Ostatnio pojawił się u mnie post na temat mniej znanych znaczeń znanych czasowników:
Mniej znane znaczenia znanych czasowników
Dzisiaj kolej na następną część, czyli na czasowniki „aufmachen” i „zumachen„. Wybór padł na nie, ponieważ akurat dzisiaj w pracy ponownie usłyszałam kilka ciekawych zwrotów. Kontakt z żywym językiem jest bezcenny.
Podstawowe znaczenie „aufmachen” to oczywiście „otwierać”, ale są i inne znaczenia:
(eine Jacke, einen Mantel) aufmachen – rozpinać (kurtkę, płaszcz)
die Haare aufmachen – rozpuszczać włosy
einen Knoten aufmachen – rozwiązać węzeł
ein Geschenk aufmachen – rozpakować prezent
eine Firma aufmachen – założyć firmę
Inne znaczenia czasownika „zumachen” oprócz „zamykać” to:
(einen Mantel) zumachen – zapiąć (płaszcz)
eine Flasche zumachen – zakręcić butelkę
einen Schuh zumachen – zasznurować but
ein Loch zumachen – załatać/zakleić dziurę
eine Firma zumachen – zamknąć, zlikwidować firmę
Pisałam Ci już, że lubię tę serię? Nie? To piszę. Uwielbiam te wpisy!! 😀 Zawsze pojawi się coś, czego nie wiedziałam. Chociaż miałoby to być jedno słówko.
P.S. Fajne nowe zdjęcie 🙂
Super objaśnienia, zawsze mam z tym problem, często tu zaglądam i zawsze coś interesującego jest napisane, dzięki, 🙂
Cieszę się, będzie wiele nowych, ciekawych postów ze słownictwem 🙂
Dziękuję za miły komentarz
trudny troche jezyk ;]
Uczyłam się i uczę się wielu języków. W każdym są pułapki. Teraz uczę się fińskiego i tam to dopiero się dzieje – tyle wyjątków i zmian w temacie, że nieźle trzeba zakuwać. Niemiecki jest stosunkowo prosty.
Ja czesto stosuje tego typu czasowniki na slepo, jakby po omacku, zeby okreslic o co mi chodzi i potem dopytuje jak powinnam poprawnie to powiedziec. Jakiez jest moje zaskoczenie gdy slysze, ze wlasnie tak. Jakby dobrze sie przyjrzec to kazde z polskich okreslen na "aufmachen" mozna rowniez zastapic wyrazem "otwierac". No… moze poza rozpuszczaniem wlosow… w kazdym razie wniosek z tego taki, ze zycie trzeba sobie ulatwiac a nie utrudniac. Jesli uczymy sie jezyka na poziomie nizszym niz C1 i chcemy potrafic sie skutecznie porozumiewac, to lepiej uczyc sie slownictwa, ktore nie da sie niczym innym zastapic niz trwonic czas na wykuwanie przeroznych synonimow… brawo Magda! Przydatny wpis! Pozdrawiam
Językowe wpisy Magdy są zawsze bardzo przydatne. Fajnie, że do nich wróciłaś :).
Schneewittchen, co do synonimów, to się z Tobą nie do końca zgodzę – warto się ich uczyć, nawet, jeśli się jest na niższych poziomach. Nauczysz się "sich erholen" a Niemiec użyje "sich entspannen" i umarł w butach ;). Może to mało drastyczny przykład, ale chodzi mi o to, że języka warto się uczyć kompleksowo i starać się go poznać na takim poziomie, na jakim znamy nasz język ojczysty :).
Ja zawsze byłam, jestem i będę zdania, że nie ma niepotrzebnych słów. Tak to właśnie jest, że akurat ktoś użyje słowa, jakiego nie znamy. Warto znać jak najwięcej słów chociaż biernie. Wiadomo, że nie wszystkich użyjemy, ale warto je rozumieć.
Chodzi mi wlasnie o roznice miedzy znajomoscia czynna a bierna. Synonimy sa oczywiscie potrzebne, nie powiedzialam ze zbedne. Ale wiem ze swojego wlasnego doswiadczenia, ze miedzy zrozumieniem wypowiedzi (nawet jesli nie znamy kilku slow mozemy wydedukowac z kontekstu) a uzyciem poszczegonych zwrotow w dodatku jeszcze poprawnie gramatycznie, odmiana, rekcja itd… jest ogromna przepasc. Przynajmniej w moim przypadku. Jest wiele synonimow ktore znam, ale ich nie uzywam, bo gdy zalezy mi zeby sie szybko i plynnie porozumiec wybieram odruchowo najlatwiejsza opcje nad ktora nie musze sie zastanawiac. Co innego gdy mam czas to chetnie wypisuje sobie synonimy albo slownictwo z danego tematu. Chodzilo mi raczej o to, ze lepiej jest znac (i potrafic poprawnie zastosowac) jedno podstawowe okreslenie niz rozdrabniac sie na wyszukane slownictwo ale nie potrafic uzyc go w zyciu codziennym gdy tego potrzebujemy. Od ogolu do szczegolu.
Tutaj jestem skłonna już bardziej się z Tobą zgodzić :). Wiadomo, że zaczynamy od pojedynczych wyrazów, a dopiero z czasem uczymy się synonimów itp, niemniej tak czy inaczej synonimy warto znać, żeby chociaż rozumieć, co (tutaj) Niemcy do nas mówią.
Odnośnie gramatyki to mam wrażenie, że trzeba dużo ćwiczyć (pisemnie i ustnie) i dużo słuchać, żeby weszła do głowy. Ja zrobiłam największy postęp w niemieckim 2 razy: przed maturą i studiami germanistycznymi (bardzo intensywne korepetycje) i potem na 4 roku (bardzo intensywne zajęcia z praktycznej nauki – to zajęcia typowo na słownictwo i gramatykę). Łatwo nie było, ale efekty były świetne.