Odpowiadając na prośbę Czytelników, postanowiłam napisać coś o moim codziennym życiu tutaj.
Wspominałam chyba kiedyś, że mam 2 prace. Uczę niemieckiego, a poza tym zajmuję się opieką nad osobami starszymi. O uczeniu już dużo pisałam, to może dzisiaj wspomnę coś na temat mojej drugiej pracy. Może to będzie ciekawe dla moich uczniów.
Czy kiedykolwiek pomyślałabym, że nadaję się idealnie do opieki nad osobami starszymi? Nie, nigdy. Byłam pewna, że nigdy nie mogłabym się tym zajmować. Teraz wydaje mi się to zabawne. Wszystko mogę zrobić koło tych osób i kompletnie nic mnie nie przeraża. Wszystko jest w tej chwili normalne: duży ból, agonia, mycie, karmienie, nacieranie maściami, demencja, Alzheimer, sadzanie na wózek inwalidzki, obchodzenie się z cewnikiem, ranami itd. Nie mogę sobie wyobrazić, czego bym nie potrafiła zrobić. Na wszystko mam odpowiednie techniki.
Tak sobie myślę, jakie to życie jest przewrotne. Kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami, to byłam dosyć ciężko chora. Przez 2 lata codziennie musiałam przyjmować zastrzyki. Ani razu nie zrobiłam sobie zastrzyku sama. Codziennie robiła to moja mama, oczywiście po wielu próbach. Nieraz uciekałam, panikowałam, nieraz moja mama traciła cierpliwość i była wykończona. Teraz bez wahania wbiłabym sobie igłę, nawet 5 razy dziennie.
Kiedyś nie mogłam oglądać horrorów albo serialów o lekarzach. Teraz mogę bez problemu na wszystko patrzeć. Już nic nie jest w stanie mnie przerazić. Nawet w hospicjum mogłabym pracować.
Może zacznę ten temat od tego, jak „wpadłam” w tę pracę.
Prawie 3 lata temu poznałam tutaj wspaniałą osobę, która jest teraz moją przyjaciółką i z którą częściowo pracuję. Jakiś czas później stało się tak, że byłam bezrobotna. Jestem osobą niezwykle pełną inicjatywy, aktywną i była to dla mnie tragedia, która popchała mnie w marazm, poczucie beznadziei, stany depresyjne, myśli samobójcze, niepokojąco długie stanie na moście i zastanawianie się, czy nie skoczyć do rzeki. Właśnie wtedy ta osoba wyciągnęła do mnie rękę i zaproponowała pomoc w opiece nad osobą w ostatnim stadium Alzheimera. To było zrządzenie losu, że ją spotkałam. Zgodziłam się, żeby w ogóle mieć pracę. Nadal byłam przekonana, że się do tego nie nadaję, ale życie mnie de facto zmusiło.
Moja przyjaciółka opiekowała się chorą babcią 24 h na dobę, a ja 2 dni w tygodniu przejmowałam pracę, żeby ją odciążyć. Równocześnie zdarzyło się, że pomocy potrzebowała pani z mojej ulicy, dosłownie 2 minuty drogi na piechotę. To zbiegło się w czasie. Przez rok chodziłam do niej na godzinę czy dwie godziny dziennie i robiłam to, czego ona już nie mogła. Teraz obie te babcie już nie żyją, były już grubo po 90-tce. Z bliska obserwowałam agonię drugiej z nich, w ostatnich miesiącach życia potrzebowała już opieki 24 h na dobę. Zakolegowałam się z Polką, która się nią opiekowała. Odwiedzałam babcię raz w tygodniu. Ostatni tydzień jej życia to była koszmarna agonia. Trwało to kilka dni, ale i tak za długo. Zanim przyjechała do niej opiekunka, to przez miesiąc u niej spałam, bo bała się być w nocy sama w domu. Było to męczące, bo nieraz w nocy mnie budziła, ale wytrzymałam. Jej rodzina była mi za to bardzo wdzięczna i kiedy sprzątali dom po jej śmierci, to mogłam wziąć, co chciałam. Było dużo pięknych rzeczy, ale wzięłam tylko ładne, ozdobne chusteczki do nosa, bo nie lubię gromadzić rzeczy. Lubię mieć tylko to, czego potrzebuję.
