Temat dwujęzyczności zamierzonej jest bardzo aktualny wśród współczesnych rodziców. Kiedyś myślałam, że moja córka wychowa się w innym kraju niż Polska, ale los zdecydował tak, że jesteśmy w Polsce. Dwujęzyczność zamierzona oznacza, że mówimy do dziecka w innym języku niż ojczysty w kraju, w którym nie mówi się w tym języku.
Na początek muszę wspomnieć, że moim zdaniem dwujęzyczność zamierzona – jej wprowadzanie, ma sens wtedy, kiedy mówimy do dziecka w codziennych sytuacjach. Trzeba zacząć od tego, co dziecko zna, od przedmiotów, którymi jest otoczone na co dzień. Wtedy nauka przyniesie pożądany efekt.
Oczywiście wymaga to dużo pracy ze strony rodzica, bo i on musi nauczyć się wielu słówek wcześniej nieznanych. Na kursach językowych nie ma zwrotów takich jak „nie wierć się” albo „chcesz zrobić kupkę?”
Kiedy moja córka się urodziła (marzec 2018), nie planowałam mówić do niej w języku obcym. Z powodu różnych problemów w ogóle nie myślałam o takich rzeczach. Potem powoli przyzwyczajałam się do macierzyństwa. Powoli oswajałam się z nowymi obowiązkami. Kiedy moja córka miała około pół roku, zaczęłam mówić do niej po niemiecku, jednak szybko z tego zrezygnowałam. Kiedy skończyła 10 miesięcy, postanowiłam, że stawiam na angielski. Od tej pory sama się zmobilizowałam, zaczęłam kupować książeczki po angielsku, włączać mojej córce piosenki tylko w języku angielskim, sama zaczęłam coraz częściej mówić do niej po angielsku.
Mieszkamy w Polsce i pierwszym językiem obcym, z którym moja córka zetknie się w przedszkolu, a potem w szkole, będzie język angielski. Z tego powodu chciałam, żeby nauczyła się tego języka najpierw. Poza tym wyższe jest prawdopodobieństwo, że kiedyś angielski będzie jej najbardziej potrzebny. Kiedy córka skończy 3 lata, dodam niemiecki. Czyli będzie to w marcu 2021. Wcześniej się do tego przygotuję. Kupię książeczki po niemiecku i znając siebie samą, wiem, że przygotuję sporo autorskich materiałów.
W Internecie, jestem znana z niemieckiego, na nim opiera się moja działalność, ale uczę również angielskiego (proporcje na ten dzień – 80:20).
Od tych książek zaczynałyśmy:
Wspaniała seria o Maisy. Cenię ją szczególnie za mnóstwo codziennych sytuacji:
Kupuję głównie książki wydawnictwa Usborne – tutaj. Na Facebooku oraz na YouTube działa Anna Pękała, dzięki której kupuję najwięcej książek.
Strona Anny: Little bookworm
Anna na Facebooku: Little bookworm na FB
„Peep inside” – ulubione książeczki mojej córki, które dostała ode mnie w prezencie na drugie urodziny:
„Peep inside” to seria książek z okienkami do otwierania.
I dużo innych od Usborne:
Seria Phonics readers:
Seria touchy & feely:
Te książeczki zawierają dotykowe elementy. Można pogłaskać po brzuchu kotka albo dotknąć ogonka królika 🙂
Karty obrazkowe:
Słownik obrazkowy o naturze:
Jednak nie tylko Usborne.
Nie może zabraknąć Peppy:
Ben & Holly:
Inna fajna książeczka:
Prawie zawsze mówię do córki po angielsku, ale są oczywiście sytuacje, kiedy o tym nie pamiętam, np. kiedy jestem zdenerwowana.
Oczywiście miałam chwile zwątpienia, pewnie jak większość rodziców. Był moment, kiedy pomyślałam, że to nie ma sensu, że sama byłam zniechęcona, ale zaraz moja córka zaskoczyła mnie pozytywnie, kiedy wypowiedziała pierwsze zdanie po angielsku. To był dla mnie moment przełomowy i od tej pory nie wątpię. Dzieci uczą się niesamowicie szybko i moja córka po prostu chłonie wiedzę. Nieraz wystarczy, że raz powiem jakieś słowo, a już jest zapamiętane 🙂
Materiały i inspirację czerpię głównie od Justyny, czyli Englishspeakingmum. Tutaj znajdziecie jej bloga: English speaking mum
strona na Facebooku: English speaking mum na FB
profil na Instagramie: englishspeakingmum
Dodatkowo Justyna prowadzi dwie grupy na Facebooku:
Justyna jest autorką świetnych e-booków do angielskiego: „Outside” i „At home”, które pomagają w komunikacji z dzieckiem. Ostatnio ukazał się e-book „Zuhause”, którego miałam przyjemność być korektorką. Tutaj możecie kupić e-booki:
Dodatkowo kupiłam kurs „Toktumi” Igi Białaszczyk:
Kurs online, który nauczy twoje dziecko angielskiego
Bardzo ciekawy jest również blog „Lena speaks”:
Również blog Pauliny Tarachowicz – Bilikid:
Czekam z niecierpliwością na Twoje materiały z Niemieckiego. My dopiero zaczynamy zabawę z angielskim, a ja postanowiłem przypomnieć sobie niemiecki, ale za 2-3 lata pewnie zaczniemy wprowadzać kolejny język. Nie chcę by moje dzieci męczył się tak jak ja z nauką języków obcych.
Dokładnie, mi taki sam cel przyświeca 🙂