Dzisiaj napiszę kilka słów o holenderskim filmie „Black book” w reżyserii Paula Verhoevena. Film miał premierę 1 września 2006 roku na festiwalu filmowym w Wenecji. Był również holenderskim kandydatem do Oscara. W rolach głównych wystąpili Carice van Houten i Sebastian Koch.
Tutaj możecie obejrzeć zwiastun:
Film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach. Piosenkarka Rachel Stein, Żydówka, próbuje uciec wraz z rodziną i znajomymi. Zostają jednak wydani i Rachel musi przyglądać się, jak jej rodzina ginie. Udaje jej się przeżyć, następnie rozpoczyna działalność w holenderskim podziemiu. Przedstawia się jako Ellis de Vries. Jej zadaniem jest rozkochanie w sobie szefa służby bezpieczeństwa. Niemca Ludwiga Muentze. Zakłada podsłuch w jego biurze. Muentze nie jest typowym nazistą – brzydzi się czynami Niemców okupujących Holandię. Ellis nie wie już potem, czy stoi po stronie swojego ukochanego czy holenderskiego ruchu oporu. Kiedy plan uwolnienia 40-stu uwięzionych aktywistów ruchu oporu ponosi fiasko, oboje uciekają. To początek następnego etapu ich drogi.
Zachęcam do obejrzenia filmu, muszę jednak ostrzec, że jest „mocny”: zawiera dużo brutalnych scen. W swojej wymowie jest nieco pesymistyczny, obraz człowieka taki jest, jednak zawiera również przesłanie nadziei. Nie jest nudny, akcja jest płynna, szybka. Można stwierdzić, że niewiele się zmieniło od czasów II wojny światowej: w filmie widzimy takie same metody tortur, jakie stosowali Amerykanie podczas wojny w Iraku.