Teraz napiszę, dlaczego nadaję się do opieki. Niektórych z tych rzeczy wcześniej o sobie nie wiedziałam:
1. Na pierwszy rzut oka wzbudzam zaufanie. W sumie nie wiem dlaczego, ale każdy to mówi.
2. Jestem dyskretna.
3. Uśmiecham się, jestem cierpliwa, nie pokazuję po sobie zdenerwowania. Wyglądam na ucieleśnienie cierpliwości.
4. Mam klasę. Nie ubieram się byle jak, mam dobre maniery.
5. Wyczuwam potrzeby starszych ludzi. Nie muszą nic mówić. Ja wiem, o co chodzi.
6. Jestem pracowita. Nie olewam obowiązków. Nie wystarczy jednak pracować. Starszym ludziom trzeba POKAZAĆ, że się pracuje. Wiem, że oni muszą to widzieć. Jeśli nie wiem, jak coś zrobić, to pytam bez wahania.
7. Mam sztuczki na starszych ludzi, np. na osobę z demencją, którą teraz się zajmuję. Ona z pewnych rzeczy nie zdaje sobie sprawy, a ja opracowałam metody, jak ją namawiać do pewnych czynności.
8. Nie odzywam się nieproszona. Najczęściej jest wskazana powściągliwość.
9. Jestem bardzo odporna psychicznie. Nie porusza mnie czyjś ból albo agonia. Mogę bez problemu na to patrzeć. Tak, wiem jak to brzmi. Kiedyś nie rozumiałam lekarzy czy pielęgniarek, ale teraz doskonale ich rozumiem. To nie jest tak, że mam gdzieś czyjś ból. Pomagam, mogę potrzymać za rękę, ale nic więcej nie mogę zrobić. Nie zbawię świata, nie zlikwiduję bólu. Nie mogę brać wszystkiego do siebie, bo bym oszalała. Pracę zostawiam w pracy.
10. Mam siłę fizyczną. Czasami nie wiem, skąd mam tyle siły, bo jestem drobna, ale ją mam. Mojemu obecnemu szefowi pomagam wstawać z fotela czy kanapy, a jest przecież 2 razy cięższy ode mnie. Mogę bez problemu podciągnąć go do góry, a on czuje moją pewność i wie, że nie upadnie. Wszystko to kwestia odpowiedniej techniki, którą już dawno opracowałam.
11. Mam następujące nastawienie do tej pracy: „Muszę, to zrobię. Potrafię i nic mnie nie zatrzyma”.
12. Mam bardzo dużo dystansu do świata. Nie jestem naiwna, sama wszystko sprawdzam i testuję. Nic nie może mnie zaskoczyć.
Jedynym problemem jest dla mnie to, że muszę udowadniać ciągle, że potrafię to czy tamto. Wspominałam kiedyś, że nie wyglądam na swój wiek. Nie wyglądam nawet na pełnoletnią. Dlatego też starsi Niemcy zakładają, że większości rzeczy nie potrafię zrobić. Muszę udowadniać, że potrafię. Mój obecny szef myślał, że mam 21 lat. Już w dwóch pracach mówili na mnie „die Kleine”, czyli „mała”. W sumie miło to słyszeć, bo czuję się młodo 🙂
Zastanawiam się, o czym napisać kolejny post z tej serii. Czy jest coś, co by Was szczególnie interesowało? Na pewno chciałabym jeszcze napisać o tym, co dała mi opieka nad osobami starszymi i dlaczego niczego nie żałuję.
Witam, mam zamiar wybrać się na germanistykę, jest to moje marzenie tak naprawdę od zawsze, czy mogłaby Pani opowiedzieć, czy te studia rzeczywiscie są takie trudne. Podobno wybierając ten kierunek trzeba mieć już bardzo dobrze opanowany język, płynnie mówić, znać się dobrze na gramatyce…
Teoretycznie tak powinno być, ale wszystko zależy od uniwersytetu. Jeśli ktoś idzie na dobry uniwersytet, to na pewno powinien znać język obcy dobrze. Ja już na pierwszym roku miałam gramatykę opisową, gdzie trzeba było opisywać gramatykę po niemiecku.
