Dzisiaj napiszę kilka słów o tym, czy moim zdaniem warto jest uczyć się języka obcego samodzielnie, bez chodzenia na kurs. Przytoczę tu moje doświadczenia.
Całkowicie samodzielnie nauczyłam się języka hiszpańskiego. Tę historię opowiem Wam w dwóch aspektach: najpierw dzieląc na etapy, następnie na zalety i wady.
Etapy:
Jak już wspominałam, moja fascynacja językiem hiszpańskim zaczęła się, kiedy miałam jakieś 11-12 lat, od telenowel latynoskich. Kto pamięta takie jak „Słodką zemstę”, „Niebezpieczną” albo „Gorzkie dziedzictwo”? Ja tak 🙂 Oglądałam telenowele przez lata w telewizji, a kiedy nadeszła era Internetu, wtedy właśnie w Internecie, ale już tylko w oryginalnej wersji. Wtedy już wszystko rozumiałam. Z powodu telenowel zawsze miałam więcej styczności z hiszpańskim latynoskim niż z tym z Hiszpanii.
Mniej więcej w roku 2001 lub 2002 postanowiłam uporządkować swoją wiedzę i zacząć uczyć się z książek (np. Oskara Perlina). Wtedy byłam nieco zaskoczona tym, że w podręcznikach widziałam inne słowa niż znałam z telenowel i uświadomiłam sobie, że hiszpański za oceanem jest trochę inny. Wtedy nie było takiej oferty w księgarniach jak dzisiaj i wyszukiwałam książki w bibliotekach.
Z hiszpańskim nie rozstałam się nigdy. W ciągu lat był to język, z którym zaraz po niemieckim miałam najwięcej kontaktu. Zawsze dużo czytałam po hiszpańsku i zawsze mniej lub więcej oglądałam telenowele. Hiszpański zawsze był bliski mojemu sercu tak samo jak niemiecki, a być może nawet bardziej.
Nigdy jednak nie miałam okazji porozmawiać z rodzimym użytkownikiem języka. Dawno temu poznałam w Rzeszowie pewnego Meksykanina, ale on chciał rozmawiać ze mną po angielsku.
W 2010 roku zapisałam się w Niemczech na kurs hiszpańskiego, ale nie nauczyłam się na nim niczego, czego bym wcześniej nie wiedziała. Tempo było dla mnie ślimacze i dlatego nie zaliczam go do nauki.
Kiedy w sierpniu zeszłego roku okazało się, że wyjeżdżam do Meksyku, byłam bardzo szczęśliwa z tego, że uczyłam się hiszpańskiego i z tego, że lepiej znam odmianę latynoską.
Na początku bałam się trochę tego, czy poradzę sobie z mówieniem, skoro nigdy z nikim po hiszpańsku nie rozmawiałam. Jednak lata mówienia do siebie po hiszpańsku (bo taką miałam metodę) przyniosły dobry rezultat. Nie mam problemu z porozumiewaniem się z Meksykanami i dobrze ich rozumiem. Cieszę się, że poprzez telenowele całkiem nieźle osłuchałam się z językiem. Cieszę się, że bardzo dobrze porozumiewam się z ludźmi.
Uczę się dużo potocznych słów – trochę znałam, ale oczywiście nie wszystkie, a poza tym do języka cały czas dochodzi coś nowego. Codziennie dużo się uczę, powtarzam i notuję ciekawe zwroty, które słyszę od Meksykanów. Chcę ten pobyt wykorzystać do tego, żeby doszlifować znajomość języka i za jakiś czas sama go nauczać.
Zdecydowałam się tutaj na kurs – robię go w pracy, w centrum językowym VW. Na początku chciałam uczestniczyć w codziennym kursie grupowym i miałam test plasujący. Byłam dumna z tego, kiedy okazało się, że samodzielnie osiągnęłam poziom B2/4 (każdy poziom podzielony jest na sześć mini-poziomów). Potem okazało się jednak, że kurs nie pasuje w mój plan. Z jednej strony szkoda, bo nie musiałabym za niego płacić. Zdecydowałam się wobec tego na kurs indywidualny, za który muszę płacić – dlatego tylko godzina w tygodniu. Jestem jednak zadowolona z takiego obrotu spraw, ponieważ nareszcie mam nauczyciela, z którym mogę ustalić, co chcę powtórzyć i którego mogę o wszystko zapytać. Na kursie grupowym nie zawsze jest na to czas. Nawet jedna godzina w tygodniu bardzo dużo mi daje i mam zamiar kontynuować.
