Póki mam wenę, to czas na drugą część wojennych historii.

Mój bundesland, Nadrenia-Palatynat, należał po wojnie do strefy francuskiej. Tak jak już wspominałam, Niemcy mieli wtedy znacznie gorzej niż w trakcie wojny. 90% jedzenia musieli oddawać Francuzom, więc musieli kombinować, jakby tu przetrwać. Nie tylko w tym zakresie były ograniczenia. Nie można było nic wysyłać do innych krajów, a tylko francuscy żołnierze mogli otrzymywać przesyłki.

Szczególnie mięso było wtedy towarem deficytowym. Osoba, która opowiadała mi te historie, zaraz po wojnie zdawała egzamin na prawo jazdy. Tak się zdarzyło, że przejechała królika. Nie można było oczywiście zmarnować takiej okazji, więc od razu obrała go ze skóry. Ona to zrobiła, gdyż egzaminator nie miał w tym doświadczenia, a także brakowało mu odwagi. Jej rodzina bardzo się ucieszyła, widząc królika, którego można było przyrządzić na obiad.

Ludzie często sobie zadają pytanie, czy Niemcy naprawdę nie wiedzieli o obozach koncentracyjnych, o prześladowaniu niektórych narodowości i o okrutnych mordach niewinnych ludzi. Też kiedyś zadawałam sobie pytanie, jak można było o tym nie wiedzieć, bo przecież na pewno były jakieś przecieki. Teraz już nie pytam, gdyż moja znajoma w swoich opowieściach wyraźnie zaznaczyła wpływ propagandy. Obejmowała ona każdego Niemca: od dziecka do staruszka. Nikogo tu nie pominięto. Kiedy wprost ją zapytałam, czy ludzie tutaj naprawdę nic nie wiedzieli, odpowiedziała mi: „Ah, nein, wir waren alle so dumm”. Dopiero po wojnie dowiedziano się prawdy, chociaż oczywiście nie można powiedzieć, że Niemcy bezkrytycznie popierali Hitlera. Ojciec mojej znajomej działał w podziemiu, rozdając np. ulotki. Była to tajemnica poliszynela, ale nie było na niego dowodów. Niemniej dom był niejednokrotnie przeszukany, a on sam został wykluczony z lokalnych stowarzyszeń, a podczas lokalnego festynu nikt nie chciał obok niego usiąść ani z nim rozmawiać. Moja znajoma ma w swoim domu ulotki, które podczas wojny rozdawał jej ojciec. Mam nadzieję, że po jej śmierci jej rodzina tego nie wyrzuci. Już im powiedziałam, że chętnie przygarnę.

Do ludzi propaganda oczywiście docierała, w dużym stopniu poprzez radio. Oczywiście nie każdy je miał, ale kiedy miała być transmitowana jakaś ważna mowa Hitlera, to ludzie zbierali się u kogoś, kto miał radio.