Nauka niemieckiego w Niemczech

Nauka niemieckiego w Niemczech

Postem na moim blogu (tematyka: nauka niemieckiego w Niemczech), który wzbudził najwięcej kontrowersji, był ten pod tytułem Typowe błędy u osób uczących się niemieckiego ze słuchu z 17 listopada 2013. Dzisiaj prawie nic bym w nim nie zmieniła. Znajdziesz go tu:

Typowe błędy u uczących się niemieckiego ze słuchu

Drugim postem na podobny temat jest ten pt. Czy nauczysz się niemieckiego mieszkając w Niemczech? Znajdziesz go tu:

Czy nauczysz się niemieckiego mieszkając w Niemczech?

A tu post na ten sam temat na blogu Agnieszki Drummer:

Nauczę się niemieckiego w Niemczech. Automatycznie

Ktoś niedawno napisał mi, że podobał mu się styl, w jaki kiedyś pisałam na blogu. No to dzisiaj będzie dokładnie w tym stylu.

Zanim zaraz po ukończeniu studiów wyjechałam do Niemiec, naiwnie wierzyłam w to, że każdy, kto tam wyjeżdża, uczy się niemieckiego. No cóż, przeżyłam dużo gorzkich rozczarowań.

Być może ten post wzbudzi kontrowersje, ale no cóż – nie rusza mnie to Zaznaczę tu, że nikogo nie wyśmiewam, od tego jestem daleka. Wręcz przeciwnie – może kogoś zachęcę do nauki. .

Sytuacja nr 1

Kiedyś, wiele lat temu, usłyszałam rozmowę dwóch opiekunek osób starszych. Kluczowym do zrozumienia tej historii jest znajomość słowa das Bettlaken (prześcieradło).

Więc* jedna z tych opiekunek opowiadała drugiej, że babcia chciała, żeby dała jej nowe Bettlaken. I pokazywała na łóżko. A tak się składa, że słowo Bettlaken brzmi trochę podobnie do polskiego bydlaki. Tzn. wcześniej nie przyszłoby mi to do głowy, ale jak się zastanowić, to w sumie* tak. No i ta opiekunka tłumaczyła babci po polsku „Nie, nie, my w Polsce nie śpimy z bydlakami, śpimy w domu” No tak, aż kłaniają się tu bydlaki

Ale jakby się tak zastanowić… Gdyby nawet ta babcia trochę znała polski, to prawdopodobnie nie znałaby słowa „bydlaki”, tylko raczej „woda”, „dom” albo „stół”. A poza tym po polsku nie mówimy „bydlaki”, tylko bydło. Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby jakiś rolnik określił bydło jako bydlaki. Moi dziadkowie też tak nie mówili.

W każdym razie historia skończyła się tak, że babcia musiała sama sobie wyciągnąć prześcieradło, bo to porozumienia nie doszło.

Sama pracowałam przez kilka lat jako opiekunka osób starszych. Kiedyś od kogoś usłyszałam, że do tego wcale nie potrzeba znajomości języka, bo wiadomo, co robić. Co za głupota! Oczywiście, że znajomość języka jest potrzebna. Nawet całkiem teoretycznie: Najczęściej wiadomo, co trzeba zrobić, ale czasem starszy człowiek chce po prostu porozmawiać. Pracowałam w sumie u czterech osób. Tylko jedna z nich była w takim stanie, że już nie mówiła, ale nieraz rozmawiałam z członkami jej rodziny. I co, nie trzeba mi było znajomości języka? Poza tym nieraz musiałam rozmawiać z lekarzem/lekarką. Nieraz musiałam dzwonić do członka rodziny w jakiejś sprawie. 

Ten argument, że w ogóle są sytuacje, w których znajomość języka nie jest potrzebna, jest tak bzdurny, że brak słów na to. Jeśli tak sądzisz, to wybierz się na urlop do jakiegoś kraju, którego języka nie znasz i spróbuj tam coś załatwić. Ale sam/sama, nie z innymi Polakami. Brak znajomości języka to gotowy przepis na kłopoty. Niewiele trzeba, żeby zostać oszukanym. 

