Dziś zacznę przedstawiać moje wskazówki co do uczenia się niemieckich przypadków. Z doświadczenia wiem, że sprawiają one uczącym się problemy, także dlatego że niektóre czasowniki po niemiecku łączą się z innym przypadkiem niż po polsku. Do tego dochodzi kwestia przyimków łączących się z poszczególnymi przypadkami. Ważna jest jeszcze kwestia wyrażania polskich przypadków, których nie ma w niemieckim, przede wszystkim narzędnika.
Tutaj kilka moich uwag:
1. We wprowadzaniu przypadków powinna być zachowana właściwa kolejność. Od początku mamy mianownik (Nominativ), następnie powinien pojawić się biernik (Akkusativ), kolejno celownik (Dativ), na końcu dopełniacz (Genitiv). Jeśli chcemy poprawnie mówić po niemiecku, to musimy pamiętać także o kolejności przypadków w zdaniu. Zawsze byłam i będę przeciwko wprowadzaniu przypadków naraz. Chyba jeszcze nikomu nie wyszło to na dobre. Od uczących się niemieckiego w Niemczech na kursach w szkołach językowych często słyszę, że mieli wprowadzane przypadki naraz. Skutek jest taki, że nie potrafią poprawnie stosować żadnego z nich. Nie jestem pewna, ale wynika to chyba z tego, że niemieccy nauczyciele nie zdają sobie sprawy z trudności, jakie mają uczniowie. Uczą swojego języka ojczystego, to trudniej jest im wczuć się w sytuację ucznia. Coś o tym wiem, bo przecież uczę polskiego jako języka obcego.
2. Jak ja nauczyłam się przypadków? Pamiętam, chociaż było to w podstawówce. Przypadki miałam wprowadzane właśnie w kolejności wymienionej powyżej i myślę, że pomogło mi to, że robiliśmy masę ćwiczeń. Dużo, dużo, dużo ćwiczeń. Poza tym nauczycielka dawała nam dużo zdań do tłumaczenia z polskiego na niemiecki – wtedy wyraźniej można było zobaczyć różnice w zastosowaniu. Uświadomiła nam, że polskie przypadki wyraża się po niemiecku często inaczej. Szczególną uwagę zwróciła na narzędnik. Odpowiedź na pytanie „kim? czym?” musimy po niemiecku wyrazić w odpowiedni sposób:
Piszę długopisem. –> Ich schreibe mit dem Kuli.
Jadę samochodem. –> Ich fahre mit dem Auto.
Lecę samolotem. –> Ich fliege mit dem Flugzeug.
Podróżujesz często metrem? –> Reist du oft mit der U-Bahn?
Rzucam piłką. –> Ich werfe mit dem Ball.
Ubijam śmietanę trzepaczką. –> Ich schlage die Sahne mit dem Schneebesen.
To oczywiście podstawowe przykłady. Wyrażanie narzędnika jest bardziej rozbudowane. Tutaj pytanie: Czy chcecie, żebym bardzo dokładnie zajęła się tym tematem?
3. Po dokładnym nauczeniu się rodzajników określonych i nieokreślonych przychodzi kolej na przyimki. Najpierw te łączące się z biernikiem, potem z celownikiem, potem przyimki łączące się z oboma tymi przypadkami. Kiedyś pojawiają się przyimki łączące się z dopełniaczem. Do tego dochodzi rekcja czasownika.
Nauczyłam się tego również etapami. Kiedy już miałam świetnie opanowane rodzajniki, to nauczenie się przyimków przyszło mi z łatwością. Uczyłam się w zdaniach, np.:
Wir sind gegen das neue Verbot. –> Po nauczeniu się takiego zdania widzę od razu, że przyimek „gegen” łączy się z Akkusativem.
Na tej samej zasadzie uczyłam się rekcji czasownika.
Po nauczeniu się zdania: „Wir halten uns an das Thema„, widzę już, że czasownik „sich halten” łączy się z „an”, które w tym wypadku rządzi biernikiem.
