W jednym z ostatnich tekstów pisałam o tym, dlaczego i gdzie uczę się języka fińskiego:
Dlaczego i gdzie uczę się fińskiego?
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o tym, jak znajdowałam i znajduję czas na naukę.
W przeszłości, kiedy jeszcze „tylko” pracowałam, stosowałam metodę immersji językowej.
Co to jest immersja językowa?
Jest to zanurzenie się w języku, przesiąknięcie językiem. Upraszczając: należy otoczyć się językiem obcym ze wszystkich stron. Jak możemy to zrobić?
- czytać w języku obcym;
- oglądać telewizję czy filmiki w Internecie w języku obcym;
- słuchać audiokursów czy audiobooków w drodze do szkoły czy pracy lub uprawiając sport;
- na kursie najlepiej mówić tylko w języku obcym;
- jak najwięcej mówić w języku obcym: z innymi lub do siebie;
- nazywać przedmioty w swoim otoczeniu w języku obcym;
- warto język w telefonie czy tablecie przestawić na język obcy.
Najlepiej starać się mieć jak najmniej kontaktu z językiem polskim. Bez przesady oczywiście – nie chodzi o to, żebyśmy unikali rodziny czy znajomych 🙂
Tak, w tej metodzie chodzi o to, żeby uczyć się tak jak uczą się dzieci. Rzeczywiście możemy to do pewnych granic osiągnąć. Kiedy spoglądamy na rzeczy w swoim otoczeniu, możemy nazywać je w języku obcym. Jeśli nie znamy słówek, to sprawdzamy. Wcześniej tak właśnie się uczyłam, czyli:
- w drodze do pracy i potem do domu, a także biegając wieczorami, słuchałam audiokursów;
- czytałam dużo w języków obcych. Wyszukiwałam zagraniczne portale, których treści mnie interesowały;
- oglądałam telewizję hiszpańską czy angielską;
- kupowałam hiszpańsko- i anglojęzyczne czasopisma;
- po angielsku rozmawiałam z przyjaciółmi Anglikami. Po hiszpańsku nie miałam z kim, więc mówiłam do siebie;
- dużo pisałam w językach obcych;
- jak najczęściej starałam się nazywać w językach obcych przedmioty w swoim otoczeniu.
I tutaj jedna bardzo ważna uwaga: Zbliżając się do sposobu, w jaki dzieci uczą się języka ojczystego, zwróćmy uwagę na to, że one przecież nie mówią od razu pełnymi zdaniami. Nie zrażają się również, popełniając błędy. Nie zniechęcają się tym, że dorośli je poprawiają. Inaczej przecież nigdy nie nauczyłyby się mówić, prawda?
Co daje ta metoda? Jakie ma zalety?
- stopniowe budowanie słownictwa –> rozwijamy je codziennie jak najwięcej mówiąc, słuchając, oglądając, pisząc:
- rozwijanie sprawności mówienia –> mówimy do siebie lub rozmawiamy z kimś. Można oczywiście poszukać kogoś do tandemu;
- powoli rozwijamy więc umiejętność komunikacji;
- błędy mają uczyć i motywować, nie są widziane jako coś nieakceptowalnego.
Jakie jest „niebezpieczeństwo”?
Przede wszystkim takie, że uczący często za szybko zniechęcają się do tej metody. Padają argumenty takie jak:
„Nic nie rozumiem z tego serialu, to po co oglądać„.
Kontrargument: „Warto oglądać, bo osłuchujemy się z językiem. Na początku nic nie rozumiemy, ale może warto włączyć napisy. Gwarantuję, że przy skupieniu się po jakimś czasie poziom zrozumienia wzrośnie„.
„Nie chce mi się sprawdzać słówek„.
Kontrargument: „Nie musisz sprawdzać wszystkich. Wiem, że to czasochłonne. Może na początku te Twoim zdaniem najpotrzebniejsze?”
„Nie mam z kim pogadać w języku obcym„.
Kontrargument: „Rozumiem, to częsty problem. Myślę, że mówienie do siebie bardzo dużo daje, chociaż to nie to samo. Internet daje dzisiaj takie duże możliwości, że przy trochę wysiłku znajdziemy kogoś do tandemu językowego„.
W kolejnym tekście napiszę o tym, jak znajduję czas teraz, mając malutkie dziecko. Przeczytacie o tym, dlaczego prawie nie używam mediów społecznościowych (prawie wyłącznie do promocji tej strony i do promowania języka niemieckiego). Zajmę się tematem pożeraczów czasu.