Sytuacja numer 2

Dobre parę lat temu udałam się na międzynarodowe spotkanie kobiet. Miałam nadzieję, że spotkam tam kogoś ciekawego. Może i bym spotkała, gdyby ktoś mówił po niemiecku Możesz domyślić się więc, że dałam sobie spokój z tymi spotkaniami, gdyż wyglądało to tak, że Ukrainki rozmawiały ze sobą po ukraińsku czy rosyjsku, Arabki po arabsku itd.

Na pierwszym spotkaniu, na którym byłam, zaobserwowałam następującą sytuację: Niemiec zapytał się jednej z pań biorących udział: Wollen Sie Tee oder Kaffee? Ona z tego kompletnie nic nie zrozumiała, a zaznaczę w tym miejscu, że ten Niemiec mówił całkiem normalnie i nie miał żadnych naleciałości dialektu (a są takie dialekty, gdzie a wymawia się prawie jak o i wtedy potrzeba czasu, żeby się na to przestawić). Ale nie, on mówił całkiem normalnie. Wtedy sobie pomyślałam: Ok, może ona dopiero przyjechała do Niemiec. Ale nie – okazało się, że mieszka tu od dwóch lat, więc nieuchronnie nasuwa się tu pytanie: Serio!? Mieszkasz w Niemczech dwa lata i nie znasz słów takich jak Tee i Kaffee? No to coś tu poszło bardzo, bardzo nie tak!

Postanowiłam dać tym spotkaniom szansę, ale na kolejnym było tak samo, więc odpuściłam. Spotkałam wtedy dziewczynę z Hiszpanii, to przynajmniej pogadałam z nią po hiszpańsku. Nie o to mi jednak chodziło, więc nie traciłam więcej czasu.

Ktoś napisał na Instagramie, że ludzie przychodzą na spotkania międzynarodowe, żeby spotkać osoby ze swojego kraju. To nie do końca prawda. Czego oni się spodziewają? Że osoby prowadzące te spotkania nie będą Niemcami czy jak? Absurd. Pojawił się jeszcze komentarz, że osoba, która została zapytana o kawę czy herbatę, pewnie strasznie się zestresowała. No ale nie popadajmy tu w absurdy! Jeśli aż takie są nerwy na luźnym, niezobowiązującym spotkaniu, to strach pomyśleć, kiedy szef/szefowa odezwie się w pracy. Wtedy to już pewnie koniec. 

Sytuacja numer 3

Nie tak dawno temu byłam świadkiem rozmowy, w której pewna Niemka próbowała coś wytłumaczyć dziewczynie z Polski. I znowu: mówiła powoli, całkiem normalnie (czyli Hochdeutsch). Tak, pomogłam w tłumaczeniu, kiedy widziałam, jak ta dziewczyna się męczyła, ale nie mogłam wygonić z głowy myśli w stylu: Serio, mieszkasz w Niemczech już ponad 10 lat i nie znasz słów takich jak Name i Beispiel?????

Tutaj dodam, że znałam tę dziewczynę osobiście i wiem, że ona w ogóle nie uczyła się niemieckiego. Nic nie robiła w tym celu. To nie nerwy, to nie stres. To lenistwo. 

Sytuacja numer 4

Kiedyś udzielałam dużo prywatnych lekcji. Pewnego razu przyszli do mnie ludzie, którzy bardzo, ale to bardzo chcieli nauczyć się niemieckiego. Trochę się wtedy zdziwiłam, bo wiedziałam, że mieszkali tu od ponad 25 lat. No ale ok, pomyślałam, są różne sytuacje. Zaczęliśmy więc pierwszą lekcję i nigdy nie zapomnę ich zdziwienia, kiedy dowiedzieli się, że Ja się nazywam… to po niemiecku Ich heiße… Tak, wtedy to mnie bardzo zaskoczyło, ale teraz już nic mnie nie zaskoczy.

