Miałam już o tym nie pisać, ale miałam ostatnio jeszcze kilka przygód…
Ostatnio Deutsche Bahn miło mnie zaskoczyła, gdyż w dwie ostatnie środy Intercity do Luksemburga nie zaliczyła spóźnienia!!! Nawet o minutę, co jest doprawdy godne odnotowania.
Tak jak może pisałam, kurs polskiego, który prowadzę dla Niemców, odbywa się w budynku gimnazjum w Wittlich. Centrum miasta jest oddalone o kilka kilometrów od dworca, więc z dworca dostaję się tam autobusem. Kiedy tam jadę, to jest ok. Powrót na dworzec i potem do mojego miasta jest dosyć problematyczny.
Tak to wygląda:
Kurs kończy się o 19:30. Autobus na dworzec jest o 19:50, a pociąg do Koblenz, w który muszę wsiąść, jest o 19:57. Kiedyś był o 19:58, a ta minuta robi wielką różnicę!!! Zwykle modliłam się, żeby autobus jechał sprawnie i żebym zdążyła wpaść do pociągu. Do tej pory się to udawało, gdyż pociąg jak zwykle był spóźniony o 5 minut, ale… ostatnio mam doprawdy pecha. Tydzień temu byłam wściekła, gdyż pociąg był punktualny i mi odjechał. To okropne uczucie widzieć, jak pociąg odjeżdża i mieć świadomość, że trzeba czekać godzinę na następny. Czekać w zimnie, ponieważ hala dworca o 20:00 jest zamykana. No tak, po co ma być otwarta? Oprócz sieroty mnie prawie nigdy nikogo tam nie ma. Czasem trafi się jakaś grupa Turków, ale nie boję się ich.
Tak więc tydzień temu siedziałam godzinę na dworcu i zmarzłam niemiłosiernie. To trochę moja wina, bo siedziałam zamiast chodzić po peronie. Potem byłam tak zmarznięta, że kiedy w końcu dojechałam do mojego miasta, to wzięłam taxi z dworca, bo ledwo dałam radę iść.
Sytuacja ze środy wczoraj. Byłam tak zła, że nie mogę tego nawet ująć w słowa, ale po kolei… Pomyślałam sobie, że jeśli autobusem raczej nie dojadę na dworzec na czas, to zamówię taxi. Zainwestuję, ale przynajmniej zdążę na pociąg. Ale gdzie tam! Dzięki taksówce byłam na dworcu już o 19:45. Pomyślałam sobie: „Super, pociąg jest o 19:57. Będę u siebie o 21:00, a nie o 22:00”. Marzenie ściętej głowy… Pociąg do Koblenz był spóźniony o 20 minut. Pytam się: Dlaczego??? Co wieczorem może się dziać na tych torach??? Dla mnie oznaczało to, że pociąg do mojego miasta, w który muszę się przesiąść, mi odjedzie. Tak rzeczywiście było. Znowu czekałam godzinę w zimnie, ale na innym dworcu… Tym razem chodziłam. Gdybym znowu siedziała, to chyba bym zamarzła. Nauczka na przyszłość: zabierać ze sobą termos z gorącą herbatą. W tamtym roku zimą zawsze tak robiłam, oprócz tego zabierałam ze sobą też koc, który okazywał się niezbędny.
Postanowienie na przyszły rok: wiosną jeździć do Wittlich rowerem. To tylko 22 km. Jak skończy się zima, to muszę obczaić trasę, bo do tej pory jeździłam tylko pociągiem. Rowerek jest niezawodny.
Zalety podróżowania Deutsche Bahn:
1. Doskonale znam słownictwo dotyczące spóźnień i ich powodów.
2. Pogadam sobie z konduktorami i dowiem się wielu ciekawych rzeczy. Z jednym rozmawiałam kiedyś o życiu w NRD, bo tam się wychował.
3. Ciągle przeżywa się jakieś zaskoczenia, nigdy nie jest nudno. A to usuną ci z dworca automat do kupowania biletów, a to w jednym pociągu można kupić bilet, w innym nie, a to nie wyświetlą komunikatu o spóźnieniu pociągu itd.
4. Czekając godzinami na dworcu, można przeczytać sporo książek i się dokształcić. Można nauczyć się przez ten czas dużo fińskich słówek.
5. Można pogadać z ludźmi, którzy są tak samo wściekli. W ten sposób można poznać wiele ciekawych osób. Niedawno poznałam kogoś bardzo ciekawego, gdyż zaciekawiła go czytana przeze mnie książka. Rozmowa z tą osobą bardzo dużo mi dała, chociaż to była jedyna rozmowa, jaką odbyliśmy. Dzięki temu bardzo urosła moja pewność siebie. Gdyby pociąg się nie spóźnił, to nigdy nie spotkałabym tej osoby.
