Niedawno pisałam o tym, dlaczego i gdzie uczę się fińskiego. Ten wpis znajdziecie tutaj. Natomiast tu znajdziecie wszystkie wpisy o metodach nauki. Temat dzisiejszego tekstu ma dużo wspólnego z moim czasem na naukę.
Myślę, że zmorą wielu osób są pożeracze czasu. Prawie każdy swoje ma. U mnie kiedyś były to media społecznościowe, dlatego napiszę o tym, z jakich powodów prawie wcale ich nie używam.
Kiedyś spędzałam dużo czasu na Facebooku. Jednak przyszedł pewien dzień około 5 lat temu, kiedy wieczorem, krótko przed pójściem spać, stwierdziłam, że nic pożytecznego nie zrobiłam. Całe popołudnie spędziłam na Facebooku i nic dobrego z tego nie wynikło. W tamtym momencie postanowiłam drastycznie ograniczyć korzystanie z tego portalu.
Kiedy ktoś pyta mnie, czy nie chcę wiedzieć, co słychać u starych znajomych, odpowiadam: „W ogóle mnie to nie interesuje”. Jest to jak najbardziej zgodne z prawdą. Już od kilku lat nie przeglądałam ściany na Facebooku, bo myślę, że nie jest mi to do niczego potrzebne. Nie zauważyłam, żeby w ten sposób jakość mojego życia spadła. Wręcz przeciwnie. Utrzymuję kontakt z pewnymi osobami z dawnych czasów, ale nie komunikuję się z nimi przez Facebooka. Portalu używam przede wszystkim dla strony „Niemiecki po ludzku” oraz prowadząc grupę „Egzaminy z niemieckiego”. Jestem co prawda jeszcze w kilku grupach, ale spędzam tam mało czasu. Jeśli zauważam, że z danej grupy już nie korzystam, to wypisuję się z niej.
Nigdy nie przeglądam Instagrama ani nie oglądam Insta stories. Być może niektóre treści by mnie zainteresowały, ale uważam, że oglądanie zdjęć 10 razy na dzień nie poprawi jakości mojego życia. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przeglądałam Instagrama. Używam go tylko dla profilu „Niemiecki po ludzku”.
Rzadko korzystam ze smartfona. Nie sprawdzam godziny na telefonie, lecz noszę „normalny” zegarek na ręce. Nie używam budzika w telefonie, mam zwykły tradycyjny budzik. Dla wielu osób jest to pułapka: chcą tylko sprawdzić, która jest godzina, a tu wyskakuje wiadomość od kogoś albo jakieś powiadomienie.
Prawie nigdy nie odpisuję na wiadomości od razu. Nie zauważyłam, żeby ktoś był zły z tego powodu. Nic się nie stanie, jeśli odpiszę po kilku godzinach. Na smartfona spoglądam dwa razy dziennie.
Niczego nie czytam na telefonie, nie przeglądam na nim Internetu. Zdaję sobie sprawę z tego, że spędzanie dużych ilości czasu na smartfonie ma negatywny wpływ na odcinek szyjny kręgosłupa. Odczuwam to już, kiedy odpisuję na wiadomości. Dlatego w ogóle nie mogę sobie wyobrazić czytania czegoś w Internecie, korzystając ze smartfona. Internet przeglądam tylko na komputerze.
Nie wrzucam moich zdjęć ani tym bardziej zdjęć mojej córki do Internetu. Nie sądzę, aby było to do czegokolwiek konieczne. Zdjęcia wysyłam kilku osobom i to wystarczy.
Oczywiście są wyjątki: Jeśli ktoś rozwija firmę i zdobywa klientów albo ma chore dziecko, z którym musi utrzymywać kontakt, to rozumiem, że potrzebuje telefonu.
Są też inne pożeracze czasu: może telewizja, może gry komputerowe, może spożywanie za dużej ilości jedzenia, może czytanie plotkarskich portali. Moim pożeraczem czasu były media społecznościowe, więc radykalnie zmieniłam swoje podejście i teraz mam świadomość tego, że nie marnuję cennego czasu. Zawsze powtarzam: Pieniądze mogę zarobić, ale zmarnowanego czasu już nie odzyskam.
Mam również taką zasadę, że około dwie godziny przed snem nie zerkam na komputer ani na telefon. Pozwala mi to na wyciszenie się przed zaśnięciem.
Odkąd zmieniłam swoje podejście do mediów społecznościowych, nie marnuję czasu. Staram się nie robić niczego, co nie wnosi wartości w moje życie. Tak, czasami też potrzebuję się „odmóżczyć”, ale wtedy oglądam coś w tv 🙂
Myślę, że większość osób ma różne pożeracze czasu. W nauce jest to zgubne, powoduje marnowanie ogromnej ilości czasu. Zawsze jesteśmy w stanie znaleźć czas, ale niestety nie zawsze właściwie nim gospodarujemy.