Uczę niemieckiego już od wielu lat, niedługo minie 10. Obserwuję, że wiele osób chce mówić po niemiecku i nie zdaje sobie sprawy z tego, że szczypta gramatyki jest jednak potrzebna. Moim zdaniem nie można zaniedbywać gramatyki w nauczaniu języka obcego. Chciałam się wypowiedzieć na ten temat, gdyż dzisiaj widzę zbyt wiele kursów w rodzaju: „tylko komunikacja, zero gramatyki”. Moim zdaniem nie ma czegoś takiego, gdyż uczący prędzej czy później nie będzie wiedział, na jakiej zasadzie tak właściwie powstają zdania. Niedawno pewna osoba, która uczyła się niemieckiego ze słuchu zapytała mnie dlaczego w zdaniu np. „ich habe gemacht”, jest „habe”, skoro to znaczy „mam”. Nic dodać, nic ująć. Trzeba się nauczyć, że jest to czasownik posiłkowy i na jakiej zasadzie on tu funkcjonuje. Obserwuję, że obcokrajowcy uczący się niemieckiego ze słuchu prawie nigdy nie stosują czasowników posiłkowych, no ale skąd mają umieć je stosować?
Myślę, że oczywiście komunikacja powinna stać w centrum zainteresowania, ale i gramatykę trzeba tu mądrze wciskać, żeby uczeń nie mówił wykutymi na pamięć zdaniami, które są dobre na wyjazd turystyczny, a nie na egzamin czy do pracy. W takiej sytuacji ciągle będą wątpliwości co do kontekstu użycia danego słowa czy do połączenia ze sobą wyrazów.
Moim uczniom staram się uświadamiać powyższe fakty. Są lekcje, kiedy gramatyka stoi w centrum, ale stawiam nacisk na szybkie stosowanie poznanych struktur. Wtedy człowiek widzi, że to wszystko ma sens i że naprawdę jest potrzebne. Jak to powiedział mój znajomy Niemiec – probieren geht über studieren. Sama nauka nie wystarczy, trzeba jeszcze stosować.
Na pewno nie przestaną mnie denerwować reklamy szkół językowych, które oferują lekcje w stylu „zero wysiłku, zero zakuwania”. Tak uczą się chyba tylko dzieci. Bez pracy nie ma kołaczy.
Myślę, że nie da przyswoić się języka nawet komunikatywnie, bez szczypty gramatyki. Nie ma złotych środków i sposobów 'język ….(tu dany język) bez nauki' do kupienia w kiosku. Sama niemieckiego nie uczyłam się nigdy wcześniej. Przyjechałam tutaj i to ze słuchu miałam przyjemność chłonąć pierwsze wyrażenia i zwroty. Gdybym wtedy z własnej chęci nie zagłębiała podstaw gramatyki (jak chociażby właśnie używanie najważniejszych czasów), dziś pewnie dalej gadałabym w samych bezokolicznikach, jak wielu ludzi. Naszczęście należę do tych, którzy także sami dla siebie chcą się czegoś nauczyć. Nie twierdzę, że język niemiecki jest prosty – nie jest. Potrzeba naprawdę dużo pracy, by go przyswoić, szczególnie mnie – osobie, która nigdy wcześniej nie miała z nim styczności. Ale da się! Jednak zawsze, ale to zawsze trzeba pamiętać o podstawach gramatyki w danym języku. Bez tego nie da się nawet myśleć 'uczę się tego języka'….
Magdalena, ależ masz długi staż pracy :)! Mi w przyszłym roku stuknie "dopiero" 5 lat ;).
A co do hasła "gramatyka" i reakcji ludzi…no cóż przykre to, ale większość jest strasznie leniwa i chciałaby osiągnąć szybkie efekty bez wysiłku. Z tego powodu ludzie wierzą w te wszystkie bzdury, książki reklamowane jako 0 gramatyki, sama praktyka itp. A gramatyka wcale nie bywa łatwa, trzeba ją cierpliwie ćwiczyć, żeby osiągnąć jakieś sensowne efekty. Żyjemy niestety w czasach "instant", wszystko ma być na już, a najlepiej na wczoraj i takie kursy jak bzdurna Sita dzięki temu zarabiają niemałe pieniądze. Jedyne co nam zostaje to cierpliwe tłumaczenie, że to tak nie działa ;).
Dobrze, że sama uczyłaś się gramatyki. Rzeczywiście większość obcokrajowców mówi bezokolicznikami. Przykro mi tego słuchać u ludzi, którzy żyją 20 lat w Niemczech. Ale bywa gorzej – znam ludzi, którzy żyją tu 20 lat, a znają tylko kilka słów.
Zgadzam się z Tobą. W naukę trzeba przecież włożyć sporo wysiłku, nic nie przychodzi w życiu łatwo, a jak człowiek już zacznie uczyć się danego języka, to musi liczyć się z tym, że proces nauki tak naprawdę nigdy się nie skończy, bo cały czas będzie czegoś nowego się dowiadywał.
Wspanialy blog