Oczywiście uczenie się na tej zasadzie wymaga doskonałej znajomości rodzajników. Wiem, że dla niektórych może to być nieco skomplikowane, ale prawda jest taka, że bez rodzajników w jednym palcu nie zajdziemy w niemieckiej gramatyce daleko, bo ich nieznajomość zawsze w którymś momencie będzie przeszkadzać.
4. Ja musiałam wybrać dla siebie powyższą metodę, właśnie uczenie się z kontekstu, ponieważ nie jestem wzrokowcem ani słuchowcem. Każdego języka uczyłam się i uczę się w ten sposób. Nie ma przecież zdania bez sytuacji. Pomyślcie, jak często słyszycie zdanie: „Ale to jest wyrwane z kontekstu„. W kontekście jest łatwiej, prawda? Odnosi się to nie tylko do nauki języków obcych, ale ogólnie do nauki czegokolwiek. Pamiętam, jak w szkole okropnie nie lubiłam przedmiotów przyrodniczych. Miałam z nich jednak bardzo dobre oceny. Nigdy nie uczyłam się na pamięć. Zawsze starałam się wyobrazić sobie daną sytuację, w której mogłabym zastosować regułę czy jakąś abstrakcyjną definicję. Sytuacja zawsze się znajdzie. Tę metodę przekazałam mojej siostrze. Efekt jest taki, że wiele definicji z matematyki potrafi powtórzyć do dzisiaj, a przecież dawno skończyła szkołę 🙂
Kolejnym razem polecę kilka innych metod, potem pojawią się materiały, z jakich możecie skorzystać, ucząc się przypadków. Polecę sprawdzone podręczniki.
Super, czyli zaufam Bęzie, wszystko jest dokładnie w takiej kolejności. 🙂 Dzięki za wpis i czekam na kolejne z tej serii łącznie z tym "nieszczęsnym" narzędnikiem. 🙂
Repetytorium Bęzy to prawie Biblia gramatyczna. Nigdzie nie ma tak dobrze wyłożonej po polsku gramatyki, włącznie z wyjątkami i odpowiednią liczbą ćwiczeń. Łopatologia naprawdę działa. Wiadomo, że w pewnym momencie człowiek ma dość ćwiczeń, ale ze swojego doświadczenia wiem, że ćwiczeń nigdy za wiele. Stare, dobre drylowanie zawsze będzie ostatecznie lepsze od niektórych "nowoczesnych" metod, które przyprawiają mnie czasami o zawroty głowy…
Jak uzupełnię i nadrobię braki w gramatyce z Gramatyki Niemieckiej Bęzy, wezmę się za repetytorium. Długo wahałem się w księgarni, którą pozycję wybrać, ale wg autora najlepiej przerobić właśnie Gramatykę jako pierwszą. Na szczęście właśnie ją zakupiłem, bo repetytorium raczej skojarzyło mi się z powtórką, a na to chyba jeszcze odrobinę dla mnie za wcześnie.
No nie odpuszczę dopóki niemiecki na poziomie B2 nie będzie mój! 🙂
I masz rację! Ja miałam momenty załamania we francuskim, ale nie odpuściłam. Walczyłam, kułam i kuję nadal. Nie można się poddawać, bo naprawdę wszystko jest do nauczenia. Potrzeba tylko dobrego materiału i odpowiedniej metody. Nie jest tak łatwo je znaleźć, ale wiadomo, że cierpliwość jest w kwestii uczenia się języków obcych kluczowa. Ale nie tylko, bo ja np. kilka lat temu próbowałam nauczyć się gotować. Zaliczyłam kilka wielkich katastrof i poddałam się. Dopiero teraz obrałam dobrą metodę i pięknie gotuję :))) Cierpliwość zawsze popłaca i przynosi nam nagrodę 🙂
W takim razie życzę nam obojgu cierpliwości i siły do działania. 🙂
Dziękuję za wpis. Na pewno mi się przyda. Wierzę, że tym razem uda mi się przebrnąć przez przypadki.