Ale co się okazało? Że oni nigdy nie mieli możliwości! Naprawdę? 25 lat! 25 lat! Przez ten czas naprawdę nie było okazji??? Nigdzie, nigdy??? Przez tyle lat??? Szczególnie od czasu, kiedy jest Internet?

Pewnie zgadniecie, że długo nie pochodzili do mnie na lekcje, bo okazało się, że samo do głowy nie wejdzie, że trzeba się uczyć i że czasowniki się odmieniają.

Pojawił się komentarz, że ci ludzie pewnie faktycznie nie mieli możliwości. Ale to jest moim zdaniem kolejny absurd. Nie uwierzę w coś takiego. Gdyby chcieli, to nauczyliby się choćby kilku zwrotów z tzw. samouczka, których kiedyś było pełno. Owszem, nie zawsze „chcieć to móc”, jednak najczęściej okazuje się, że ktoś nie mógł, bo nie chciał. Owszem, nauka niemieckiego nie jest łatwa, a nauka niemieckiego w Niemczech wcale nie musi być łatwiejsza czy szybsza. Jedno jest jednak pewne: Jeśli człowiek nic nie robi, to się nie nauczy. 

Podsumowując moje refleksje…

Kogo krytykuję?

Leniwych ludzi.

Ludzi, którym uczyć się nie chce, ale umieć by chcieli.

Ludzi, którzy zadają mi pytania w stylu: Skąd ty tak dobrze mówisz po niemiecku?

Nauczyłam się! Nikt mi nie dał niczego za darmo, z nieba mi nie spadło.

Jak ty się nie będziesz uczył/a, to nie będziesz umieć.

Koniec.

Język niemiecki dla opiekunów osób starszych: Konkurs! + ROZWIĄZANIE

Język niemiecki dla opiekunów osób starszych: Konkurs! + ROZWIĄZANIE

Dzisiaj mam dla Ciebie do wygrania egzemplarz podręcznika „Język niemiecki dla opiekunów osób starszych” autorstwa Natalii Grosz. Książka została wydana przez wydawnictwo Poltext i wchodzi w skład serii „Niemiecki w pracy”. Opieka nad osobami starszymi to dzisiaj bardzo aktualny temat – można wręcz powiedzieć, że wobec starzenia się społeczeństw staje się coraz ważniejszy.

Liczba stron: 128

Cena: 44,90 zł

OPIS WYDAWNICTWA (znajdziesz go tutaj):

Chcesz zostać opiekunem bądź opiekunką osób starszych? Poznaj najważniejsze słownictwo, wyrażenia, konstrukcje oraz dialogi, które z pewnością przydadzą ci się w pracy.

Pragniesz zatroszczyć się o tych, którzy sami zrobić tego nie mogą – to piękne i niesamowite. Książka Język niemiecki dla opiekunów osób starszych powstała z myślą o tych, którzy każdego dnia pomagają innym, by mogli język obcy uczynić swoim dodatkowym atutem.

Początkowy rozdział zawiera najważniejsze zagadnienia gramatyczne, które umożliwią ci budowanie prostych zdań oznajmujących i pytających w czasie teraźniejszym i przeszłym. Ich znajomość to pierwszy krok na drodze do sprawnej komunikacji. Kolejne rozdziały to zbiór najczęściej używanych słów i wyrażeń, które pozwolą ci poznać podopiecznego i jego rodzinę, a także:
– opowiedzieć o sobie,
– zapytać o samopoczucie i dolegliwości,
– zorganizować czas wolny z podopiecznym,
– umówić wizytę u lekarza czy dentysty,
– reagować na trudne sytuacje,
i wiele więcej.