Czy studia są trudne? Dla mnie nie były trudne, ale to dlatego, że je lubiłam. Większość osób nie może się doczekać, kiedy skończy studia. Ja naprawdę bardzo je lubiłam i cieszyłam się tym czasem. Moim zdaniem wszystko zależy od punktu widzenia.
Post o studiach na pewno napiszę.
Ten wpis szczególnie mi zaimponował Pani postawą. Tak się tylko zastanawiam, czy osoba płynnie posługująca się językiem niemieckim może mieć tak duże problemy ze znalezieniem pracy –„Jakiś czas później stało się tak, że byłam bezrobotna.”. Z tego o się orientuję to nawet w Polsce w większych miastach na zachodzie kraju jest mnóstwo ofert pracy biurowej dla osób ze znajomością niemieckiego np. do obsługi klientów obcojęzycznych. W Niemczech jak przeglądałem oferty to też są posady dla osób znających niemiecki, angielski czy polski np. do biur agenci zatrudnienia.
To jest tak: tutaj im lepsze ma się wykształcenie, tym dla obcokrajowca trudniej. Poza tym dochodzi trudna kwestia uznawania zagranicznych dyplomów, która jest bardzo trudna. W urzędzie pracy powiedzieli mi wtedy, że nie opłaca mi się kłopotać z uznawaniem dyplomu, bo widać, że umiem niemiecki płynnie, a uznanie nic mi nie da. Gdybym była sprzątaczką, to od razu miałabym pracę. Gdybym sama wtedy nie znalazła pracy, to pewnie do dzisiaj bym jej nie miała.
Praca w obsłudze klienta nigdy mnie nie interesowała. Moim zdaniem siedzenie w call center nie jest ciekawe, a takie oferty pracy prawie zawsze tego dotyczą. Wiem, bo byłam kiedyś na kilku takich rozmowach o pracę w Polsce.
Opłaca ci się tak męczyć? Czytam twojego bloga, widzę, że jesteś inteligentną dziewczyną i mogłabyś inaczej żyć. Nie lepiej byłoby pojechać np. do Berlina czy innego dużego miasta i na DAAD zrobić np. 2 letnie studia mgr (jakaś ekonomia? zarządzanie?) i złapać w międzyczasie pracę w korporacji? Nawet w Warszawie czy Poznaniu po studiach uzupełniających czy jakiejś podyplomowce z perfekcyjnym niemieckim moglabys dobrze zarabiać i odłożyć na mieszkanie.
Trochę dziwny komentarz… Po pierwsze to nigdzie nie napisałam, że się męczę. Po drugie nie wiem, skąd ta myśl, że nie zarabiam dobrze. Po trzecie nie wiem, skąd przypuszczenie, że mogłabym chcieć odłożyć na mieszkanie. Jestem minimalistką życiową i mieszkanie albo samochód to ostatnie rzeczy, jakie chciałabym w życiu mieć. Odkładam pieniądze, ale ich nie wydaję i nie wydam. Przydadzą się kiedyś po mojej śmierci osobie, której zapisałam je w testamencie.
Kolejna sprawa… Nie mogę zrobić studiów magisterskich uzupełniających, bo byłam na jednolitych magisterskich. Nie mam więc tytułu licencjata, lecz od razu po pięciu latach magistra. Praca w korporacji? Nigdy w życiu! Tam jest tylko pogoń za pieniądzem, twarda konkurencja i wyścig szczurów. Żadna korporacja nie da mi tego, co daje mi moja obecna praca. To, czego się nauczyłam i uczę, jest nie do zdobycia gdzie indziej. Ani przez sekundę w moim życiu nie pojawiła się myśl o pracy w korporacji i jestem pewna, że się nie pojawi. Wolę spokój, jaki mam teraz.
Poza tym… Co to znaczy "mogłabyś inaczej żyć"??? Ja żyję bardzo dobrze, lubię swoje życie, ciągle uczę się czegoś nowego i w kolejnych latach na pewno nie chcę nic zmieniać. Duże miasto to ostatnie miejsce, w jakim chciałabym mieszkać. Lubię moją mieścinę, bo jest tu spokój i cisza. Duże miasta mnie odrzucają. Kiedyś mieszkałam w jednym przez rok tylko dlatego, że musiałam. W dużym mieście nie byłam już chyba ponad 2 lata i nie chcę być tam nawet na chwilę. Nie chcę słyszeć ryku samochodów, widzieć tłumów ludzi ani nachalnych reklam.
