe życie tylko dialektem.
Wiele agencji pośrednictwa pracy oferują właśnie opiekę nad osobami starszymi. Moim zdaniem to bardzo ciężka praca i rzadko ktoś nadaję się do tego, aby pracować ze staruszkami. Sama jestem po studiach ( germanistyce) i zastanawiałam się nad wyjazdem do Niemiec, ale opieka nad osobami starszymi przeraża mnie, szczególnie gdy osoba jest "niechodząca".
Jak długo dziennie pracujesz z osobami starszymi? W jakich czynnościach im pomagasz?
A mogłabyś rozwinąć w osobnym wpisie temat podejścia Niemców do II wojny światowej? Bardzo ciekawi mnie, jak wygląda ta kwestia tam po drugiej stronie granicy. W Polsce spotkałam się tylko z opiniami, że w Niemczech wojna jest tematem tabu i że w ogóle się o niej nie rozmawia.
Pracę w opiece zasadniczo jest bardzo łatwo znaleźć. To prawda, że niewiele osób się w 100% do tego nadaje, ale zapotrzebowanie jest ogromne. Mnie opieka też kiedyś przerażała, ale wtedy nie wiedziałam, że się do tego nadaję. Będziesz wiedzieć tylko wtedy, kiedy spróbujesz. Ja np. nadal jestem przekonana, że nie nadaję się na matkę, ale może jednak się nadaję. Nie chcę jednak eksperymentować na dziecku 🙂
Opieka nad osobą leżącą jest trudna, wiadomo, ale najtrudniej jest wtedy, kiedy ktoś ma problemy z pamięcią i ucieka z domu. Nie można go spuścić z oka. Powiedziałabym, że opieka nad leżącymi jest łatwiejsza. Trzeba tylko znaleźć techniki, żeby taką osobę przewracać z boku na bok, myć i przebierać.
Normalnie z osobami starszymi pracuję 5-8 godzin dziennie, od poniedziałku do niedzieli. W tej chwili 11 godzin dziennie, bo moja przyjaciółka pojechała na urlop i zajmuję się jeszcze dodatkowo jedną babcią. A co robię? Wszystko 🙂
Już trochę o tym pisałam, możesz znaleźć te posty pod etykietą "historia".
To nieprawda, że w Niemczech nie mówi się o wojnie. Mówi się o niej bardzo dużo. W tamtym tygodniu była rocznica zamachu na Hitlera i cały dzień to był jeden z głównych tematów w wiadomościach, były także oficjalne uroczystości z udziałem i ładnym przemówieniem prezydenta.
Dla rozsądnych ludzi to nie jest temat tabu. Spotkałam wiele starszych osób, które mówią o wojnie.
Myśli Pani, że tłumacz to w dzisiejszych czasach prestiżowy zawód?
Moim zdaniem tak, bo tłumacz zawsze w jakimś sensie stoi powyżej osób, którym tłumaczy. One są zdane na tłumacza.
Jeśli chodzi o prestiż finansowy, to można go też zdobyć, ale po latach zdobywania klientów. Tak naprawdę myślę, że tylko właściciele dosyć dużych biur tłumaczeniowych mogą się z tego utrzymać. Dla mnie to forma dorobienia.
Chciałabym spróbować, ale większość biur pośrednictwa pracy oferuje wspólne zamieszkanie z podopiecznym. Niestety jest to dla mnie trochę kłopotliwe, gdyż bardziej wolałabym tak jak ty, wynajmować mieszkanie, żyć na własny rachunek, a opiekę traktować jak pracę, a nie być uwiązaną przez 24h/dobę.
Ja również jestem przekonana, że nie nadaję się na matkę, ale lubię pracę z dziećmi 🙂 Kilka godzin z dzieckiem to nie to samo co całą dobę i właśnie myślę tak również w przypadku opieki nad osobami starszymi.