W książce znajdziesz również podpowiedzi, jak radzić sobie w sytuacjach, gdy występują trudności
w porozumiewaniu się, czy wskazówki, jak napisać dobre CV
 w języku niemieckim. Wszystkie konstrukcje możesz sobie utrwalić za pomocą różnorodnych ćwiczeń znajdujących się w książce, a także zamieszczonych na końcu każdego podrozdziału sekcji Wytnij, rozwieś, zapamiętaj! z pięcioma najważniejszymi zawartymi w nim wyrażeniami.
Ta książka to wszystko, co jest ci potrzebne, by bez obaw podjąć pracę w charakterze opiekuna osób starszych.

Tu możesz pobrać spis treści i fragment podręcznika w PDF: niemiecki-dla-opiekunow-osob-starszych-fragment

MOJA OPINIA

  • na pewno jest to potrzebny podręcznik, ponieważ dużo Polek i Polaków pracuje w charakterze opiekuna osoby starszej w krajach niemieckojęzycznych. Jest to zawód, w którym przynajmniej podstawowa znajomość języka jest absolutnie konieczna.
  • zaletą jest plik mp3 do pobrania – można posłuchać zwrotów z podręcznika i poćwiczyć wymowę
  • podręcznik zawiera rozdział poświęcony podstawowej gramatyce – świetna rzecz, bo znajomość najważniejszych zasad pozwoli już na samodzielną komunikację
  • treści podręcznika zawierają codzienne sytuacje, które na pewno pojawią się w pracy opiekuna osób starszych – bez znajomości odpowiedniego słownictwa ani rusz
  • podręcznik zawiera ćwiczenia, rozwiązania do nich oraz najważniejsze notatki
  • bardzo spodobały mi się strony „Przepisz, rozwieś, zapamiętaj” – zawierają one najważniejsze zwroty

KONKURS! Mam 1 egzemplarz do wygrania 🙂  

Odpowiedz na pytanie: Dlaczego chciałabyś / chciałbyś otrzymać książkę „Język niemiecki dla opiekunów osób starszych”? (napisz do 5 zdań) 

Zasady konkursu:

  1. Organizatorem konkursu jest Magdalena Surowiec Języki nie takie obce (nazwa mojej firmy).
  2. Konkurs trwa od momentu publikacji do 6 czerwca (niedziela), do godziny 23:59 czasu polskiego.
  3. Zadaniem konkursowym jest odpowiedź na pytanie: Dlaczego chciałabyś / chciałbyś otrzymać książkę „Język niemiecki dla opiekunów osób starszych”?  (do 5 zdań) 
  4. Uczestnik konkursu potwierdza, że jego odpowiedź jest oryginalna i że nie została opublikowana w innym miejscu oprócz w komentarzu na tej stronie.
  5. Nagrodą w konkursie jest jeden egzemplarz książki Język niemiecki dla opiekunów osób starszych? 
  6. Wysyłka jest możliwa na terenie Polski.
  7. Wyniki konkursu zostaną opublikowane do dwóch dni po zakończeniu konkursu pod tą recenzją.
  8. W przypadku braku kontaktu ze zwycięzcą, zastrzegam sobie prawo do wyłonienia innego zwycięzcy.
  9. Wzięcie udziału w konkursie jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych w celach konkursowych.
  10. Udział w konkursie jest jednoznaczny z akceptacją treści regulaminu.

ROZWIĄZANIE KONKURSU

Nagrodę otrzymuje Zuzanna za komentarz: Dzień dobry! Książkę chciałabym wygrać dla mojej cioci, która od kilku miesięcy pracuje jako opiekunka w Niemczech. Ciocia także jest osobą starszą i nauka języka nie przychodzi jej łatwo. Być może z tą książką będzie jej milej;) Pozdrawiam serdecznie!

O opiece nad osobami starszymi. Cz. 2

O opiece nad osobami starszymi. Cz. 2

Dzisiaj jeszcze kilka rzeczy o opiece. Napisałam o tym, co dała mi ta praca i dlaczego niczego nie żałuję. Zapraszam do komentowania i zadawania pytań.