Zanim wydasz opinię, to zapytaj 🙂 Poza tym myślę, że z mojego bloga jasno wynika, że lubię moją pracę. Tak właściwie wszystkie moje prace 🙂
Nie chciałam być złośliwa:). Czytając ten wpis odniosłam wrażenie, że po prostu źle się czujesz tu gdzie jesteś i z tym co robisz – mam na myśli te fragmenty dt myśli samobójczych, mostu i problemu ze znalezieniem pracy w zawodzie, zaniżania kwalifikacji w cv, tym bardziej, że przykładałaś się na studiach i jesteś dobra w tym co robisz i naprawdę to lubisz.
PS: Drugiego mgr można zrobić też na podstawie dyplomu mgr:). Na bank, cześć kolegów po prawie robiło studia uzupełniające w Niemczech, ale tez w innych krajach Europy.
PS2: odkąd weszliśmy do Unii kraje członkowskie są zobligowane do uznawania dyplomów, nie dawaj się zbywać:).
Dokładnie. Więcej o uznawaniu polskich dyplomów w artykule http://www.dw.de/uznawanie-zagranicznych-dyplom%C3%B3w/a-16213683
To chyba nie zależy tak bardzo od poziomu wykształcenia tylko od rodzaju. Bo na przykład polscy informatycy inżynierowie mogą spokojnie starać się o pracę w Niemczech bez uznawania dyplomu. Ale np. lekarze czy nauczyciele to może być już niezbędne.
Jesli ktoś szuka pracy w Niemczech to aby zwiększyć swoje szanse może np. zarejestrować swoje CV w serwisie Eures i podać gdzie i jakiej pracy mogliby się podjąć. Pracodawcy i agencje zatrudnienia mają dostęp do takiego CV i jak będą zainteresowani to się sami odezwą.
Macie rację, wszystko zależy oczywiście od branży. M.in. dlatego zajęłam się opieką, tu nigdy nie braknie dla mnie pracy 🙂
Rozumiem, może ja źle Cię zrozumiałam, ale chciałam wyjaśnić. Praca w opiece oczywiście nie jest łatwa, ale ją lubię. Fragmenty o myślach samobójczych odnosiły się do czasu, kiedy nie miałam pracy.
Co do uznawania dyplomów, to wiem doskonale jak to działa. Miałam do czynienia bezpośrednio z ministerstwem i wcale nie jest to takie proste, że kraje UE są zobowiązywane do uznawania. Tak nie jest. Każdy kraj ma jeszcze swoje prawo i inne wymagania co do poszczególnych zawodów. Są to bardzo skomplikowane procedury i nieraz trzeba się wykłócać z odpowiednimi instytucjami. Z tego, co wiem, to niemiecki rząd planuje jakąś reformę.
Madziu,wydajesz sie byc prawdziwa pasjonatka jezyka niemieckiego, myslalas moze kiedys o studiach magisterskich?
Ale ja mam tytuł magistra, zrobiłam studia magisterskie. Proszę zajrzeć do działu "ja + cv". Dla mnie zawsze było oczywiste, że chcę mieć tytuł magistra.
*przepraszam,mialam na mysli studia doktoranckie 🙂
Tak, chciałam zrobić studia doktoranckie. Miałam już nawet promotora i temat, ale zrezygnowałam, bo stwierdziłam, że nic mi to nie da, w niczym dalej nie pomoże. Myślę, że kiedyś zrobię doktorat, ale tylko dla własnej satysfakcji. W momencie, kiedy będę miała więcej czasu. Temat, który wtedy wybrałam, nadal mnie interesuje i w odpowiedniej chwili na pewno się nim zajmę.
Pani Magdo, będzie jakiś post z nowymi słówkami ?(takimi, które przydają się bardzo często w mowie i które warto znać)
Będzie wiele postów ze słownictwem, postaram się jeszcze dziś 🙂