Jestem pełna podziwu, że pracujesz 11h i to przez cały tydzień. Jak Ty to robisz? 🙂
Warto wiedzieć, że: In deutschen Kitas fehlen 120.000 Erzieher – http://www.welt.de/print/die_welt/article130581283/In-deutschen-Kitas-fehlen-120-000-Erzieher.html
Żeby zdecydować się na opiekę na całą dobę, musiałabym nie mieć innego wyjścia czy być w złej sytuacji materialnej. Niekoniecznie jest się wtedy uwiązanym na całą dobę, to zależy od przypadku. Np. moja przyjaciółka przez 3 lata opiekowała się tak jedną babcią, nie miała zmienniczki, mieszkała przez 3 lata w jej domu i była bardzo zadowolona z tej pracy. Babcia siedziała na wózku inwalidzkim, moja przyjaciółka mogła spokojnie wychodzić na zakupy i wieczorem spotkać się ze znajomymi. Jeśli byś chciała dopiero zacząć taką pracę, to na początek nie powinni Ci dać ciężkiego przypadku.
Co do przedszkoli, to wiem. Tutaj ministerstwo pracy już miało pomysł, żeby szkolić bezrobotnych na wychowawców, ale ostatnio temat ucichł.
Pracuję tyle godzin na dobę, bo nie mam nic poza pracą, więc czemu nie? Lubię pracować, nie narzekam. Kiedy mam wolną chwilę, to doceniam ją 100 razy bardziej niż kiedyś. Wtedy delektuję się czasem, a kiedyś nie potrafiłam.
Jestem pod wrażeniem Twojej pracy, umiejętności radzenia sobie i dopasowywania się do potrzeb starszych ludzi. Mówi się, że każdej pracy można się nauczyć, ale to co Ty robisz wymaga więcej niż zwykłej automatyki. Natomiast próbowałabym się oduczyć tego skąpstwa.;) Przecież świat składa się również z przyjemności i choć czasem trzeba sobie na nie pozwolić.:)
Zazdroszczę tych numerów Hola! Ja się wciąż nie mogę przekonać do złożenia zamówienia na 3 numery i zapłacenia ponad 20 euro za przesyłkę.:/
Myślę, że nie każdej pracy można się nauczyć, bo często decydują zdolności. Można jednak wiele rzeczy robić dobrze, nie mając do tego powołania. Można się ich nauczyć. Ja mam powołanie do pracy ze starszymi ludźmi, ale nie zawsze to wiedziałam.
Fakt, że przesyłka była droga, ale właśnie dlatego zamówiłam 5 numerów Hola. Szkoda trochę kasy na wysyłkę, ale raz na jakiś czas sobie pozwalam, tzn. mniej więcej raz na pół roku. Czytam również ze względu na naukę hiszpańskiego 🙂 Inaczej pewnie bym nie kupiła.
http://sklep.centrumopiekiseniora.pl/
Ech… tę pracę znam od tej "gorszej" strony, dzięki temu, że sama od paru lat pracuję jako koordynator wyjazdów dla opiekunek. Zdania odnośnie tej pracy są podzielone, jednak znaczna część wyjeżdżających to osoby zdesperowane, które nie doceniają tak jak Ty zalet tej pracy, nie czują się w niej dobrze a podejmując się tego zajęcia mają na uwadze jedynie szybki przypływ moim zdaniem całkiem dobrej gotówki. Napisałaś, że masz tylko tę pracę i dlatego tak bardzo ją lubisz i dużo czasu w niej spędzasz. Myślę,że w tej pracy spełniają się jedynie osoby samotne lub też niedocenione. Często obserwuje jak kobiety, które 20 lat były kurami domowymi po wyjeździe do DE nabierają pewności siebie i to jest właśnie pozytywna strona tej pracy:)
Masz niesamowite doświadczenie w tej branży i jestem bardzo wdzięczna, że dzielisz się nim z nami!