1. Nauczyłam się wielu rzeczy, przede wszystkim trochę gotować. Jeszcze 2 lata temu nie umiałam ugotować jajka, makaronu, ziemniaków ani ryżu. Teraz już potrafię, a niedawno nauczyłam się nawet, jak robić jajecznicę i jajko sadzone, o co nigdy bym siebie nie podejrzewała. Kiedy udało mi się zrobić jajko sadzone, to byłam w takim szoku, że zrobiłam mu zdjęcie na pamiątkę. Czasami ludzie się dziwią, że nie potrafiłam ugotować takich rzeczy, ale skąd miałam umieć, jeśli ich nie jem. Jedyną rzeczą, której się pewnie nigdy nie nauczę gotować, są sosy, ale na szczęście można kupić gotowe.

2. Nasłuchałam się historii z przeszłości. Miałam i mam do czynienia z osobami w wieku około 90 lat i powyżej. Jeśli są to osoby, które nie mają demencji czy Alzheimera, to mogę posłuchać ciekawych historii z wojny. Ostatnio np. szef opowiadał mi, jak musiał na wojnie uciekać z płonącego czołgu i jak widział, że po jego koledze został tylko popiół. Pokazywał mi też miejsce na nodze, w które uderzył go granat. Do dzisiaj ma ślad. Takie historie mogłabym tylko poczytać w książkach. Dodatkowo bardzo ciekawa jest perspektywa Niemców.

3. Zmieniłam swoje nastawienie do życia. Rok temu pewna starsza osoba powiedziała mi: „Ja w moim życiu zawsze robiłam tylko to, co musiałam. Zawsze było tylko ich muss„. W tamtym momencie zrozumiałam, że ja pod koniec mojego życia nie chcę tego powiedzieć. Chcę wtedy powiedzieć: „Robiłam to, co chciałam robić„. Staram się to realizować na tyle, na ile mogę.

5. Nauczyłam się rzeczy związanych z opieką: stopnie opieki, instytucje pomagające, funkcjonowanie służby zdrowia, ogólnie opieki nad starszymi ludźmi. Wiem, jak to wszystko działa.

6. Poznałam dużo nowych osób, poszerzyłam horyzonty, dowartościowałam się.

7. Zmieniłam swoje nastawienie do starości. Starsi ludzie w Niemczech bardzo często mają dużo pieniędzy, które oszczędzali przez całe życie, często właśnie, żeby zapewnić sobie opiekę na starość. Wiadomo, że w Niemczech bardzo rzadko zdarza się, żeby dorosłe dzieci mieszkały z rodzicami. Znam tylko taki jeden przypadek, ale jest to akurat sytuacja wyjątkowa. Moja 83-letnia sąsiadka powiedziała mi kiedyś: „Nigdy bym nie chciała, żeby mój syn musiał się mną na starość zajmować”. Inna sąsiadka sama poszła do domu starców, kiedy widziała, że już nie może mieszkać sama. Tutaj ludzie nie oczekują od swoich dzieci opieki na starość i to jest moim zdaniem dobre, bo myślę, że to nie jest obowiązek dzieci. Tutaj dom starców nie jest widziany jako coś negatywnego, a oddanie tam rodziców jest normalne, podobnie jak opłata za prywatną opiekę w domu. Sądzę, że to jest zdrowe podejście, bo załóżmy, że starszy człowiek zapada np. na Alzheimera. Wtedy wymaga opieki całodobowej, co dla jego dziecka wiązałoby się z rezygnacją z pracy i z całego swojego życia. Tak nie powinno być.

Należy tu wyraźnie podkreślić, że w Niemczech najczęściej ludzie starsi mają pieniądze na opiekę. Poza tym dochodzi tu kwestia mentalności. Pamiętam do dziś, jak hospitowałam tu lekcję w klasie maturalnej. Nauczyciel powiedział do uczniów: „Uważajcie, bo jak dalej nie będziecie się uczyć, to w wieku 25 lat nadal będziecie mieszkać w hotelu mama”. Utkwiło mi to w pamięci, bo w Polsce to jest raczej niestety normalne. Oczywiście wiem, że wielu młodych ludzi nie ma innego wyjścia, bo zarabia 1300 zł netto.