6. Można potrenować cierpliwość.
Jeszcze co do mojego ukochanego rowerka… Jazdę nim bardzo sobie chwalę. Pomykam codziennie do pracy i z powrotem. Tutaj można jeździć nim przez cały rok. Na uszach nauszniki, na dłoniach grube rękawiczki przeznaczone do jazdy na nartach i jest pięknie. Zawsze chce mi się śmiać, kiedy na naszych wąskich, jednokierunkowych uliczkach, widzę samochód ciężarowy. Wtedy za nim ciągnie się sznur samochodów, a ja to wszystko spokojnie omijam. Wygląda to mniej więcej tak (piękny rysuneczek mojego autorstwa w paincie):
I jak tu można narzekać? Z zasady nie jestem zwolenniczką samochodów i wolę Deutsche Bahn niż zrobić prawo jazdy. Wtedy to dopiero bym się rozleniwiła, a tak to pojeżdżę rowerkiem i jestem fit 🙂
Świetny artykuł. Będę tu zaglądał częściej 🙂
Serdecznie zapraszam 🙂 Od początku nie chciałam, żeby ten blog był tylko o słówkach, bo w końcu są też inne tematy, o których można pisać.
hahahahaha sister!
It's fun 🙂
Ten rysunek niezmiernie mnie urzekł 😀
Zawsze miałam "talent" plastyczny, to może zacznę ilustrować posty rysunkami 🙂
A mi się rysunek podoba, kolorowy, prosty i wesoły ;-))
Jazda na rowerze 22km to z godzinkę Ci zajmie. Chyba, że znajdziesz jakiś skrót ;-))
Ja to bez termosu w chłodne dni z domu się nie ruszam, mam taki duży 1,5 litra ;-D do tego zawsze mam jeszcze kubek terminczy :)))
A tak swoją drogą… czy jak kończysz kurs polskiego to nie ma nikogo kto by Cię podwiózł na dworzec ? Chyba Cię tam lubią, nie ? 🙂
Rysunek pierwsza klasa! 😀 Poruszanie się czy to pociągiem czy rowerem, ma swoje wady i zalety. Ja głównie jeżdżę tramwajami,ale to dlatego że mam dobre połączenie i szybko docieram do celu.
Heh, jak będę jechać rowerem, to szybciej dojadę niż pociągiem 🙂 Koniecznie muszę zacząć.
Nie ma niestety nikogo, kto by mnie podwiózł do dworca. Jak trzeba, to nigdy nikogo nie ma 🙂
Tramwaje ogólnie są ok, ale u mnie ich nie ma 🙁
Tak ostatnio myślałem nad rozwiązaniami komunikacyjnymi i mi się przypomniało… są również rowery elektryczne wyposażone w baterię i silnik elektryczny umieszczony w piaście tylnego koła. Z tego co pamiętam rozwijają prędkość jakieś 30-40km/h i można przy ciepłej pogodzie przejechać na baterii 80 kilometrów.
Na krótkich dystansach można pedałować, ale jak większy dystans czy chociażby jakaś stroma górka to można się wspomóc elektrycznością 😉 Może to by było rozwiązanie na dalsze trasy, bo ja mam mieszane uczucia w tej kwestii. Jechać daleko spocić się i potem z mokrymi plecami iść między ludzi, jakoś mało komfortowa perspektywa jak dla mnie.
Kiedyś jeździłem bardzo dużo na rowerze potem nabrałem obrzydzenia do roweru, może mi się kiedyś odmieni. Za to bardzo lubię chodzić pieszo. Przy prowadzeniu jakiegokolwiek pojazdu (auto czy rower) trzeba się bardziej skupić na tym co się dzieje bo się poruszamy dość szybko, na piechotę można odprężyć umysł ;))
Z termosem i kocem to przyznam szczerze super sprawa! Trochę trzeba "dźwigać", ale zawsze mniej się zmarznie.
To prawda 🙂 Koc nie waży dużo, także go zapakuję następnym razem 🙂
To prawda, też lubię chodzić na piechotę. Teraz do pracy jazda na rowerze zajmuje mi 7-8 minut, także leci szybciutko. Na piechotę zajmowałoby mi to prawie 25 minut.
Wiem, że dla Ciebie nie były to zabawne sytuacje, ale uśmiałam się z posta setnie.:) Uwielbiam komunikacyjne przygody, zawsze można się czegoś nowego nauczyć i przy okazji zdać sobie sprawę, że nie jest się jedyną osobą, która ma takie przeprawy…;)
Rysunek jest cudowny, więcej takich!
Fantastyczny rysuneczek – uśmiałam się , też dużo jeżdżę na rowerze, ale zimową pora raczej sobie odpuszczam.