ZALETY samodzielnej nauki:
- Mogłam dowolnie planować, wymaga to jednak sporej dawki motywacji i systematyczności.
- Mogłam wybrać materiały, które najbardziej mi się podobają.
- Mogłam poświęcić na interesujące mnie zagadnienia tyle czasu, ile mi potrzeba.
WADY samodzielnej nauki:
- Nigdy nie miałam nauczyciela, którego mogłabym zapytać, jeśli miałam wątpliwości.
- Do wszystkiego musiałam dochodzić sama, chociaż nie jest to dla mnie wyłącznie wada.
- Czasami okazywało się, że wybierałam materiały, które nie do końca były dobre.
Kilka rad ode mnie, jeśli ktoś z Was też jest samoukiem:
- Wybierz dobre materiały, poradź się.
- Zrób dobry plan nauki, staraj się nie robić dłuższych przerw w nauce.
- Nie zaniedbuj żadnej ze sprawności językowych – mów (w ostateczności do siebie), pisz, słuchaj, czytaj. Dzisiaj, w dobie Internetu, można znaleźć tyle materiałów, że naprawdę szkoda nie korzystać z tych zasobów.
- Poszukaj w Internecie osób, które uczą się tego samego języka – np. na forach.
- Czytaj komentarze na blogach dotyczących danego języka – może tam znajdziesz kogoś, kto wspomni, że chciałby stworzyć tandem.
- Na pewno zdarzy się, że będziesz mieć wątpliwości albo będziesz chciał/a, żeby ktoś sprawdził Twój tekst. Jeśli nie znasz nikogo, kto mógłby Ci pomóc, może warto wziąć nawet jedną na 2 miesiące lekcję na Skype.
- Sprawdź się – dąż do tego, żeby pojechać do kraju, w którym mówi się danym językiem, jeśli tam nie mieszkasz.
Pani Magdo, od niedawna jestem gościem na Pani blogu, który bardzo mi się podoba. Byłam ciekawa Pani zdania na temat samodzielnej nauki. Języka niemieckiego uczyłam się w szkole (dość dawno). Chociaż wiele osób większą sympatią darzy język angielski to mi zawsze bliższy był niemiecki. Podoba mi się logiczność tego języka i jego brzmienie. Od niedawna postanowiłam wrócić do nauki niemieckiego. Okazuje się, że gramatyka dalej jest w mojej głowie (choć wiele rzeczy muszę powtórzyć), ale mam problem z mówieniem. Nie mam czasu na kurs, dlatego uczę się sama. Dużo piszę (to moja ulubiona forma nauki we wszystkich dziedzinach – chyba mam mózg w ręku :)), słucham, czytam. A teraz wykorzystam Pani radę i zacznę mówić sama do siebie. Moją motywacją nie jest praca w Niemczech. Nie potrzebuję tego języka nawet w pracy, którą mam w Polsce. Ale naprawdę chcę się go nauczyć. Na pewno ma Pani zdecydowanie więcej doświadczenia w nauce języka obcego, ale jeżeli potrafiła Pani dojść do tak wysokiego poziomu w języku hiszpańskim (przy samodzielnej nauce) to ja też to potrafię. Będę tu często zaglądać. Dziękuję za pracę jaką Pani wkłada w prowadzenie tego bloga.
Dziękuję za komentarz 🙂 Da się samemu dojść do wysokiego poziomu, trzeba tylko więcej motywacji. Mi też niemiecki zawsze był bliższy niż niemiecki 🙂
*niż angielski
Mówienie do siebie jest naprawdę godne polecenia, ja zawsze miałam więcej do pogadania ze sobą niż z innymi 🙂
Miło się Ciebie czyta.
Dziękuję 🙂