8. Przestałam bać się śmierci i cierpienia. Wyrobiłam w sobie odporność psychiczną. Myślę, że zawsze musiałam być silna psychicznie, ale może dopiero niedawno to sobie uświadomiłam. Kiedy tak myślę o swoim dzieciństwie, to widzę teraz, że np. nie obchodziły mnie chamskie uwagi innych albo jak inne dzieci się ze mnie naśmiewały, więc zapewne zawsze byłam silna. Nigdy nie płakałam ani nie skarżyłam się mamie.

9. Wadą jest na pewno to, że zrobiłam się strasznie skąpa. Pracowałam i pracuję z osobami, które całe życie ciułały pieniądze i uzbierały duże kwoty. Oni żałują pieniędzy na wszystko. Widziałam dokładnie, jak to wyglądało u babci, u której pracowałam cały 2013 rok. Obracała każde euro 10 razy, a była już grubo po 90-tce i miała bardzo dużo pieniędzy. Wiadomo było, że i tak wszystko zostanie dla dalszej rodziny, bo dzieci nie miała. Mimo to skąpiła totalnie na wszystko i zapisywała każdy wydany cent. Nauczyłam się tego od niej i nie znoszę siebie za to. Na wszystko skąpię, kupuję tylko to, co konieczne. Oszczędzam, chociaż nie wiem na co. Jeśli już mam dzień wolny, to mogłabym gdzieś pojechać, coś zobaczyć, ale szkoda mi pieniędzy na bilet na pociąg i zostaję u siebie. To jeden z wielu przykładów.

10. Zrozumiałam, że muszę zabezpieczyć moją starość, a jedyną gwarancją są pieniądze. Najczęściej na dzieci nie można i nie powinno się liczyć (znam mnóstwo takich przykładów). Tak jak pisałam – jestem przeciwko liczeniu na dzieci, ale powinny one przynajmniej się interesować starymi rodzicami, a bardzo często mają ich gdzieś. Tylko pieniądze są dobrym zabezpieczeniem na starość. Wtedy o nic nie trzeba się martwić.

11. W tej pracy ważne jest to, że trzeba liczyć się z nieprzewidzianymi sytuacjami. Kilka razy zdarzyło się, że musiałam zostać dłużej, bo np. mój szef źle się czuł. Dlatego zawsze mam przy sobie komórkę i dbam o to, żeby mieć na niej numery telefonów osób, z którymi potem mam się spotkać. Nigdy nie nastawiam się na to, że zrealizuję swoje plany danego dnia.

12. Poza tym oczywiście nie wiadomo, jak długo będę pracować u danej osoby. W tej chwili pracuję na godziny, oczywiście. Ponieważ jestem dobra w tej pracy, to miałam już oferty opieki całodobowej, ale to mnie nie interesuje, bo wtedy musiałabym zrezygnować z wszystkiego innego, a przecież uczę i tłumaczę. Liczę się z tym, że w każdej chwili praca u danej osoby może się skończyć. Mój szef ma 90 lat, druga osoba, którą się zajmuję, ma 88 lat, więc koniec może nadejść w każdej chwili.

13. Zaletą jest to, że pracy nie brakuje. Kiedy w tamtym roku umarła pani, w opiece nad którą pomagałam znajomej, już na drugi dzień znalazł się dziadzio, u którego nadal pracuję. Kiedy w maju, po powrocie z urlopu w Polsce, powiedziałam znajomym, że chcę znaleźć następną pracę, to już na drugi dzień ją miałam. Starszych ludzi potrzebujących opieki jest bardzo dużo.