Zgadzam się z Tobą Magda w 100% – grunt to dobra kolejność i faktycznie dużo ćwiczeń. No i oczywiście dzielenie sobie wszystkiego na etapy, niekoniecznie trzeba od początku opanować cały przypadek: najpierw lepiej nauczyć się tego co jest podobne w niemieckim i polskim (np te same czasowniki, które w obydwu językach łączą się z tym samym przypadkiem). Potem to, co jest różne (niemiecki czasownik łączy się z jednym przypadkiem, a polski z zupełnie innym), potem zaimki osobowe itd. Są osoby, które szybko łapią na czym to polega, podczas gdy inni potrzebują więcej czasu – i tu nie ma co się denerwować, bo każdy się inaczej uczy. Dużo ćwiczeń i (czasem) dużo czasu, a dojdziecie do celu :).
Ja nauczyłam się niemieckiego na kursie dla obcokrajowców, na szczęście uczyliśmy się przypadków po kolei i były rozłożone w czasie, nie ciągiem. Niestety właśnie dlatego że uczyłam się po niemiecku, nie mam dobrej intuicji jeżeli chodzi o przełożenie z polskiego na niemiecki (żeby samemu powiedzieć) ale za to z niemieckiego na polski już tak (to znaczy zaczęłam bardzo szybko rozumieć tekst słuchany i czytany po niemiecku)
o to przełożenie to chodziło mi głównie o przypadki własnie, ze słownictwem nie mam problemu
Chętnie poczytam więcej o nadrzędniku jak również o właściwej kolejności przypadków w zadaniu:) Z szykiem w zdaniu niemieckim od zawsze mam problem…
Życzę powodzenia!
Widzę, że mamy takie samo zdanie na ten sam temat. Pewnie uczyłyśmy się tego kiedyś w podobny sposób 🙂
Jeśli mieszkasz w kraju niemieckojęzycznym, to rzeczywiście trudniej jest przekładać z polskiego na niemiecki. To normalne 🙂
Szyk zdania obejmuje o wiele więcej zagadnień niż same przypadki, jest to rozbudowana kwestia. Post o narzędniku będzie w następnym tygodniu 🙂
Widzę, że ten temat ostatnio jest popularny 🙂 Też chciałam o tym napisać, ale wstrzymam się w takim razie jakiś czas 🙂 Owszem, najlepiej uczyć się wszystkiego po kolei, bez pośpiechu i dużo ćwiczyć. Te ćwiczenia właśnie dają najwięcej.
Pani Magdaleno, super wpis. Faktycznie kolejność uczenia się przypadków jest bardzo ważna. Z tego co pamiętam to w gimnazjum moja nauczycielka wprowadziła chyba razem Biernik z Celownikiem, co spowodowało totalny zawrót w mojej głowie i nierozumienie tematu przypadków. W tamtym roku przerobiłam sobie kurs, w którym przypadki były wprowadzone w kolejności podanej przez Panią i w końcu wiem, co jest do czego. Istotne oczywiście jest, aby znać rodzajniki rzeczowników potem już z górki jak dla mnie. na pewno dużo, dużo ćwiczeń dzięki którym nabieramy sprawności w posługiwaniu się przypadków.
Zgadzam się 🙂 Kolejność jest tu sprawą kluczową.
A Bęza nie ma błędów? Kiedys usłyszałam taką opinię…która książka do cwiczen gramatycznych jest najlepsza?
Moje dziecko właśnie przerabia przypadki w czwartej klasie szkoły podstawowej. Wprowadzone zostały 4 naraz. Jesteśmy w niemczech od 1,5 roku i mamy troszkę z tym problem. Niestety okazuje się że dzieci niemieckie również. Szukam najprostszego sposobu na wytłumaczenie tego dziecku. Znamy rodzajniki, wiemy jak się zmieniają ale gdy mamy zastosować to w zdaniu zaczynają się schody. 🙁