O opiece nad osobami starszymi. Cz. 2

O opiece nad osobami starszymi. Cz. 1

Odpowiadając na prośbę Czytelników, postanowiłam napisać coś o moim codziennym życiu tutaj.

Wspominałam chyba kiedyś, że mam 2 prace. Uczę niemieckiego, a poza tym zajmuję się opieką nad osobami starszymi. O uczeniu już dużo pisałam, to może dzisiaj wspomnę coś na temat mojej drugiej pracy. Może to będzie ciekawe dla moich uczniów.

Czy kiedykolwiek pomyślałabym, że nadaję się idealnie do opieki nad osobami starszymi? Nie, nigdy. Byłam pewna, że nigdy nie mogłabym się tym zajmować. Teraz wydaje mi się to zabawne. Wszystko mogę zrobić koło tych osób i kompletnie nic mnie nie przeraża. Wszystko jest w tej chwili normalne: duży ból, agonia, mycie, karmienie, nacieranie maściami, demencja, Alzheimer, sadzanie na wózek inwalidzki, obchodzenie się z cewnikiem, ranami itd. Nie mogę sobie wyobrazić, czego bym nie potrafiła zrobić. Na wszystko mam odpowiednie techniki.

Tak sobie myślę, jakie to życie jest przewrotne. Kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami, to byłam dosyć ciężko chora. Przez 2 lata codziennie musiałam przyjmować zastrzyki. Ani razu nie zrobiłam sobie zastrzyku sama. Codziennie robiła to moja mama, oczywiście po wielu próbach. Nieraz uciekałam, panikowałam, nieraz moja mama traciła cierpliwość i była wykończona. Teraz bez wahania wbiłabym sobie igłę, nawet 5 razy dziennie.

Kiedyś nie mogłam oglądać horrorów albo serialów o lekarzach. Teraz mogę bez problemu na wszystko patrzeć. Już nic nie jest w stanie mnie przerazić. Nawet w hospicjum mogłabym pracować.

Może zacznę ten temat od tego, jak „wpadłam” w tę pracę.

Prawie 3 lata temu poznałam tutaj wspaniałą osobę, która jest teraz moją przyjaciółką i z którą częściowo pracuję. Jakiś czas później stało się tak, że byłam bezrobotna. Jestem osobą niezwykle pełną inicjatywy, aktywną i była to dla mnie tragedia, która popchała mnie w marazm, poczucie beznadziei, stany depresyjne, myśli samobójcze, niepokojąco długie stanie na moście i zastanawianie się, czy nie skoczyć do rzeki. Właśnie wtedy ta osoba wyciągnęła do mnie rękę i zaproponowała pomoc w opiece nad osobą w ostatnim stadium Alzheimera. To było zrządzenie losu, że ją spotkałam. Zgodziłam się, żeby w ogóle mieć pracę. Nadal byłam przekonana, że się do tego nie nadaję, ale życie mnie de facto zmusiło.

Moja przyjaciółka opiekowała się chorą babcią 24 h na dobę, a ja 2 dni w tygodniu przejmowałam pracę, żeby ją odciążyć. Równocześnie zdarzyło się, że pomocy potrzebowała pani z mojej ulicy, dosłownie 2 minuty drogi na piechotę. To zbiegło się w czasie. Przez rok chodziłam do niej na godzinę czy dwie godziny dziennie i robiłam to, czego ona już nie mogła. Teraz obie te babcie już nie żyją, były już grubo po 90-tce. Z bliska obserwowałam agonię drugiej z nich, w ostatnich miesiącach życia potrzebowała już opieki 24 h na dobę. Zakolegowałam się z Polką, która się nią opiekowała. Odwiedzałam babcię raz w tygodniu. Ostatni tydzień jej życia to była koszmarna agonia. Trwało to kilka dni, ale i tak za długo. Zanim przyjechała do niej opiekunka, to przez miesiąc u niej spałam, bo bała się być w nocy sama w domu. Było to męczące, bo nieraz w nocy mnie budziła, ale wytrzymałam. Jej rodzina była mi za to bardzo wdzięczna i kiedy sprzątali dom po jej śmierci, to mogłam wziąć, co chciałam. Było dużo pięknych rzeczy, ale wzięłam tylko ładne, ozdobne chusteczki do nosa, bo nie lubię gromadzić rzeczy. Lubię mieć tylko to, czego potrzebuję.

Teraz napiszę, dlaczego nadaję się do opieki. Niektórych z tych rzeczy wcześniej o sobie nie wiedziałam: 

1. Na pierwszy rzut oka wzbudzam zaufanie. W sumie nie wiem dlaczego, ale każdy to mówi.

2. Jestem dyskretna.

3. Uśmiecham się, jestem cierpliwa, nie pokazuję po sobie zdenerwowania. Wyglądam na ucieleśnienie cierpliwości.

4. Mam klasę. Nie ubieram się byle jak, mam dobre maniery.

5. Wyczuwam potrzeby starszych ludzi. Nie muszą nic mówić. Ja wiem, o co chodzi.

6. Jestem pracowita. Nie olewam obowiązków. Nie wystarczy jednak pracować. Starszym ludziom trzeba POKAZAĆ, że się pracuje. Wiem, że oni muszą to widzieć. Jeśli nie wiem, jak coś zrobić, to pytam bez wahania.

7. Mam sztuczki na starszych ludzi, np. na osobę z demencją, którą teraz się zajmuję. Ona z pewnych rzeczy nie zdaje sobie sprawy, a ja opracowałam metody, jak ją namawiać do pewnych czynności.

8. Nie odzywam się nieproszona. Najczęściej jest wskazana powściągliwość.

9. Jestem bardzo odporna psychicznie. Nie porusza mnie czyjś ból albo agonia. Mogę bez problemu na to patrzeć. Tak, wiem jak to brzmi. Kiedyś nie rozumiałam lekarzy czy pielęgniarek, ale teraz doskonale ich rozumiem. To nie jest tak, że mam gdzieś czyjś ból. Pomagam, mogę potrzymać za rękę, ale nic więcej nie mogę zrobić. Nie zbawię świata, nie zlikwiduję bólu. Nie mogę brać wszystkiego do siebie, bo bym oszalała. Pracę zostawiam w pracy.

10. Mam siłę fizyczną. Czasami nie wiem, skąd mam tyle siły, bo jestem drobna, ale ją mam. Mojemu obecnemu szefowi pomagam wstawać z fotela czy kanapy, a jest przecież 2 razy cięższy ode mnie. Mogę bez problemu podciągnąć go do góry, a on czuje moją pewność i wie, że nie upadnie. Wszystko to kwestia odpowiedniej techniki, którą już dawno opracowałam.

11. Mam następujące nastawienie do tej pracy: „Muszę, to zrobię. Potrafię i nic mnie nie zatrzyma”.

12. Mam bardzo dużo dystansu do świata. Nie jestem naiwna, sama wszystko sprawdzam i testuję. Nic nie może mnie zaskoczyć.

Jedynym problemem jest dla mnie to, że muszę udowadniać ciągle, że potrafię to czy tamto. Wspominałam kiedyś, że nie wyglądam na swój wiek. Nie wyglądam nawet na pełnoletnią. Dlatego też starsi Niemcy zakładają, że większości rzeczy nie potrafię zrobić. Muszę udowadniać, że potrafię. Mój obecny szef myślał, że mam 21 lat. Już w dwóch pracach mówili na mnie „die Kleine”, czyli „mała”. W sumie miło to słyszeć, bo czuję się młodo 🙂

Zastanawiam się, o czym napisać kolejny post z tej serii. Czy jest coś, co by Was szczególnie interesowało? Na pewno chciałabym jeszcze napisać o tym, co dała mi opieka nad osobami starszymi i dlaczego niczego nie żałuję.